Dolnośląskie: Na terenie byłego niemieckiego obozu znaleziono szczątki 92 ofiar

​Szczątki 92 ofiar znaleziono podczas prac archeologicznych w Gross-Rosen, byłym niemieckim obozie śmierci z okresu drugiej wojny światowej. Prace są prowadzone w związku ze śledztwem IPN w sprawie zbrodni popełnionych na terenie obozu i jego podobozów.

Prace archeologiczne na terenie Gross-Rosen mają zakończyć się do poniedziałku (16 kwietnia 2018 r.). To trzeci etap wykopalisk. Po dwóch etapach IPN podał, że odnaleziono szczątki 64 ofiar, wiele dokumentów i rzeczy należących do więźniów.

"Do dziś przebadano 98 proc. obszaru szczeliny przeciwlotniczej, w której odkryto szczątki ludzkie. W trzecim etapie prac znaleziono zwłoki kolejnych 28 osób, a zatem łącznie w trakcie tych prac ujawniono szczątki 92 osób" - powiedział w piątek PAP naczelnik Oddziałowej Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu we Wrocławiu prok. Konrad Bieroń. 

Reklama

Odnalezione artefakty

Prokurator podkreślił, że podobnie jak w trakcie poprzednich etapów prac archeologicznych, także i teraz znaleziono artefakty z wyposażenia więźniów obozowych. To m.in. fragmenty ceramiki, kubki i miski.

"Znaleziono również metalowe skorodowane puszki zawierające granulat. Zachodziło podejrzenie, że mogą być to środki używane do dezynfekcji, w tym cyklon B" - powiedział prokurator. To znalezisko zostało zabezpieczone przez straż pożarną, która po analizie stwierdziła, że substancje znajdujące się w puszkach nie są już szkodliwe dla ludzi i środowiska. Prokurator poinformował, że znalezisko zostanie poddane dalszym badaniom, które określą dokładnie, jaka substancja znajduje się w puszkach.

Ludzkie szczątki w zbiorowej mogile

Ludzkie szczątki znalezione w zbiorowej mogile trafią do Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu. Tam zostaną przeprowadzone oględziny i sekcje zwłok. 

"Ustalona zostanie płeć, wiek i przyczyna śmierci, ewentualne inne urazy" - powiedział prokurator. Jak dodał, w trakcie prac archeologicznych nie znaleziono żadnych przedmiotów, które pozwalałyby na identyfikację narodowości ofiar.

Śledztwo IPN

Prokurator przypomniał, że śledztwo IPN prowadzone jest w sprawie zbrodni popełnionych w latach 1940-1945 przez funkcjonariuszy obozu koncentracyjnego Gross-Rosen i jego podobozów. Postępowanie dotyczy przestępstw popełnionych na więźniach przebywających w obozach i w czasie ich ewakuacji.

"Odkrycie tej mogiły jest tylko fragmentem tego śledztwa. Celem śledztwa jest ustalenie sprawców i tożsamości ofiar. W przypadku ofiar niezbędne będą porównawcze badania DNA. To - w tym przypadku - jest bardzo trudne" - mówił prokurator. Jak dodał, jeżeli prokuratura ustali, że któryś z funkcjonariuszy obozu żyje, to będzie zmierzać do postawienia mu zarzutów.

Relacja byłego więźnia Gross-Rosen

Zastępca dyrektora oddziału IPN we Wrocławiu dr Katarzyna Pawlak-Weiss, która wcześniej pracowała w Muzeum Gross-Rosen, w rozmowie z PAP powiedziała, że pierwsze informacje mówiące o tym, że na terenie obozu koncentracyjnego może znajdować się zbiorowa mogiła więźniów, otrzymała w 2007 r.

Była to relacja byłego więźnia Gross-Rosen pochodzenia belgijskiego, sprawującego funkcję lekarza obozowego. Muzeum otrzymało tę relację od pracownika departamentu ofiar drugiej wojny światowej w Brukseli. 

"W tej relacji było zaznaczone miejsce szczeliny przeciwlotniczej, w której miała znajdować się zbiorowa mogiła, wówczas jednak nie mogliśmy zlokalizować tego miejsca, ponieważ teren byłego obozu był zarośnięty drzewami i krzakami" - powiedziała dr Pawlak-Weiss.

Miejsce udało się zlokalizować w ubiegłym roku, po tym jak na tym terenie przeprowadzono prace porządkowe. "To było zaskakujące, bo przecież po wojnie w obozie byli Rosjanie, była też Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich i nie ma wzmianki o istnieniu tej mogiły" - mówiła wicedyrektor wrocławskiego oddziału IPN.

Wyjaśniła, że więzień pochodzenia belgijskiego, którego relacja posłużyła do odnalezienia mogiły, trafił do Gross-Rosen w październiku 1944 r. wraz z grupą tysiąca Belgów ze Strzelec Opolskich. "Byli to Belgowie aresztowani przez gestapo w Belgii w ramach akcji 'Noc i mgła'. Oni w Gross-Rosen mieszkali w skrajnych barakach, a umieralność w tej grupie była bardzo wysoka, ponieważ byli zmuszani do bardzo ciężkiej pracy" - powiedziała dr Pawlak-Weiss.

Autor relacji przeżył obóz. Według niego, w zbiorowej mogile mogło zostać pochowanych około 300 osób.

"On obliczył tę liczbę na podstawie tego ile osób z tysiąca Belgów, którzy trafili do Gross-Rosen przeżyło obóz. Nie wziął jednak pod uwagę tego, że część osób mogła umrzeć na przykład w trakcie transportu" - dodała wicedyrektor. Podkreśliła, że będą prowadzone dalsze badania historyczne dotyczące zbiorowej mogiły i wątków z nią związanych.

Obóz powstał w 1940 r. na terenie ówczesnej Rzeszy Niemieckiej w miejscowości Gross-Rosen, obecnie noszącej nazwę Rogoźnica, oddalonej 60 km od Wrocławia.

W 1944 r. nastąpiła rozbudowa obozu Gross-Rosen, powstały liczne filie, których liczbę szacuje się na ok. 100. Zlokalizowane były na terenie obecnego Dolnego Śląska, Sudetów i Ziemi Lubuskiej.

Całkowita ewakuacja obozu nastąpiła w początkach 1945 r., w obliczu zbliżającego się frontu. Miała ona tragiczny przebieg, bowiem z zimna, głodu, wycieńczenia oraz w egzekucjach zginęło tysiące więźniów. W obozie macierzystym i jego filiach więziono łącznie 125 tys. więźniów, głównie Polaków, Rosjan i Żydów. Pozbawiono w nim życia około 40 tys. osób.

Piotr Doczekalski

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy