Henryk Arctowski. Zbliżył Polsce Antarktydę

Zaliczał się do niemałej grupy ludzi, którzy pomimo obcego pochodzenia, byli stuprocentowymi Polakami. Henryk Arctowski przynależności narodowej nie traktował jak przywileju: bycie Polakiem uważał za honor, wymagający pracy nad sobą.

Potomek rodu, przybyłego w XVII w. do Polski z Wirtembergii, zapisany został w księgach metrykalnych jako Artzt - i był Artztem przez 22 lata życia (urodził się w 1871 r.). Rozpoczynając w 1893 pracę na uniwersytecie w Liege złożył wniosek o zmianę nazwiska - i od tego czasu znano go jako Arctowskiego.

Zatrudnienie w belgijskim mieście nie miało w sobie nic z przypadku. Urodzony w Warszawie młodzian, kształcący się w gimnazjum w Inowrocławiu, doznał takich szykan ze strony władz niemieckich, że po trzech latach wyjechał do Liege i tam sfinalizował naukę na szczeblu średnim, a także podjął studia wyższe. Kształcił się też w Paryżu; przez 5 lat zgłębiał tajniki matematyki, fizyki, geologii, chemii, geochemii, petrografii i mineralogii. Na uniwersytecie w Liege zajmował się głównie petrologią skał magmowych.

Reklama

Zainteresowania te sprawiły, iż w 1895 nawiązał kontakt z podróżnikiem Adrienem de Gerlache de Gomery, sposobiącym się do wyprawy morskiej na Antarktydę. Aby zwiększyć swą przydatność podczas naukowego rejsu, Arctowski poświęcił 2 lata na dodatkowe studia w Anglii, Belgii i Szwajcarii z zakresu geologii, oceanografii, meteorologii oraz glacjologii. Podczas rozpoczętej w 1897 r. wyprawy na statku "Belgica" odpowiadał za badania glacjologiczne, oceanograficzne, geologiczne i meteorologiczne. Udział w 15-miesięcznej podróży (zapisanej w historii jako pierwsze zimowanie w lodach antarktycznych) zaowocował mnóstwem materiałów badawczych, które naukowiec sukcesywnie publikował w renomowanych periodykach. Ważnym jego ustaleniem było udowodnienie, iż w przeszłości istniało połączenie Ameryki Południowej i Półwyspu Antarktycznego, a ponadto stworzenie mapy uwzględniającej głębokość podbiegunowych mórz - oraz opracowanie teorii falowego przesuwania się cyklonów. Innym plonem stało się opracowanie (i ogłoszenie, na kongresie w Dover w 1899 r.) "Projektu międzynarodowych badań Antarktydy". Na jego realizację trzeba było jednak czekać do 1910, do wypraw Roalda Amundsena i Roberta Scotta. Przygotowywana przez Arctowskiego w 1907 wyprawa belgijska nie doszła do skutku.

Po powrocie z krainy lodu badacz związał się z Królewskim Obserwatorium Belgijskim w Ukkle. W 1909 wyjechał do Stanów Zjednoczonych, wezwany na rozjemcę sporu o pierwszeństwo zdobycia bieguna północnego: czy honor ma przypaść Frederickowi Cookowi czy Robertowi Peary’emu (opowiedział się za tym ostatnim). Jego pobyt za oceanem wydłużył się do 1918 r. Arctowski kierował w tym czasie działem przyrodniczym Nowojorskiej Biblioteki Publicznej, prowadził badania nad zmianami klimatycznymi - i odbył też, w 1919, wyprawę na Spitsbergen i Lofoty na francuskim statku.

Ze Stanami Zjednoczonymi pożegnał się, kiedy Polska odzyskała niepodległość. Był rzeczoznawcą podczas rokowań wersalskich, potem zaś odrzucił oferowaną przez premiera Paderewskiego tekę ministra oświaty i wybrał pracę naukową na uniwersytecie we Lwowie (który, notabene, w 1912 nadał mu doktorat honoris causa). Stanął na czele tamtejszej katedry (przemianowanej później na instytut) geofizyki i meteorologii. Stanowisko to piastował do sierpnia 1939 r. - kiedy wyjechał na kongres Międzynarodowej Unii Geodezyjno-Geofizycznej do Waszyngtonu.

Wybuch wojny zrewidował wszelkie plany profesora. Nie mogąc wrócić do kraju, Arctowski przyjął obywatelstwo amerykańskie - i ofertę zatrudnienia w Smithsonian Institution (jednym z największych na świecie kompleksów muzealnych i ośrodków edukacyjno-badawczych). Prowadził w nim badania promieniowania słonecznego, a przede wszystkim zmian stałej słonecznej i ich wpływu na zmiany pogody. Z pracy odszedł, wskutek pogarszającego się stanu zdrowia, w 1950; zmarł 8 lat później. Zgodnie z zapisanym w testamencie życzeniem, pochowany został w ojczyźnie, na cmentarzu Wojskowym na Powązkach.

(wald)

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy