Hufiec Walterowski ZHP

Jacek Kuroń brał czynny udział w przemianach harcerstwa po Październiku, będąc przywódcą jednego z nurtów ideowych, które starły się wtedy w sporze o to, jakie ma być odnowione – po okresie stalinowskim - harcerstwo. Przypomnijmy, że Związek Harcerstwa Polskiego, nawiązujący do tradycji przedwojennych i do okupacyjnych Szarych Szeregów, działał aktywnie w pierwszych latach po wojnie, ale w okresie stalinowskiego "przykręcania śruby" został w roku 1950 rozwiązany. Pewnego rodzaju jego kontynuacją była Organizacja Harcerska, lecz działająca w ramach mocno zideologizowanego, podporządkowanego władzom Związku Młodzieży Polskiej. Nie było w niej miejsca dla tradycyjnego harcerstwa – z jego silnym patriotyzmem i przywiązaniem do polskiej tradycji. Dlatego dopiero kiedy w okresie Października rozpadł się ZMP, możliwe stało się odbudowanie harcerstwa.

W 1956 r. do głosu doszły dwa nurty: Aleksandra Kamińskiego i Jacka Kuronia. Pierwszy, większościowy, nawiązywał do tradycyjnego, badden-powellowskiego harcerstwa (skautingu), był więc całkowitym zaprzeczeniem modelu z czasów Organizacji Harcerskiej ZMP. Jego najbardziej znanym reprezentantem był właśnie Aleksander Kamiński, autor kultowej książki "Kamienie na szaniec", opisującej bohaterstwo harcerzy Szarych Szeregów, a wydanej po raz pierwszy jeszcze podczas okupacji. Drugi, mniejszościowy, też chciał odnowy harcerstwa i też nie godził się na model OH. Jacek Kuroń, lider tego nurtu, opowiadał się za zbudowaniem harcerstwa w oparciu o model pedagogiczny Antona Makarenki, którego punktem ciężkości było wychowanie przez pracę w zespole dziecięcym - w tym wypadku w zastępie harcerskim. Ale Kuroń akceptował ideały komunistyczne, Kamiński zaś - nie.

Reklama

Początkowo przewagę w odnowionym Związku Harcerstwa Polskiego zyskali zwolennicy Kamińskiego. Z czasem jednak ich wpływy były ograniczane, a oni sami rugowani z szeregów organizacji. Ten proces następował równolegle do wycofywania się ekipy Władysława Gomułki z innych obietnic demokratyzacji, danych Polakom w okresie politycznego przesilenia w jesieni 1956 r. Zatem z czasem większą przychylność władz zyskiwał nurt reprezentowany przez Kuronia, który sam był członkiem PZPR i tak jak nadzorcy harcerstwa z partii rządzącej nie aprobował wychowawczego wpływu tradycyjnych polskich wzorców patriotycznych, w tym szczególnie silnego splotu polskości z katolicyzmem. W tym sensie Kuroń stał w tym sporze po stronie władz i obiektywnie przyczynił się do wyeliminowania z ZHP zwolenników tradycyjnego modelu. Zarazem jednak Jacek Kuroń - przez swój entuzjastyczny stosunek do spontanicznych działań oddolnych i przez elementy demokratyczne silnie obecne w jego modelu pracy harcerskiej - nie był na pewno prostym wykonawcą partyjnych zaleceń na terenie ZHP. Ale ten aspekt sprawy ujawni się dopiero później, podczas gdy najpierw z ZHP usunięto wpływy Aleksandra Kamińskiego i jego zwolenników, przy pomocy Kuronia.     

W styczniu 1957 roku została utworzona Walterowska Drużyna Instruktorów - czyli drużyna starszo-harcerska (jej drużynowym był Jacek Kuroń), która stała się bazą kadrową dla całego tego nurtu. Wkrótce, bo już  wrześniu tego samego roku, wyłania się z niej siedem drużyn "walterowskich", działających przy warszawskich szkołach. Są to już klasyczne drużyny młodszo-harcerskie (szeregowi harcerze są uczniami szkół podstawowych, jedynie kadra uczęszcza do szkół średnich). Harcerze - uczniowie szkół średnich, przeszkoleni w Walterowskiej Drużynie Instruktorów stali się kadrą dla siedmiu drużyn młodszo-harcerskich powstałych na jesieni 1957 r. Rok później pozycja Kuronia w ZHP (a zapewne także w PZPR) była już na tyle silna, że utworzono cały Hufiec Walterowski, wyodrębniony z Chorągwi Warszawskiej ZHP. Komendantem Hufca został Jacek Kuroń.  

Jakie cele stawiało sobie harcerstwo "walterowskie"? Z pewnością chodziło o wychowanie młodych ludzi na komunistów. Ale Jacek Kuroń dodawał: na ideowych komunistów. Ta różnica okazała się na koniec istotna.

Ideowym wzorcem dla "walterowców" był generał Karol Świerczewski- "Walter". Świerczewski to uczestnik Rewolucji Październikowej, komisarz polityczny w Armii Czerwonej, uczestnik wojny polsko-bolszewckiej po stronie sowieckiej, oficer sowieckiego wywiadu, dowódca brygady międzynarodowej w wojnie domowej w Hiszpanii, generał Armii Czerwonej. W 1943 r. skierowany do tworzących się w ZSRR jednostek Wojska Polskiego pod dowództwem płka Zygmunta Berlinga, od 1944 r, dowódca II Armii WP. Po wojnie wiceminister obrony narodowej w rządzie kierowanym przez komunistów. Zginął w 1947 r. w czasie gdy dokonywał inspekcji posterunków WOP pod Baligrodem, w zasadzce urządzonej przez UPA.

Generał "Walter" był więc przede wszystkim człowiekiem sowieckim, najpierw wrogiem Polski niepodległej, a po 1943 r. zwolennikiem stalinowskiej koncepcji Polski pro-sowieckiej. Jako dowódca słynął z brawury (częściowym jej wytłumaczeniem może być jego alkoholizm), ale takiej, która lekceważyła nie tylko bezpieczeństwo własne, ale i żołnierzy. Był też zawziętym stalinowcem, tępiącym podziemie post-AK-owskie (np. doradzając nie stosowanie prawa łaski wobec skazanych żołnierzy AK).

O ile można się zorientować z relacji byłych "walterowców" w osobie gen. Świerczewskiego czcili oni przede wszystkim człowieka ideowego i zawadiakę, mniej zwracając uwagę na jego postawę człowieka sowieckiego ergo przeciwnika Polski niepodległej. Niemniej - pośrednio - w ideologii drużyn "walterowskich" oddawano także hołd temu aspektowi postaci gen. Świerczewskiego. Z pewnością bowiem "walterowcy" byli internacjonalistami. Adam Michnik tak to wspominał:

"[...] ten nastrój komsomolskich idealistów, ten klimat uniwersalizmu i zbratania, tę pogardę dla niechęci na tle rasowym czy plemiennym - znam to wszystko, nałykałem się tego jako dzieciak w "walterowskim czerwonym harcerstwie" prowadzonym przez Jacka Kuronia.  [...] sam bez sentymentu nie umiem myśleć o tej gromadce chłopców i dziewcząt, która latem 1958 roku w czerwonych chustach, nawiedzała chłopskie zagrody, śpiewając piosenki po rosyjsku i żydowsku. Było w tym jakieś bezczelne wyzwanie rzucone potocznej mentalności, było też głębokie niezrozumienie pokaleczonej narodowej pamięci, ale była też i ta cudowna aura zbratania, dzięki której nikt z nas nie czuł się w tym gronie intruzem. Dwadzieścia pięć lat minęło od tamtych wakacji, a przecież wciąż wracam do nich pamięcią i ze smutkiem myślę, że nigdy potem nie miałem już tego poczucia bezpieczeństwa, tej pewności, że nikt nikomu nie rzuci w twarz: "ty wstrętny Żydzie!" [1].

W każdym razie wychowanie makarenkowskie to było uczenie do samodzielności poprzez współpracę w grupie rówieśniczej - zastępie harcerskim. U "walterowców" zastępy były dwupłciowe, inaczej niż w tradycyjnym harcerstwie. Współpracując w grupie, harcerki i harcerze uczyli się pomocy młodszym, oraz stopniowo - przejmowania coraz większej odpowiedzialności. Specialité de la maison "walterowców" były formy demokratyczne - w tym stopniu nieznane tradycyjnemu harcerstwu. Wszystkie decyzje przełożonych, za wyjątkiem tych które odnosiły się do bezpieczeństwa grupy, podlegały dyskusji i krytyce podwładnych. Ocenie podlegały też codzienne zachowania kolegów i koleżanek z zastępu i z drużyny. Niektórzy "walterowcy" widzieli w tym nadmierny kolektywizm, tłamszenie indywidualności. Tym niemniej powstałe po latach relacje historyczne byłych harcerzy [2] podkreślają, że uczestnictwo w tym ruchu było dla nich prawdziwą szkołą życia. Praktycznym tego dowodem mogłyby być dalsze losy byłych "walterowców",  spośród których wielu odznaczyło się w życiu zawodowym i politycznym. "Walterowcami" byli m. in.: Paweł Bąkowski, Seweryn Blumsztajn, Józef Chajn,  Jan Tomasz Gross, Anatol Lawina, Irena Lasota, Adam Michnik,  Robert Mroziewicz, Marta Petrusewicz, Aleksander Perski, Mirosław Sawicki, Andrzej Seweryn, Andrzej Topiński i Andrzej Titkow.

Jakkolwiek odległy był wzorzec "walterowskiego" wychowania od tradycyjnego polskiego modelu, był on też - może bardziej przez osobowość Jacka Kuronia, niż przez odwołania ideowe - niewygodny dla PZPR. Tacy młodzi komuniści, jakich wychowywał Kuroń, jawili się "władzy ludowej" jako - mimo wszystko - zbyt wyemancypowani z partyjno-państwowej kontroli. Dlatego nie dziwi, że po usunięciu z harcerstwa - także rękami Jacka Kuronia - wpływów skautingu, usunięto zeń również "walterowców". W grudniu 1961 Hufiec Walterowski zostaje rozwiązany.

Roman Graczyk

Przypisy:

[1] Adam Michnik, Ginąć odświętnie [w:] tegoż, Polskie pytania, Zeszyty Literackie, Paryż 1987, s. 228.

[2] Walterowcy. Wspomnienia, praca zborowa pod redakcją Małgorzaty Dehnel-Szyc i innych, Stowarzyszenie Gai i Jacka Kuroniów, Warszawa 2008.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy