Proces b. komendanta MO oskarżonego przez IPN

Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku rozpoczął się proces 83-letniego Sylwestra R., b. komendanta wojewódzkiego MO w tym mieście. IPN postawił mu zarzuty związane z działaniami państwa komunistycznego przeciwko opozycji w grudniu 1981 r.

Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku rozpoczął się proces 83-letniego Sylwestra R., b. komendanta wojewódzkiego MO w tym mieście. IPN postawił mu zarzuty związane z działaniami państwa komunistycznego przeciwko opozycji w grudniu 1981 r.

Pion śledczy IPN w Białymstoku zarzuca Sylwestrowi R. dokonanie 55 zbrodni komunistycznych, będących jednocześnie zbrodniami przeciwko ludzkości.

Oskarżył go o to, że w okresie od 13 do 16 grudnia 1981 r., jako funkcjonariusz państwa komunistycznego - komendant wojewódzki Milicji Obywatelskiej w Białymstoku - przekroczył swoje uprawnienia w ten sposób, że bezprawnie pozbawił wolności członków ówczesnych związków zawodowych, m.in. NSZZ "Solidarność", NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych.

Ich internowanie miało miejsce na mocy przepisów o wprowadzeniu stanu wojennego, które - jak wynika z ustaleń historycznych i orzecznictwa sądowego - jeszcze wtedy nie obowiązywały. Według IPN, było to poważne prześladowanie z powodu przynależności pokrzywdzonych do tych związków zawodowych.

Reklama

Kilka osób, których w grudniu 1981 roku dotknęły represje, ma w sprawie status oskarżycieli posiłkowych. Jedna z nich złożyła powództwo cywilne o 310 tys. zł zadośćuczynienia i 7,7 tys. zł odszkodowania od oskarżonego. Sąd zdecydował, że będzie rozpoznawane w tym samym procesie, co zarzuty karne.

Śledztwo Instytutu prowadzone było od 2005 roku, po zawiadomieniu złożonym przez Klub Więzionych i Represjonowanych w Białymstoku, który domagał się ścigania m.in. szefów białostockiej milicji i SB. Zdaniem tej organizacji, działali oni niezgodnie z prawem, dopuszczając do internowania działaczy opozycji w okresie stanu wojennego.

W śledztwie białostockiego oddziału IPN sprawdzane były okoliczności internowania działaczy opozycyjnych, dokonanego w Białymstoku i innych miejscowościach ówczesnej Białostocczyzny.

Sylwester R., według informacji z książki wydanej przez IPN "Twarze białostockiej bezpieki", pracę w UB rozpoczął w 1952 r., komendantem MO/szefem WUSW był w latach 1975-1990. Ze służby w milicji zwolniony został w 1990 r. Jak mówił na sali sądowej podczas podawania swoich danych, jest obecnie na rencie, ma pierwszą grupę inwalidzką.

Do zarzutów nie przyznaje się i odmawia składania wyjaśnień. W czwartek przed sądem przepraszał internowanych, "którzy ponieśli szkodę". - Nie czuję się winny, że przekroczyłem prawo. Byłem przekonany, że dekret o stanie wojennym jest zgodny z przepisami. Ja nie miałem żadnych wątpliwości, stąd moje nieprzyznanie się do zarzutów - powiedział Sylwester R.

Sąd wyznaczył pięć terminów kolejnych rozpraw w lutym, marcu i kwietniu na których zamierza przesłuchać kilkudziesięciu świadków, przede wszystkim żyjące osoby, które są wymienione w akcie oskarżenia jako poszkodowane lub członków ich rodzin.

Jedną z nich jest Jerzy Jamiołkowski, w tamtym czasie działacz Solidarności. Jak mówił w rozmowie z dziennikarzami, "już dawno" powinny być rozstrzygnięte tego typu sprawy.

- Z punktu widzenia prawa, było to ewidentne naruszenie (...). Już kilkanaście lat temu było wiadomo, że było to bezprawne - powiedział. I dodał, że zapoznając się z archiwaliami w IPN znalazł dokumenty, z których wynika, iż wniosek o jego internowanie (i nie tylko jego) był przygotowany już w listopadzie 1980 roku.

- Zasada polskiego prawa jest niczym biblijna: lepiej 99 winnych puścić, niż jednego niewinnego niesłusznie skierować przed oblicze sądu - mówił na rozprawie prokurator IPN Radosław Ignatiew, odnosząc się do zarzutu przewlekłości śledztwa, o czym mówił jeden z oskarżycieli posiłkowych.

I zaznaczył, że kluczowe dowody (chodzi o dokumenty dotyczące planowania i przeprowadzenia akcji wprowadzenia stanu wojennego na terenie ówczesnej Białostocczyzny) udało się odnaleźć dopiero dwa lata przed zakończeniem śledztwa. Dużo czasu zajęło też znalezienie wszystkich pokrzywdzonych (niektórych poszukiwano za granicą) czy materiałów z innych postępowań. Zaznaczył, że zarzuty postawione oskarżonemu nie przedawniają się.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: IPN
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy