Kim był "najgroźniejszy agitator sprawy polskiej"?

Postać Harro Harringa, który ze względu na ogromny szacunek dla Polski przyjął nazwisko Kazimirowicz, to gotowy scenariusz na kostiumowy film szpiegowsko-przygodowy. Dlaczego osoba duńskiego pisarza i XIX-wiecznego bojownika o wolność w Polsce jest wciąż anonimowa, rozmawiamy z doktor Krystyną Szayną-Dec, autorką biografii Harringa "Najgroźniejszy agitator sprawy polskiej. Awanturniczy żywot Harro Harringa Kazimirowicza, poety, bojownika o wolność, Polaka z wyboru".

Artur Wroblewski, Interia: W jaki sposób natrafiła pani na historię Harro Harringa?

Dr Krystyna Szayna-Dec: Stało się to z racji mojego zawodu. Jestem germanistką i na osobę Harro Harringa trafiłam czytając książkę Karla Dedeciusa, najwybitniejszego niemieckiego tłumacza literatury polskiej na język niemiecki. W "Posłannictwie książek" Dedecius zajmuje się niemieckimi i niemieckojęzycznymi poetami, którzy w swej twórczości pisali także o Powstaniu Listopadowym i Wielkiej Emigracji popowstaniowej. Wśród wielu nazwisk, które były mi znane, znalazło się nazwisko Harro Harringa i wiersz jego autorstwa poświęcony przywódcy spisku podchorążych Piotrowi Wysockiemu. Zaskoczyło mnie to, że nie wiedziałam kim jest Harro Harring, a on, obcokrajowiec, znał Wysockiego. Zaczęłam szukać. Kiedy rozpoczęłam pracę nad życiem i twórczością Harringa, to do kogokolwiek się zwracałam, czy to do historyków czy historyków literatury, naprawdę nikt tego nazwiska nie znał. I nie mówię tu wyłącznie o polskich naukowcach, ale również niemieckich. Nazwiska Harringa nie było w encyklopediach czy nawet historycznych czy literackich leksykonach. Natomiast w internecie znalazłam wzmiankę o Towarzystwie Harro Harringa, które istniało w Szlezwiku-Holsztynie. Postanowiłam tam pojechać i na miejscu, w Szlezwiku-Holsztynie, skontaktowałam się z osobami z Towarzystwa, pielęgnującymi pamięć o osobie Harro Harringa i jego twórczości. Dzięki temu dotarłam do kilku archiwów, zwłaszcza archiwum w Kilonii miało sporo dokumentów dotyczących Harro Harringa. Problem w tym, że choć Harring dużo pisał, to pozostało po nim niewiele. Wszystkie jego dzieła były systemowo i systematycznie niszczone przez polskich zaborców, a więc mocarstwa trzęsące Europą po Kongresie Wiedeńskim: Rosję, Prusy i Austrię oraz posłuszne im państwa. Polskich źródeł na jego temat nie znalazłam, wyłącznie niemieckie, choć Harring był przecież bardziej Duńczykiem, pochodził z  Północnej Fryzji, która wtedy (do roku 1864) należała do Danii. 

Reklama

Jak długo badała pani jego postać?

- Zajęło mi to dziesięć lat. Zaczęłam w 2008 roku.

Dlaczego osoba Harro Harringa jest anonimowa w Polsce? Przecież bardzo interesujemy się losami obcokrajowców zakochanych w Polsce?

- Po Powstaniu Listopadowym i w czasie Wielkiej Emigracji w Europie pojawiła się fala solidarności z Polską, doceniano zryw wyzwoleńczy i bohaterstwo Polaków. Na gestach jednak to się kończyło, o co zresztą Harring miał ogromne pretensje zarówno do narodu niemieckiego, z którym wówczas się identyfikował, jak i w ogóle do zachodnich Europejczyków, a w szczególności do Francuzów, mając w pamięci zaufanie Polaków, jakim obdarzyli cesarza Napoleona. A dlaczego nie ma o nim wzmianek, dlaczego w Polsce jest anonimowy? Wszelkie informacje o nim były przez rosyjskiego zaborcę niszczone. Po ucieczce Harringa z Królestwa Polskiego, a de facto po dezercji z carskiego wojska, wysłano za nim rosyjski list gończy, wskutek czego Harring znalazł się na "czarnej liście" policji politycznej w całej Europie. Taką moc miała w metternichowskiej Europie carska tajna policja. List gończy, za dezerterem z carskiej armii, obowiązywał prawie we wszystkich krajach Starego Kontynentu. Był więc Harro Harring dziesiątki razy aresztowany w różnych krajach europejskich, ale na szczęście nie odesłano go Rosjanom, zawsze się ktoś za nim ujmował i ostatecznie zwalniano go z więzienia, jednak zwykle wydalając jednocześnie poza granice kraju. Bez wątpienia wpływ na tak "łagodne" traktowanie miał fakt, że przed przyjazdem do Warszawy Harro Harring był w Europie znaną postacią. Jego sztuki grywano na największych europejskich scenach, między innymi w Monachium, Pradze czy w Budapeszcie. Więcej, w cesarskim Wiedniu miał stanowisko dramaturga dworskiego, co świadczyło o jego pozycji i uznaniu dla jego twórczości. Nie uchroniło go to jednak od aresztowań, w trakcie których rekwirowano także jego dzieła. Nie chodziło o to, by unicestwić Harringa. Celem było unicestwienie jego twórczości, uważanej za polityczną. W konsekwencji jego dzieła nie były wydawane często, chociaż ze względu na rozgłos i nazwisko Harringa, wydawcy chcieli je publikować. Za to groziła im jednak kara finansowa albo nawet więzienie. Z tego powodu wydawano jego dzieła często jako książki "autora nieznanego". W ten sposób publikował je na przykład, sprzyjający Harringowi, słynny niemiecki wydawca Anton Philipp Reclam. Dzięki temu jego książki docierały do ludzi, a wtajemniczeni wiedzieli, kim jest autor. Harring dużo też wydawał własnym sumptem. Część z tych książek wysyłał przyjaciołom i w ten sposób uchowało się kilka egzemplarzy, bo nie zostały skonfiskowane przez cenzurę wraz z całym nakładem. Wiele utworów pisał od początku po raz drugi, bo często rekwirowano rękopisy. Ta są właśnie powody, iż brak jest jego śladów w Polsce. Zostały wymazane przez zaborców.

W jaki sposób i dlaczego Harro Harring trafił do Polski?

- Zakochał się w arystokratce o polskich korzeniach, która mieszkała w Pradze. Niestety, ze względu na pochodzenie, nie mógł się z nią oficjalnie związać, ponieważ sam pochodził z rodziny chłopskiej. Bogatej i światłej, w jego domu czytano prasę i książki, ale jednak chłopskiej. Jedyną możliwość awansu społecznego dawało Harringowi zdobycie stopnia oficerskiego na wojnie. Miał już doświadczenie wojenne, ponieważ w 1822 roku walczył w powstaniu greckim przeciwko Turkom, gdzie zresztą poznał Byrona. Tymczasem w 1827 roku carska propaganda rozgłaszała w całej Europie wezwanie do walki z uciskającą naród grecki Turcją. A "miłujące wolność" - jak to podawała kłamliwie rosyjska propaganda - Imperium Rosyjskie chciało pójść Grekom na ratunek. Harring zgłosił się jako ochotnik. Ostatecznie z jego wyprawy "na Turcję" nic nie wyszło, ale carski namiestnik w Polsce, wielki książę Konstanty, który znał i podziwiał twórczość Harringa, zapragnął go mieć w szeregach swojej gwardii przybocznej. Jak później stwierdził Harring, znalazł się w "samym gnieździe zła". W ten sposób trafił do Warszawy, gdzie przebywał przez dwa lata. Jak wspominał, była to dla jego duszy najcięższa niewola. Nie mógł zdobyć się otwarcie na krytykę stosunków panujących w carskim Królestwie Polskim, ponieważ groziło to zesłaniem na Syberię, co spotkało kilkunastu jego polskich kolegów z korpusu oficerskiego. Harring potajemnie pisał, a co napisał chciał jak najprędzej wydać. Zaczął więc myśleć o ucieczce z Warszawy. Doszło nawet do sytuacji, że najprawdopodobniej z premedytacją spadł z konia i zranił się, by tylko zdobyć zwolnienie z wojska. Jednak wielki książę Konstanty nawet o tym nie myślał. Wręcz przeciwnie, odwiedzał osobiście poturbowanego Harringa i przekonywał go, by spokojnie dochodził do siebie, a służba na niego poczeka. Z carskiej armii nie było możliwości odwrotu. Co gorsza, zaproponowano mu wówczas - za wysoką gażę -  pracę szpiega, chciano wykorzystać jego znajomość wielu języków obcych oraz osobiste znajomości na europejskich dworach, które zawarł wcześniej będąc znanym poeta i dramaturgiem. Ta propozycja była nie do zaakceptowania, skończyło się więc ostatecznie udaną ucieczką z Królestwa Polskiego.    

Harro Harring Polskę opisał w dwu trzytomowych książkach: "Pamiętnik o Polsce pod rosyjskim panowaniem", i w również trzytomowej powieści "Polak". Jaki jest obraz Polski i naszego narodu w tych dziełach?

- Harring był wielkim apologetą Polaków, zresztą wystarczy przeczytać wiersz "Szlachetny Polak Piotr Wysocki". Utożsamiał się z cierpieniem zniewolonego szlachetnego narodu polskiego. Jednocześnie, jako człowiek z zewnątrz, dostrzegał również inną stronę polskiego narodu, a więc tych, którzy za zdradę czerpali korzyści od rosyjskiego zaborcy. Dostrzegał lokajstwo i sprzedajność niektórych Polaków, bardzo go to bolało. We wstrząsających słowach pisał w wierszu:

"Widziałem kraj buntem wzbierający,

Kraj pachołków,

Gdzie władza w nikczemnym gwałcie się pławi.

Łotrów na tronach widziałem

i ludzi szlachetnych

Jak niewolników głodem przymierających".

Taki był według niego obraz Rosji, ale też Warszawy. Tych "pachołków" i "łotrów na tronach" piętnował całe życie. Jak widać, Polska opisywana przez Harringa nie była krajem wyłącznie ludzi "szlachetnych", ale też "pachołków". Bardzo nad tym ubolewał.

Jak w ówczesnej Europie przyjmowano książki Harringa o Polsce?

- Był spory odzew, o czym świadczy fakt, że na jego dzieła był abonament i ludzie zapisywali się. Więcej, czytanie książek Harringa groziło sankcjami karnymi, mimo tego ludzie ryzykowali. Udokumentowany jest fakt, że trzy osoby aresztowane posiadające ulotki z wierszem Harringa, spędziły po kilka lat w twierdzy. Bez wątpienia jego książki były opiniotwórcze, zresztą nie tylko w Europie, ale również w Ameryce. Harring sam tłumaczył swoje dzieła na język angielski.

O sprawę polską walczył piórem, bo nie udało mu się walczyć szablą. Dlaczego Harring nie wziął udziału w Powstaniu Listopadowym?

- Po ucieczce z Królestwa Polskiego powrót do Warszawy był niemożliwy. Krążył przecież za nim list gończy, a granica Kongresówki obstawiona była przez kozackie kordony. Organizatorzy powstania, którzy zresztą umożliwili mu ucieczkę w czerwcu 1830 roku, poprosili go, by o sprawę polską walczył w Europie właśnie piórem. I rzeczywiście tak było. Harring pisał utwory wierszem i prozą poświęcone Polsce, tworzył odezwy. Skontaktował i zintegrował się z polską emigracją w Szwajcarii, ponieważ w tym kraju carskie macki nie były tak silne jak w innych państwach, co ostatecznie i tak nie uchroniło go przed wydaleniem i zakazem powrotu do Szwajcarii. W czasie pobytu w tym kraju włączył się w działalność polskiej emigracji, między innymi wygłaszał płomienne mowy na wiecach dotyczących sprawy Polski. Ale nie tylko. Wraz z Janem Pawłem Lelewelem, bratem Joachima Lelewela, planował napaść na jeden z arsenałów w celu zdobycia broni dla powstańców. Ostatecznie z tego nic nie wyszło. Od Joachima Lelewela otrzymał list dziękczynny za swoją działalność dla Polski napisany w imieniu całej polskiej emigracji.

Czy Harringa można określić "zawodowym rewolucjonistą"?

- W pewnym sensie tak, chociaż to określenie ma negatywne konotacje. Tymczasem Harringowi nie chodziło o rewolucję dla rewolucji, nie był też osobą, która nie potrafiła się odnaleźć w sytuacji pokojowej, osobą stworzoną do życia w konflikcie. On walczył o wolność z prawdziwego wewnętrznego przekonania. Chciał służyć dobrej sprawie. A dobrą sprawą była wolność. Uważał, że wszelkim jej zaprzeczeniom i ograniczeniom należało się sprzeciwiać i walczyć.

Działalność i poglądy Harringa zwróciły uwagę Karola Marksa. Jakie były relacje Harringa z rodzącym się wówczas ruchem komunistycznym?

- Był przeciwnikiem komunizmu. Na okładkach książek Harring umieszczał hasło: "Wolność, równość, humanizm". Dlaczego nie "Wolność, równość, braterstwo"? Uważał bowiem, że wolni ludzie są braćmi i z tego powodu nie ma sensu powtarzać "braterstwa". Zresztą hasło "Ludzie wolni są braćmi" to hasło Legionów Dąbrowskiego. Wracając do stosunku Harringa do komunizmu, to niesamowitym jest fakt, że w połowie XIX wieku, na kilkadziesiąt lat przed wybuchem rewolucji październikowej, stwierdził przewidując, iż największym nieszczęściem dla ludzkości byłoby połączenie ideologii Karola Marksa z rosyjskim despotyzmem. To niesamowite, że w ten sposób i tak wcześnie dostrzegł grozę komunizmu i trafnie ją zdiagnozował. Jednocześnie Harro Harring, jako republikanin i demokrata, upominał się o prawa robotników. W jednej ze swoich publikacji opisał upadek ruchów robotniczych spowodowany machinacjami komunistów. Wypunktował bałamutność ideologii marksistowskiej. Ten tekst bardzo dotknął Karola Marksa, który w rewanżu napisał paszkwil na Harringa.   

Jego ostatni tekst publicystyczny nosił tytuł "Do wrogów Polski". Kogo uznawał za wrogów naszego kraju i co znalazło się w tym tekście?

- W tym tekście napisanym w języku angielskim znajdziemy wygrażanie pięścią Rosjanom:

"Wy kaci Polski, splamieni krwi rozlewem,

bohaterskiego narodu mordercy..."

To były jego ostanie słowa jako publicysty.

Harring zakończył życie w sposób dramatyczny. Są dwie wersje jego śmierci: popełnił samobójstwo wbijając sobie sztylet w pierś, druga mówi o otruciu się fosforem z zapałek.

- Jedna i druga jest prawdziwa. Otrucie się fosforem było przygotowaniem, później wbił sobie sztylet w pierś w której nota bene, w sercu, przez 34 lata nosił kulę z pojedynku. Co go sprowokowało do tak dramatycznego czynu? Niektórzy badający jego życie twierdzą, że Harring pod koniec życia cierpiał na manię prześladowczą. Zapewne nie bez wpływu na jego kondycję psychiczną było życie w warunkach ciągłej inwigilacji. On się po prostu stale obawiał grożącej mu ekstradycji do Rosji i carskich agentów, którzy krążyli za nim po całej Europie. Wiadomo też, że bał się śmierci głodowej, bo przez większość życia egzystował w bardzo nędznych warunkach.   

Ponoć mowa pożegnalna na jego pogrzebie wygłoszona została w języku polskim. Czy to prawda?

- Były dwie mowy. Jedna po francusku, druga po polsku. Ale kto ją wygłosił? Nie dotarłam w archiwach do nazwisk. Jednak fakt o mowie w języku polskim, który podały lokalne gazety, świadczy o tym, że Polacy byli z nim do samego końca. Zresztą on całe życie był z Polakami. Podróżując po Europie prosił, by wszelką korespondencję kierować do Londynu do niejakiego "Jablonsky'ego". Nie mam wątpliwości, że był to jego zaufany przyjaciel z czasów warszawskich. I jeszcze przybrane nazwisko - Kazimirowicz. Nie wiem dlaczego akurat takie. Na pewno dla Harringa brzmiało ono bardzo po polsku.

W tytule książki określiła pani Harringa jako "najgroźniejszego agitatora sprawy polskiej".

- To nie jest moje określenie. Pochodzi z niemieckiej gazety. 20 lat temu obchodzono dwusetną rocznicę urodzin Harringa i w jednym ze wspominkowych artykułów tak go właśnie określono. Moim zdaniem - bardzo celnie. 


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy