76 lat temu samobójstwo popełnił prezes warszawskiego Judenratu Adam Czerniaków

76 lat temu, 23 lipca 1942 r., na wieść o rozpoczęciu przez Niemców likwidacji getta warszawskiego prezes warszawskiego Judenratu Adam Czerniaków popełnił samobójstwo. W pożegnalnym liście do żony Czerniaków próbował uzasadnić decyzję o odebraniu sobie życia: "Żądają ode mnie bym własnymi rękami zabijał dzieci mego narodu. Nie pozostaje mi nic innego, jak umrzeć".

Adam Czerniaków urodził się 30 listopada 1880 r. w Warszawie. Przed II wojną światową współtworzył Centralny Związek Rzemieślników Żydów, pełnił także funkcję radnego Warszawy oraz radcy stołecznej Gminy Żydowskiej. Działał również na rzecz zbliżenia polsko-żydowskiego, sam uważając się za Żyda-Polaka.

We wrześniu 1939 r. prezydent Warszawy Stefan Starzyński powierzył mu urząd komisarycznego prezesa stołecznej Żydowskiej Gminy Wyznaniowej, który pełnił również po kapitulacji miasta.

Po utworzeniu przez Niemców getta warszawskiego, stanął na czele powstałej w nim Rady Żydowskiej - Judenratu. Współtworzył system pomocy społecznej w getcie, dystansował się wobec działań konspiracyjnych.

Reklama

23 lipca 1942 r. na wieść o rozpoczęciu przez Niemców likwidacji getta warszawskiego prezes warszawskiego Judenratu Adam Czerniaków popełnił samobójstwo. 

Postawa Adama Czerniakowa w obliczu rozpoczętych 22 lipca 1942 r. wysiedleń ludności żydowskiej ze stołecznego getta do obozu zagłady w Treblince po dziś dzień jest przedmiotem dyskusji.

Dzień przed samobójstwem, w budynku Judenratu przy ul. Grzybowskiej 26/28 Czerniaków spotkał się z Hermannem Hoefle, szefem Sztabu Akcji Reinhardt, powołanego przez dowódcę SS i Policji dystryktu lubelskiego GG Odilo Globocnika. Jej celem była eksterminacja Żydów w Generalnym Gubernatorstwie. Niemiecki dygnitarz poinformował wówczas Czerniakowa o rozpoczęciu akcji likwidacyjnej getta. Obwieszczenie o wysiedleniu Żydów zostało podpisane formułą "Rada Żydowska". Wcześniej wszystkie rozporządzenia Judenratu Czerniaków sygnował swoim imieniem i nazwiskiem. Użycie formuły "Rada Żydowska" może świadczyć o jego sprzeciwie wobec akcji likwidacyjnej.

Następnego dnia, przed zażyciem kapsułki z cyjankiem potasu w siedzibie Judenratu, w pożegnalnym liście do żony Czerniaków próbował uzasadnić decyzję o odebraniu sobie życia: "Żądają ode mnie bym własnymi rękami zabijał dzieci mego narodu. Nie pozostaje mi nic innego, jak umrzeć".

Współpracownikom z zarządu Gminy Żydowskiej w ostatnim piśmie wyznał: "Byli u mnie Worthoff i towarzysze i zażądali przygotowania na jutro transportu dzieci. To dopełnia mój kielich goryczy, przecież nie mogę wydawać na śmierć bezbronne dzieci. Postanowiłem odejść. Nie traktujcie tego jako akt tchórzostwa względnie ucieczkę. Jestem bezsilny, serce mi pęka z żalu i litości, dłużej tego znieść nie mogę. Mój czyn wykaże wszystkim prawdę i może naprowadzi na właściwą drogę działania. Zdaję sobie sprawę, że zostawiam Wam ciężkie dziedzictwo".

Wieść o samobójstwie Czerniakowa rozeszła się natychmiast szerokim echem po getcie. W opinii naocznych świadków akcji likwidacyjnej getta oraz historyków Czerniaków był postacią tragiczną. Podkreśla się, że ciężar decydowania o losie współziomków przerósł prezesa warszawskiego Judenratu na tyle, że doprowadził go do samobójstwa.

W przedmowie do "Dziennika z getta warszawskiego" pisanego przez Czerniakowa od września 1939 r. do śmierci prof. Czesław Madajczyk pisał, że wspomniane zapiski są szczególnym świadectwem Holokaustu o charakterze autobiograficznym, z którego w pełni wyłania się tragizm ich autora. "Tego przedstawiciela społeczności żydowskiej uznanego za niegodnego traktowania jak człowieka cywilizowanego wyposażyli okupanci hitlerowscy w pewne akcesoria władzy, to on miał rozstrzygać, jak przetrwać umierając, jakim grupom dane będzie przeżyć, ocaleć" - przypomniał badacz historii III Rzeszy.

W "Dzienniku z getta warszawskiego" Mary Berg (Miriam Wattenberg) odnotowała, że ze względu na piastowaną funkcję w getcie życie Czerniakowa nie należało do łatwych. "Nigdy nie widziałam, żeby się uśmiechał, ale to całkiem zrozumiałe, jeśli się weźmie pod uwagę odpowiedzialność, jaka na nim spoczywa. Mieć codziennie do czynienia z Niemcami, a jednocześnie przyjmować skargi i zażalenia głodujących, zgorzkniałych i nieufnych ludzi - to doprawdy obowiązek nie do pozazdroszczenia. Wcale się nie dziwię, że jest taki ponury" - zapisała żydowska dziewczyna.

Krytycy Czerniakowa, m.in. Marek Edelman, wytykali mu, że był przeciwnikiem zbrojnego oporu wobec Niemców. "Do słabości Czerniakowa zaliczają historycy brak ingerencji w kontrasty socjalne, tolerowanie biegunowości w położeniu materialnym, zły dobór współpracowników oraz brak kontaktu z ruchem oporu skupionym w Żydowskiej Organizacji Bojowej, z lewicą gettową" - wyjaśniał prof. Madajczyk.

Postawę Czerniakowa w obliczu likwidacji stołecznego getta można porównać z zachowaniem wobec niemieckiego okupanta szefa łódzkiego Judenratu Chaima Rumkowskiego.

"70-letni starzec, człowiek o wybujałych ambicjach i trochę pomylony. Opowiadał cuda o getcie. Jest tam żydowskie państwo, mające 400 policjantów i 3 więzienia. Ma on ministerstwo spraw zagranicznych i wszelkie inne ministerstwa" - napisał o Rumkowskim żydowski historyk Emanuel Ringelblum, twórca tzw. Archiwum Ringelbluma. ("Kronika getta warszawskiego. Wrzesień 1939 - styczeń 1943")

Prezes łódzkiego getta oskarżany jest przez ocalałych z Zagłady Żydów o kolaborację z Niemcami. Według relacji świadków, nazywany "Chaimem Groźnym" lub "królem Chaimem I" Rumkowski przechadzał się po dzielnicy z pejczem i dopuszczał się przemocy fizycznej na Żydach. Odpowiadał za selekcję mieszkańców getta, którzy - na mocy decyzji władz niemieckich - mieli być przeznaczeni do transportu do obozów zagłady. Na pewną śmierć wysyłał przede wszystkim starców, ludzi schorowanych i dzieci, jako tych - którzy nie nadawali się do ekonomicznej eksploatacji przez Niemców.

Szczególnie złą sławę zyskał Rumkowski podczas tzw. wielkiej szpery - akcji przeprowadzonej przez żydowskich policjantów i niemieckich żandarmów w getcie w Łodzi w dniach 5-12 września 1942 r. Wówczas to prawie 16 tys. Żydów, w dużej mierze dzieci poniżej 10 lat, wywieziono do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem. W jednym z przemówień Rumkowski uzasadniał swoją postawę "wyższą koniecznością", troską o dobro innych, pracujących Żydów: "Ja muszę przeprowadzić tę krwawą operację. Muszę poświęcić członki, by ratować ciało. Muszę odebrać wam dzieci, bo inaczej inni zginą wraz z nimi" - mówił.

O moralnym zepsuciu Rumkowskiego przekonany był sam Czerniaków. "Jednostka dla niego nie egzystuje. Ma Sonderkommando do spraw rekwizycji. Zbiera brylanty i futra (...). Jest to samochwalec. Zarozumiały i głupi. Szkodliwy, bo wmawia władzom, że u niego jest dobrze" - pisał w dzienniku.

Dla tych, którzy usprawiedliwiają marionetkowe zachowanie Rumkowskiego wobec okupanta liczy się argument, że łódzkie getto przetrwało aż do sierpnia 1944 r., ponieważ przynosiło Niemcom zyski. Pozytywny obraz prezesa Rady Żydowskiej w Łodzi wyłania się z "Notatnika" prowadzonego przez jego osobistego sekretarza Szmula Rozensztajna.

Żydowska publicystka i myślicielka, twórczyni teorii totalitaryzmu Hannah Arendt w książce "Eichmann w Jerozolimie" napisała, że najbardziej niechlubny rozdział w historii Zagłady stanowi rola przywódców żydowskich, w tym m.in. właśnie Rumkowskiego, w unicestwieniu własnego narodu. Zwolennicy tej tezy podnoszą, że całkowicie podległe administracji niemieckiej Judenraty realizowały właściwie politykę okupanta, np. dzięki prowadzeniu systematycznej ewidencji ludności możliwe było wysłanie większej ilości Żydów na pewną śmierć do obozów zagłady.

Arendt podkreśliła jednak, że przeciwieństwem Rumkowskiego był Czerniaków, który, choć "nie był rabinem, tylko niewierzącym (...) nie zapomniał - jak widać - rabinackiej maksymy: 'Niechby cię zabili, lecz nie posuwaj się poza ustaloną granicę'".

Po samobójczej śmierci 23 lipca 1942 r. Czerniaków spoczął na cmentarzu żydowskim przy ul. Okopowej. Na jego grobie umieszczono fragmenty Księgi Ezechiela oraz utworu Cypriana Kamila Norwida "Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie".

"Czerniaków był niezwykłym człowiekiem, reprezentującym przed wojną środowisko Żydów zasymilowanych, rozmiłowanym w polskiej literaturze, znającym wiele dzieł Juliusza Słowackiego na pamięć; samemu piszącym wiersze (...). Nie godził się na współpracę z Niemcami za wszelką cenę. W obliczu tragicznej sytuacji miał odwagę powiedzieć 'nie'" - mówił PAP prof. Jacek Leociak z Centrum Badań nad Zagładą Żydów w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy