Kapelan "żołnierzy wyklętych". Czy mógł ich uratować?

Był niezwykłym człowiekiem. Łączył w sobie entuzjazm młodego duszpasterza z rozwagą i spokojem dojrzałego, w pełni odpowiedzialnego za swoich wiernych kapłana. W wieku 34 lat stanął przed poważnym dylematem moralnym - z narażeniem życia służyć w lesie partyzantom, czy też pozostawić ich samych sobie, biorąc pod uwagę możliwość ich stopniowej demoralizacji. Ks. Gurgacz wybrał służbę kapelana i był tej decyzji wierny aż do śmierci.

Wszystkim doskonale znane są zdjęcia z okresu "Burzy" w 1944 r., kiedy to zgrupowani w duże oddziały żołnierze Armii Krajowej uczestniczą w polowych mszach świętych, odprawianych przez proboszczów pobliskich miejscowości lub zaprzysiężonych w AK kapelanów. Były to dla partyzantów wyjątkowe chwile. Mogli poczuć się prawdziwym podziemnym Wojskiem Polskim, które po latach okupacji wreszcie wywalczy upragnioną niepodległość Ojczyzny. Pobyt w oddziałach leśnych osób duchownych nie był jednak regułą i jedynie niektóre jednostki AK stale miały w swoich szeregach kapelanów. W większości przypadków księża odwiedzali leśne wojsko raz na jakiś czas - w celu wyspowiadania partyzantów i odprawienia mszy świętych. Zdarzało się też tak, że funkcja kapelana ograniczała się do tego, że akowcy zaglądali w nocy do plebanii i tam spotykali się z osobą duchowną, która służyła im swoimi radami. Na co dzień jednak nie zdradzała przed nikim swojej rzeczywistej roli.

Reklama

Kiedy na początku 1948 r. zdolny duszpasterz, utalentowany malarz, a jednocześnie kapłan katolicki i jezuita - ks. Władysław Gurgacz, zdecydował się wejść w skład oddziału partyzanckiego, jego sytuacja była o wiele trudniejsza od jego okupacyjnych poprzedników. Tak jak oni był zagrożony aresztowaniem - tym razem jednak nie przez przedstawicieli brunatnego totalitaryzmu lecz polskich zwolenników władzy komunistycznej, którym nie podobały się odważne, podważające idee marksizmu kazania młodego kapłana. Idąc do lasu nie mógł jednak liczyć, jak wcześniej akowscy kapelani, na rychły koniec wojny i zwycięstwo słusznej sprawy. Polska była już krajem spacyfikowanym. Komunistom udało się niemal doszczętnie rozbić działające w pojałtańskich granicach zbrojne podziemie, a po sfałszowanych wyborach ze stycznia 1947 r. zmarginalizowano też mikołajczykowskie Polskie Stronnictwo Ludowe. Ci, którzy pozostawali w konspiracji nie wierzyli w "łaskę" komunistów. Nie ujawniali się i nie składali broni licząc z jednej strony na wybuch III wojny światowej, z drugiej obawiając się śmierci w ubeckich kazamatach. Śmierci, która stała się także udziałem dzielnego kapłana, którego 14 września 1949 r. na dziedzińcu więzienia Montelupich w Krakowie zastrzelił więzienny kat.

Wyjątkowo trafnie istotę niepodległościowej działalności ks. Gurgacza scharakteryzował jego pierwszy biograf, ks. Stanisław Szymański: Nikt z przyjaciół czy znajomych o. Gurgacza nie przypuszczał nawet, że ten spokojny, zatopiony w Bogu człowiek, ten młody kapłan myślący tylko o zbawieniu dusz, stanie się partyzantem, że będzie się ukrywał po lasach i walczył o istnienie wielu ludzi, będących nad brzegiem rozpaczy, dlatego że w Ojczyźnie, którą ukochali, zapanowała obca przemoc. Dodawał jednocześnie: Przyłączył się do ludzi z lasu nie z chęci przygód, ani nie dlatego, że może znudziło mu się życie zakonne, lecz uczynił to po gruntownej rozwadze z miłości dla Boga i z miłości tych ludzi, dla których nie było miejsca w Ojczyźnie. On chciał być z nimi, gdy cierpieli, chciał ratować ich dusze i w warunkach tak trudnych wypełnić swoje kapłańskie powołanie.

Dawid Golik

Ks. Władysław Gurgacz  - kapelan "żołnierzy wyklętych"

- Dawid Golik, Filip Musiał, Władysław Gurgacz. Jezuita wyklęty, Wydawnictwo WAM, Kraków 2014.

uczestnicy: ks. Seweryn Wąsik SJ, dr Dawid Golik

prowadzenie: Roman Graczyk

czas i miejsce: 16 kwietnia 2014, Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Krakowie, ul. Rajska 1, sala nr 315, III piętro, godz. 18.00

założenia do dyskusji:

Postać księdza Gurgacza, kapelana Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowców, w ostatnich latach wychodzi z zapomnienia. Przez lata był zapomniany, ponieważ był niewygodny. Z oczywistych powodów - dla władzy komunistycznej, która skazała go na śmierć. W pewnym stopniu także dla zgromadzenia księży jezuitów, które w krytycznym momencie (w latach 1948-1949), lękając się represji wobec innych kapłanów, odcięło się od swego współbrata.

Ks. Władysław Gurgacz był kapłanem nietuzinkowym. Moralnym rygorystą, który wymaga od siebie maksimum tego, co mu nakazuje jego wiara. Ten wrażliwy i słabego zdrowia człowiek decyduje się pójść "do lasu", by towarzyszyć żołnierzom antykomunistycznego podziemia. Podejmuje tę decyzję w momencie, gdy perspektywy wywalczenia niepodległości Polski są już znikome. Głównym motywem jego decyzji jest troska o zbawienie wieczne tych młodych ludzi. Jezuita wie, że w warunkach partyzantki wystawieni są oni na liczne pokusy i uważa, że mocą swojego duszpasterskiego autorytetu potrafi ich ochronić od niejednego moralnego błędu.

Postanawia być z nimi aż do końca - i tak się, rzeczywiście dzieje. Schwytany przez UB wraz z kolegami z oddziału, zostaje osądzony w pokazowym procesie, skazany na śmierć i stracony.

Jaka była duchowość tego niezwykłego kapłana? Jaka była jego ewolucja? Jak postrzegał swoją misję polskiego księdza w czasach, gdy na Polsce zaciskała się obręcz totalitarnego zniewolenia?

O tym chcemy rozmawiać 16 kwietnia w Bibliotece przy Rajskiej.



INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy