Stalingrad? Niemcy przegrały wojnę dużo wcześniej

To nie słynna bitwa o Stalingrad w 1943 roku zadecydowała o klęsce Niemiec w drugiej wojnie światowej. Według historyka Andrew Nagorskiego początkiem końca Trzeciej Rzeszy była porażka Wehrmachtu pod Moskwą w 1941 roku. Poniżej możecie przeczytać fragment wydanej właśnie książki "1941. Rok w którym Niemcy przegrały wojnę".

Operację "Tajfun" rozpoczęto 30 września 1941 roku (...). Generał Heinz Guderian, dowódca pancerny, który wcześniej bezskutecznie usiłował przekonać Adolfa Hitlera o konieczności uderzenia na Moskwę, otrzymał rozkaz poprowadzenia ofensywy z południa, gdzie jego oddziały zdołały już okrążyć Kijów, zadając Rosjanom ogromne straty i biorąc 665 tysięcy jeńców.

Wehrmacht stracił jednak kilka cennych tygodni, Guderian zaś nie był już tak pewny, że uderzenie na Moskwę się powiedzie. "Bitwa pod Kijowem była niewątpliwie wielkim sukcesem taktycznym", pisał. "Czy jednak ten sukces taktyczny będzie miał również doniosłe następstwa strategiczne, było nadal sprawą wątpliwą. Wszystko zależało od tego, czy Niemcom uda się jeszcze przed nastaniem zimy, a może nawet przed nadejściem jesiennych słot osiągnąć decydujący rezultat". Już w czasie bitwy o Kijów ulewne deszcze zmieniły niektóre nieutwardzone drogi w morze błota, co zapowiadało rosnące trudności, z jakimi musieli się mierzyć czołgiści generała wobec nieuchronnego pogarszania się pogody.

Reklama

Mimo to Guderian niezwłocznie wykonał rozkaz uderzenia na północ, ku Moskwie, wpierw uderzając na Orzeł. 2 października szef Sztabu Generalnego Wehrmachtu Franz Halder otrzymał meldunek Guderiana, że jego oddziały przełamały pozycje radzieckie i zbliżają się do miasta. "Operacja 'Tajfun' rozpoczęła się z rozmachem i robi dobre postępy", pisał Halder w dzienniku. Gdy nazajutrz czołgi Guderiana wjechały do Orła, miejscowe władze były całkowicie zaskoczo  ne - do tego stopnia, że w mieście tramwaje jeździły jak w normalny dzień. Pobocza wypełniały skrzynie ze zdemontowanymi maszynami i narzędziami z miejscowych fabryk, co oznaczało, że nie udało się wykonać rozkazu ewakuowania zakładów przemysłowych na wschód.

Wasilij Grossman, sławny korespondent wojenny gazety Armii Czerwonej "Krasnaja Zwiezda", wspominał znaczącą rozmowę ze swym wydawcą, po tym jak wrócił do Moskwy z podróży na front południowy. "Dlaczego nie pisaliście o bohaterskiej obronie Orła?", spytał redaktor. Odpowiedź Grossmana: "Dlatego, że nie było żadnej obrony Orła".

Ale trzy dni po zajęciu Orła oddziały Guderiana spotkała przykra niespodzianka. Zaatakowane przez radzieckie czołgi T-34 poniosły poważne straty. "Po raz pierwszy w jaskrawy sposób uwydatniła się wyższość rosyjskiego czołgu T-34", przyznał Guderian. Potwierdziło to też jego wcześniejsze podejrzenia, że Sowieci opracowywali czołg lepszy niż PzKpfw IV używany przez jego oddziały. By skutecznie zwalczać nowy radziecki wóz bojowy, załoga PzKpfw IV musiała znaleźć się za T-34 i trafi ć w kratownicę nad silnikiem, żeby wyeliminować go z akcji. Strzelając z innych stron, Niemcy mogli czołg jedynie uszkodzić, ale nie zniszczyć.

Niemieccy lotnicy posyłani na Moskwę także odkryli, jak dobrze stolica była przygotowana na ich przybycie... i jak radzieckie lotnictwo podniosło się po ogromnych początkowych stratach. Porucznik Richard Wernicke, który latał jednym z osławionych bombowców nurkujących Junkers Ju-87 Stuka, wspominał, jak bardzo zaskoczony był ścianą ognia, którą on i inni piloci napotykali, nurkując nad cele. "To było straszne: w powietrzu pełno było ołowiu, a strzelali bardzo celnie", mówił. "Nigdy wcześniej nie widzieliśmy czegoś podobnego". Pojawiły się też nowe radzieckie myśliwce, takie jak Jakowlew Jak-7, dodał. "Były bardzo niebezpieczne. Nawet nurkowały za nami".

Innym nieprzyjemnym odkryciem było dla Guderiana to, że nieprzerwane walki, najpierw na Ukrainie, teraz zaś w sercu Rosji, powodowały nieoczekiwanie wiele strat i wyczerpywały żołnierzy, ale także prowadziły do rozciągnięcia linii zaopatrzeniowych. Choć w oddziałach pancernych niekiedy brakowało żywności, generał szczególnie obawiał się zbliżającej się zmiany pogody i braku zimowego umundurowania. Wielokrotnie prosił o jego przysłanie, słyszał jednak, że jego żołnierze otrzymają, co trzeba, "we właściwym czasie" i że powinien zaprzestać słania "niepotrzebnych monitów". To samo dotyczyło apeli o dostawy niezamarzającego płynu do chłodnic. "(...) nie nadchodziła (...) odzież zimowa dla wojsk. Jej brak w ciągu następnych miesięcy stworzył ogromne trudności i naraził naszych żołnierzy na wiele cierpień, czemu przecież tak łatwo można było zapobiec". Podczas gdy żołnierze Guderiana i innych oddziałów cierpieli już wskutek ulewnych jesiennych deszczy i pierwszych mrozów, które nadeszły wcześnie nawet jak na rosyjskie standardy, żywioły najwyraźniej sprzysięgły się przeciwko niemu. "Generał Błoto i Generał Mróz służą Rosjanom", pisał radziecki korespondent wojenny Grossman.

Problem polegał na tym, że Hitler i wielu jego generałów wmówili sobie, iż pokonają Związek Radziecki przed nadejściem skrajnej pogody, wskutek czego nie byli przygotowani do prowadzenia wojny w zimie. Tak jak Stalin w pierwszych dniach najazdu, Hitler odpowiadał za wiele niepotrzebnych błędów, a jego żołnierze zaczynali płacić za nie cenę. Niemieckie siły nacierające na Moskwę nadal były wielkie i najczęściej odnosiły sukcesy, jednak nie były już niepowstrzymanym taranem, jak w pierwszych etapach ofensywy. Odczuwały ciężar tak szybkiego natarcia oraz - jak w przypadku Guderiana - szybkich zmian kierunków i celów ataku. Czekała je oto największa z dotychczasowych prób, a ich niepewność, czy są w stanie jej sprostać, rosła.

***

Polskie tłumaczenie książki Andrew Nagorskiego "1941. Rok w którym Niemcy przegrały wojnę" trafiło właśnie do księgarni.



materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy