Jak w PRL pamiętano II Rzeczpospolitą?

W PRL-u w wielu polskich domach pamięć o II Rzeczypospolitej była pozytywna - powiedział PAP historyk prof. Tomasz Gąsowski. "A im bardziej ten czarny obraz był malowany przez władzę i przez oficjalne środki przekazu, tym bardziej ta pamięć o przeszłości się tutaj wybielała" - dodał.

Zdaniem historyka prof. Tomasza Gąsowskiego, okres dwudziestolecia międzywojennego, czyli II Rzeczpospolitej, jest okresem wyjątkowym w dziejach Polski. "Mianowicie kiedy patrzymy już na nie (dwudziestolecie międzywojenne - PAP) z dalszego dystansu, (...) to możemy je postrzegać przede wszystkim jako pewną przerwę w długim paśmie zniewolenia, bądź całkowitego podbicia Polski i Polaków" - powiedział historyk.

W związku z tym "te dwadzieścia lat obrosło pewną legendą, która szczególnie okazała się żywotna w okresie późniejszym, czyli po drugiej wojnie światowej" - tłumaczył. Wtedy bowiem - jak mówił Gąsowski - "brakowało jakiegoś punktu, do którego Polacy myślący jednak o wolności, mogliby się odwołać". I dodał, że wtedy myślano i mówiono o II Rzeczpospolitej, chociaż nie pisano, bo "przez trzy przynajmniej dziesięciolecia PRL-u można było pisać tylko źle albo bardzo źle".

Reklama

Jak opowiadał historyk, w podręcznikach szkolnych czy akademickich opisy II Rzeczpospolitej były najczęściej skrótowe i negatywne. "Data 11-go listopada gdzieś się tam pojawiała, ale tylko w jednym kontekście - mianowicie, że za sprawą zwycięstwa wielkiej socjalistycznej rewolucji w Związku Radzieckim, czy w Rosji jeszcze wtedy, Polacy odzyskali Niepodległość"- wyjaśniał.

Z kolei "Józef Piłsudski pojawiał się jako ten, który wyprawiał się bić bolszewików, czyli brał udział w takiej antysocjalistycznej, antyradzieckiej, antyludowej koalicji"- mówił historyk.

Jednocześnie Gąsowski podkreślił, że "na przekór temu, w wielu polskich domach jednak pamięć o II Rzeczpospolitej była pozytywna, a im bardziej ten czarny obraz był malowany przez władzę i przez oficjalne środki przekazu, tym bardziej można powiedzieć, że ta pamięć o przeszłości się, jak gdyby, wybielała".

Historyk przypomniał, że dzień 11-go listopada w sferze publicznej nie był w żaden sposób obchodzony, a pamiętany był tam, gdzie "były jeszcze wtedy żywe, można nawet powiedzieć prężne, niewielkie skupiska ludzi, przede wszystkim żołnierzy czy legionistów Józefa Piłsudskiego".

Jak zaznaczył, tak było zwłaszcza w Krakowie "gdzie taki krąg pod przywództwem pułkownika Józefa Herzoga się zgromadził i ci ludzie w latach sześćdziesiątych, korzystając z wyraźniej opieki, patronatu kardynała Karola Wojtyły, mieli wolny wstęp do Katedry (Katedry Wawelskiej - PAP), do grobu marszałka (Piłsudskiego - PAP) właśnie 11-go listopada".

W ocenie Gąsowskiego taki moment zmiany w wymiarze publicznym nastąpił w okrągłą rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, w 1968 r. "Wtedy po raz pierwszy władze państwowe oddały hołd ludziom, którzy walczyli o niepodległą Polskę"- powiedział.

Jak opowiadał: "były składane wieńce przed Grobem Nieznanego Żołnierza, ukazało się nieco popularnych publikacji, (...) gdzie obok tych rosyjsko - bolszewickich zasług, pojawili się jednak Polacy, którzy też o tę niepodległość walczyli". I dodał, że nawet wspomniany był Piłsudski.

Historyk podkreślił, że w latach 70., zwłaszcza w ich drugiej połowie, w różnych częściach Polski zaczęły się rodzić grupy opozycyjne w stosunku do reżimu komunistycznego. "I te grupy między innymi charakteryzują się tym, że czczą nieuznawane i wymazywane ze zbiorowej pamięci święta narodowe, a więc 3-go maja oczywiście i 11-go listopada" - podkreślił.

"Od tego momentu, ta pamięć o II Rzeczpospolitej i o dniu, który został uznany w okresie międzywojennym za ten moment startu, moment narodzin, zaczyna być stopniowo przywracana także w kręgach młodzieży, w niektórych kręgach instruktorskich, harcerskich" - powiedział Gąsowski.

Jednocześnie stwierdził, że "ten właściwy przełom następuje wraz z wybuchem Solidarności, okresem jej legalnego funkcjonowania". Według historyka wtedy zaczyna się przywoływanie pamięci, podkreślanie przywiązania do tradycji, przywoływane są dwie konstytucje, a "niektórzy nawet stoją na stanowisku, że tak naprawdę nadal obowiązuje nas konstytucja z 1935 r. i tylko ona powinna być podstawą odradzającej się kiedyś niepodległości".

Jak opowiadał Gąsowski w stanie wojennym i okresie po stanie wojennym duże grupy ludzi w dużych ośrodkach miejskich w dzień 11-go listopada gromadziły się na mszach świętych. Historyk przywołał przykład Krakowa, gdzie nabożeństwa odbywały się w Katedrze Wawelskiej, po których uczestnicy ruszali w pochód do Grobu Nieznanego Żołnierza, a tam byli blokowani przez służby.

"Tak było już właściwie od roku 1981, a później niezależnie od temperatury, większe czy mniejsze grupy właśnie tego 11-go listopada, czy 3-go maja i 31-go sierpnia w sposób bardzo demonstracyjny manifestowały swoją niezgodę na ten system i niezgodę na zniewolenie Polaków" - powiedział historyk. I dodał: "tak się działo do roku 1989, później ta data i to święto zostało przywrócone oczywiście".

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy