Rzeź humańska. 350 lat temu Kozacy wymordowali tysiące Polaków i Żydów

350 lat temu, 21 czerwca 1768 r., w zdobytym przez kozackich buntowników Humaniu doszło do rzezi Polaków i Żydów uciekających do tego miasta z całej prawobrzeżnej Ukrainy. Zbrodnia pochłonęła tysiące ofiar. Wydarzenia tamtego roku wciąż są przedmiotem sporu polskich, rosyjskich i ukraińskich historyków.

W historii kontaktów polsko-ukraińskich zapisało się wiele wydarzeń, które po dziesięcioleciach lub wiekach stanowią zadrę we wzajemnych stosunkach. Skala niektórych z nich mimo upływu setek lat i świadomości zbrodni dokonywanych przez totalitaryzmy w XX wieku wciąż zadziwia skalą brutalności i metodami dokonywanych zbrodni. Jednym z wciąż poruszających wydarzeń jest zbrodnia, której dokonano w czerwcu 1768 r. w jednym z miast na kresach Rzeczypospolitej. Rzeź w Humaniu stała się w pamięci historycznej Polaków żyjących pod zaborami jedną z najstraszniejszych zbrodni, jakich dokonano w całej historii Polski. Dziś wydarzenia z czerwca 1768 r. są nieco zapomniane, znajdują się w cieniu innych strasznych wydarzeń, takich jak rzeź wołyńska. Podobnie jak ludobójstwo z 1943 r., tak zbrodnia w Humaniu jest oceniana różnie przez historyków z obu krajów.

Reklama

W 1768 r. w wielu rejonach Rzeczypospolitej panował chaos. Konfederaci barscy walczyli przeciwko ingerencji Rosji w sprawy polskie, do której pretekstem miały być zagrożone prawa polityczne dysydentów religijnych. Wyznający prawosławie ukraińscy chłopi po raz kolejny, podobnie jak w połowie XVII w., widzieli w Rosji obrończynię swojej wiary. Warto podkreślić, że należące do Polski ziemie Ukrainy już wcześniej były niespokojne. Już od lat trzydziestych w tym regionie grasowały bandy opryszków i hajdamaków. Największe z nich nazywano "watahami". W 1759 r. wataha pod dowództwem miejscowego watażki Iwana Bojczuka zajął i splądrował kilka miejscowości w województwie ruskim. Ostatecznie banda została rozbita przez oddział wojsk koronnych.

Zamęt panujący na Ukrainie podsycały pojawiające się plotki o okrucieństwach wojsk konfederackich. Z lewobrzeżnej Ukrainy napływali kozaccy ochotnicy chętni do wsparcia ewentualnego kolejnego powstania. Jednym z nich był kozak zaporoski Maksym Żeleźniak. W połowie kwietnia przekroczył Dniepr w okolicach Czechryna. W Chłodnym Jarze utworzył swój pierwszy kilkudziesięcioosobowy oddział i dokonał uroczystego poświęcenia broni. Podczas jarmarku w Medwiedówce wezwał miejscowe chłopstwo do buntu. Miejscowy pop został nakłoniony do odczytania sfałszowanego ukazu carycy Katarzyny II, tzw. złotej hramoty, w której władczyni miała obiecać ukraińskim chłopom wiele dobrodziejstw. Miała również wzywać do rozprawienia się z "Lachami", Żydami i duchowieństwem unickim. Żeleźniak został nominowany przywódcą buntu. Z Miedwiedówki skierował się na Żabotyń. Tam doszło do pierwszych mordów na Polakach i Żydach. Za Żeleźniakiem podążały coraz większe rzesze chłopstwa. Szlachta i Żydzi chronili się w większych miastach. Niestety załogi tych miast niemal nie istniały. Łupem chłopstwa padały puste dwory, kościoły katolickie i unickie oraz majątki żydowskie. Chodziło o wzbogacenie, lecz również wymazanie śladów kultury polskiej, których symbolami były dwory i kościoły.

Wreszcie największy oddział hajdamaków dowodzony przez Żeleźniaka skierował się na niebronione miasta, w których chronili się uchodźcy. W dobrach Lubomirskich na zamku Lisianka schronienie znalazło kilkuset Żydów i szlachta. Dowodzący obroną złożoną z milicji kozackiej zgodził się na otwarcie bram w zamian za oszczędzenie życia uchodźców. Był to fatalny w skutkach błąd. Niemal natychmiast rozpoczęła się rzeź obrońców i uciekinierów. W sąsiadującym z zamkiem kościołem franciszkanów na jednej belce powieszono księdza, psa i Żyda. Obok wypisano hasło: "Lach, Żyd i sobaka wse wira odnaka!" (Polak, Żyd i pies to jedna wiara). Szubienice z tym hasłem pojawiły się w również innych zdobytych miejscowościach i wzdłuż najważniejszych gościńców. Hasło to powróciło trzy wieki później w piosenkach śpiewanych przez członków UPA. Dowódcę wspomnianego wyżej zamku w Lisiance zakłuto pikami. Etymologia nazwy "koliszczyzna" nie jest w pełni jasna, ale prawdopodobnie pochodzi od okrzyku: "Koli! Koli!" ("kłuj"), który miał być słyszany podczas masowych mordów. 

Z Lisianki banda Żeleźniaka skierowała się na Humań, jedno z największych miast tej części Ukrainy, w którym skupiły się tysiące uciekinierów. Dotarli tam 20 czerwca. Dowodzący obroną miasta Rafał Mładanowicz wysłał do Żeleźniaka setnika kozackiego Iwana Gontę. Ten zdradził polskich obrońców i przeszedł na stronę Żeleźniaka, który rozpoczął błyskawiczny szturm miasta. Nieco dłużej broniła się grupka konfederatów barskich. W ciągu pierwszych minut od zdobycia miasta nic nie zapowiadało strasznych wydarzeń z kolejnych dni. Pierwszą ofiarą stał się sam Mładanowicz, którego zamordował Gonta, który był ojcem chrzestnym jego dzieci. Później rozpoczęto mordowanie tysięcy uciekinierów w kościołach i cerkwiach. "Okrucieństwo przekroczyło wszelkie granice. Ofiary przywiązywano do pala, bito, kłuto spisami, by na koniec dobić nożem lub wystrzałem z broni palnej. [...] W samej tylko synagodze poniosło śmierć około trzech tysięcy Żydów. Obcinano im ręce i uszy, a dobijali ich chłopi z pobliskich wsi. Wyciągano ich także z innych miejsc, gdzie usiłowali szukać schronienia, z piwnic, domów, a nawet rowów. Następnie gromadzono ich w jednym miejscu, gdzie do akcji przystępowały również kobiety, a podobno nawet i dzieci. Innych księży torturowano, żądając zdradzenia miejsca, gdzie zostały ukryte aparaty kościelne i szlacheckie depozyty" - pisał jeden ze świadków wydarzeń. Rzeź trwała do 24 czerwca. Nieznana jest dokładna liczba ofiar całej koliszczyzny i zbrodni w Humaniu. Zamordowanych zostało 100 do 200 tys. Polaków i Żydów. W Humaniu zginęło od 10 do 20 tys. osób. Dwa lata po stłumieniu powstania w Ukrainę uderzyła epidemia, która pochłonęła 80 proc. mieszkańców niektórych miast i 60 proc. mieszkańców wsi. Rzezie, represje po stłumieniu buntu i zaraza na dziesięciolecia wyludniły tę część ziem Ukrainy.

Chaos był początkowo tolerowany przez operujące w tym rejonie wojska rosyjskie walczące z konfederatami. Rosjanie przygotowywali się do wojny z Turcją. Zależało im więc na zapewnieniu spokoju na pograniczu z tym krajem, więc o interwencji zadecydowała wyprawa hajdamaków na Bałtę i Gołtę po tureckiej stronie granicy. Nie mogli także tolerować haseł autonomii lub niepodległego kraju Kozaków, ponieważ mogły one podburzać chłopów z rosyjskiej części Ukrainy. Z Rosjanami współpracował dowódca sił koronnych na Ukrainie i zwolennik króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, hetman wielki koronny Franciszek Ksawery Branicki. W nocy z 6 na 7 lipca w obozie pod Humaniem Rosjanie podstępem aresztowali Gontę i Żeleźniaka. Gontę przekazali Polakom, Żeleźniak i jego Zaporożcy pozostali w rękach Rosjan. Gonta został stracony w drugiej połowie lipca przez darcie pasów i poćwiartowanie. Żeleźniakowi obcięto nos i zesłano do Nerczyńska na Syberii. Akcją pacyfikacyjną dowodził kasztelan kijowski Józef Stępkowski, który zyskał sobie przydomek "Krwawy". W swojej siedzibie w Kodni koło Żytomierza podjął decyzję o wymordowaniu kilku tysięcy hajdamaków. "Oby cię nie ominęła święta Kodnia" - mówiono jeszcze przez lata w tej części Ukrainy. Jednym ze skutków powstania po stronie rosyjskiej była likwidacja wszelkich form autonomii kozackiej, w tym Siczy Zaporoskiej. Kozacy stali się żołnierzami imperium rosyjskiego. 

W 1790 r., a więc okresie uwalniania się Rzeczypospolitej spod kurateli rosyjskiej, Sejm Wielki powołał specjalną komisję do zbadania okoliczności powstania. "Bunt Żeleźniaka i Gonty wynikł z poduszczenia rządu rosyjskiego" - stwierdzili posłowie. Historiografia rosyjska wciąż sprzeciwia się hipotezom o prowokacji jako przyczynie buntu. Dla historyków ukraińskich bunt, podobnie jak inne powstania przeciwko Rzeczypospolitej, jest uważany za walkę narodowowyzwoleńczą. 

Powstanie zostało upamiętnione wierszem "Chłodny Jar" Tarasa Szewczenki. Ukraiński wieszcz pisał:

"W Jarze kiedyś hajdamacy
Swym taborem stali.
Szykowali samopały
I drzewce strugali.
[...]
Pełni jednej chęci -
Iść na wroga podstępnego,
Na wściekłego Lacha".

Jednocześnie jednak Szewczenko oskarżał hajdamaków oraz współczesne mu elity ukraińskie o wierność wobec cara, porównywanego przez niego z cesarzem Neronem. Dziś w miejscu spotkania hajdamaków w Chłodnym Jarze znajduje się pomnik. Polski wieszcz Juliusz Słowacki w poemacie "Beniowski" upamiętnił ofiary masakry:

"Czy nie wiesz o tym, że na Ukrainie
Zaczęła się rzeź i szlachty wyrżnięcie?
Pod święconymi nożami krew płynie;
Pop otwiera pierś, a chłop daje cięcie
W bijące serce. Cały naród ginie
Jak w zapalonym przez Boga okręcie".

Cytaty ze źródeł na podstawie artykułu Andrzeja Michalskiego "Ku pamięci i przestrodze. Relacja naocznego świadka księdza trynitarza brusiłowskiego z wydarzeń na Ukrainie w roku 1768" opublikowanego w "Scripta Historica" nr 21/2005

Michał Szukała (PAP)

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy