Sierpień 1988. Kiszczak grozi strajkującym

Latem 1988 r. Polskę ogarnęła kolejna fala strajków. Rozpoczął ją 15 sierpnia strajk w Kopalni Węgla Kamiennego "Manifest Lipcowy" w Jastrzębiu, gdzie górnicy obok postulatów ekonomicznych postawili żądanie legalizacji NSZZ "Solidarność" i utworzyli Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. 22 sierpnia protest rozpoczęły trójmiejskie Stocznia im. Lenina i Stocznia Północna, a także Huta Stalowa Wola.

W ciągu kilku dni na Śląsku strajk podjęło jeszcze kilkanaście innych kopalni, m.in. "Andaluzja", "Borynia", "Brzeszcze", "Jastrzębie", "Jaworzno", "Krupiński", "Morcinek", "Moszczenica",   "1 Maja", "XXX- lecia PRL" i "ZMP".

17 sierpnia strajk rozpoczął się również w Porcie Szczecińskim, w którym następnego dnia powstał MKS.

18 sierpnia protest rozpoczęli pracownicy szczecińskich zakładów komunikacyjnych.

Dwa dni później zastrajkował Port Północny w Gdańsku, a 22 sierpnia Stocznia im. Lenina i Stocznia Północna, a także Huta Stalowa Wola.

Reklama

Tego dnia w wystąpieniu telewizyjnym minister spraw wewnętrznych generał Czesław Kiszczak zagroził, iż w przypadku kontynuacji strajków wprowadzona zostanie godzina milicyjna oraz inne nadzwyczajne środki.

Prof. Antoni Dudek w książce "Reglamentowana Rewolucja. Rozkład dyktatury komunistycznej w Polsce 1988-1990", analizując ówczesne działania władz komunistycznych, stwierdza: "Wystąpienie Kiszczaka stanowiło jeden z rezultatów posiedzenia Komitetu Obrony Kraju, odbytego 20 sierpnia pod przewodnictwem Jaruzelskiego. W tym czasie trwała już zarządzona dzień wcześniej mobilizacja Rezerwowych Oddziałów Milicji Obywatelskiej, w ramach której do służby powołano ponad 12 tys. ludzi mających wspierać ewentualne działania ZOMO i Służby Bezpieczeństwa. Akcja ta stanowiła fragment przygotowań do stanu wyjątkowego rozpoczętych (...) rozkazem Kiszczaka z 29 kwietnia".

Z polecenia gen. Jaruzelskiego wojewodowie mieli przystąpić do przygotowań mających na celu militaryzację wybranych zakładów przemysłowych.

Prof. Dudek zwraca jednak uwagę na to, iż "Jaruzelski zaznaczył, że 'rozwiązania szczegółowe i tempo ich realizacji będą ustalane na bieżąco', co w praktyce oznaczało, że opcja stanu wyjątkowego stanowi jedynie alternatywę przygotowaną na wypadek niepowodzenia prób rozładowania kryzysu metodami politycznymi".

Położenie władz komplikowała postawa "swojego" Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych,  które  obawiając się utraty członków ostro krytykowało politykę gospodarczą rządu Zbigniewa Messnera.

Prof. Andrzej Paczkowski w książce "Pół wieku dziejów Polski 1939-1989" oceniając działania OPZZ pisze, iż: "Była to dodatkowa presja na ekipę Jaruzelskiego, a zarazem dogodna dla niej pomoc w próbach przekonania aparatu i aktywu partyjnego co do konieczności poczynienia ustępstw wobec opozycji". 

20 sierpnia, w trakcie narastającej fali strajków, doszło do spotkania pomiędzy sekretarzem KC Józefem Czyrkiem a przewodniczącym warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej Andrzejem Stelmachowskim, występującym z upoważnienia Episkopatu i Lecha Wałęsy. Rozmowy ze strony władz miały charakter sondażowy i dotyczyły "nawiązania dialogu" z umiarkowaną opozycją.

Następnego dnia gen. Jaruzelski na posiedzeniu zwołanego w nadzwyczajnym trybie Biura Politycznego przedstawił propozycję rozpoczęcia rozmów z Lechem Wałęsą.

Uzasadniając swoje stanowisko i odnosząc się do głosów nawołujących do siłowego opanowania zaistniałej w kraju sytuacji, m.in. I sekretarza KW PZPR w Warszawie Janusza Kubasiewicza, gen. Jaruzelski stwierdził: "Tow. Kubasiewicz mówił, że konieczne są działania, [dowodzące] że jesteśmy silni i zdecydowani. Jestem za tym, ale jak to zrobić, jak możemy tę siłę uruchomić i wyegzekwować. Pytanie kluczowe, ale w obciążenie należy wkalkulować ofiary, nawet przez kogoś <<zmajsterkowane>>. Musimy podjąć decyzję przy stosunku 51 do 49". 

Inicjatywę gen. Jaruzelskiego poparł prof. Władysław Baka, który tak oceniał ówczesne położenie: "(...) prognozy [są] niedobre, ryzyko rozlania się fali strajkowej duże. Rozwiązania siłowe mogą odwlec falę strajkową na kilka miesięcy. [...] Społeczeństwo nie zrozumiałoby władzy, która odrzuciła inicjatywę rozmów".

Z kolei gen. Kiszczak nawiązując do perspektywy rozmów z Wałęsą uprzedzał: "Partię do tego spotkania należy przygotować, administrację też, gdyż będzie to dla niej szokiem". 

Po wspomnianym posiedzeniu BP kontynuowano poufne rozmowy z przedstawicielami opozycji.

25 sierpnia Lech Wałęsa skierował do władz komunistycznych oświadczenie zawierające propozycje zagadnień, które miałyby być omawiane w trakcie rozmów. Wśród nich znalazła się sprawa legalizacji "Solidarności".

W odpowiedzi gen. Kiszczak przedstawił propozycję: "odbycia w możliwie najszybszym czasie spotkania z przedstawicielami różnorodnych środowisk społecznych i pracowniczych", które mogłoby "przybrać formę okrągłego stołu". Jednocześnie jednak zastrzegał, że wyklucza możliwość uczestnictwa w obradach "osób odrzucających porządek prawny i konstytucyjny PRL". 

28 sierpnia BP KC PZPR podjęło decyzję, iż oświadczenie Lecha Wałęsy może być uznane jako wstęp do podjęcia rozmów.

Do poufnego spotkania szefa MSW gen. Kiszczaka z przywódcą "Solidarności" Lechem Wałęsą doszło w Warszawie 31 sierpnia 1988 r. - w ósmą rocznicę podpisania Porozumień Gdańskich. Uczestniczyli w nim również bp Jerzy Dąbrowski i sekretarz KC Stanisław Ciosek.

Warunkiem rozpoczęcia rozmów na temat "okrągłego stołu", postawionym przez stronę rządową, było zakończenie fali strajków. 

W książce "Droga do wolności" Lech Wałęsa tak opisuje to historyczne spotkanie z gen. Kiszczakiem: "Oczywiście, nie byłem zadowolony, ale też nie mogłem zbytnio podskakiwać. Kilkanaście strajkujących zakładów to nie kilkaset, jak w sierpniu 1980, a generał powiedział bez ogródek, że i tak 'beton' partyjny próbuje torpedować każdą ofertę ugody z opozycją. Czułem, że mówi szczerze, lecz zastanawiałem się, jak spojrzę w oczy zarośniętym, czekającym z nadzieją stoczniowcom czy górnikom. Cóż z tego — myślałem — że racja moralna jest po ich stronie?". 

Działania Lecha Wałęsy doprowadziły do tego, iż w ciągu kilku dni strajki przerwano. "Po zakończeniu strajku w stoczni Gdańskiej - wspomina Wałęsa -  musiałem jeszcze odwiedzić Śląsk. Nasłuchałem się wtedy soczystych komentarzy od rozgoryczonych górników, ale 3 września 1988 protesty w kopalniach zostały wygaszone. Tego samego dnia przerwał także strajk ostatni bastion — Huta Stalowa Wola...". 

Oceniając wydarzenia sprzed 20 lat prof. Dudek pisze: "Rozpoczęcie rozmów z Wałęsą stanowiło dla ekipy Jaruzelskiego przełom psychologiczny, a zarazem wstęp do rezygnacji z forsowania rozwiązań siłowych, jakie selektywnie zastosowano podczas wiosennych strajków. Wprawdzie od kwietnia 1988 r. prowadzono w MSW i MON, ściśle tajne przygotowania do wprowadzenia stanu wyjątkowego, jednak z każdym miesiącem alternatywa siłowa stawała się coraz mniej prawdopodobna. Działo się tak nie tyle z powodu obaw przed reakcją opozycji, która wciąż była bardzo słaba, ile z racji postępującego rozkładu wewnętrznego samego aparatu władzy komunistycznej, który wydaje się jednym z najważniejszych, a równocześnie niedocenianych przyczyn upadku systemu".

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy