Listopad 1918: Klęska Niemiec, powstanie Polski. Dlaczego nie było szans na dobre relacje?

Między rokiem 1914 a 1918 niemiecki świat wywrócił się do góry nogami. Butne i ekspansywne cesarstwo zaznało goryczy porażki, a na wschodnich rubieżach upadłej i pognębionej II Rzeszy wyrosła niepodległa II Rzeczpospolita. Niemiecka duma została dotknięta do żywego, polski entuzjazm wobec sukcesu niepodległości na lata przyćmił realną ocenę siły zachodniego sąsiada.

W sierpniu 1915 r. wojska niemieckie wkroczyły do Warszawy, a posuwając się za słabnącą armią carską, niemiecki walec wojenny wtoczył się w następnych miesiącach na Polesie i Wołyń.

Pod niemiecką okupacją znalazły się wszystkie rdzennie polskie obszary, doliczając do tego Galicję i Lubelszczyznę, znajdujące się we władaniu Austrii.

Aktem 5 Listopada 1916 r. cesarze w Berlinie i Wiedniu obiecywali powołanie pod swoim protektoratem Królestwa Polskiego, w grudniu utworzyli Tymczasową Radę Stanu, a we wrześniu 1917 r. Radę Regencyjną - jako kolegialną namiastkę przyszłej głowy państwa. Niemiecka Mitteleuropa pochłaniała Polskę.

Reklama

W tym czasie Józef Piłsudski był już niemieckim więźniem, osadzonym w twierdzy magdeburskiej, jego Legiony zostały zlikwidowane, a legioniści wcieleni do armii austriackiej i Polnische Wehrmacht.

Minęło kilkanaście miesięcy, gdy jesienią 1918 r. Niemcy kapitulowały, Piłsudski obejmował władzę niepodległej Polski, a nieistniejące od 123 lat państwo sięgało po Wielkopolskę, Pomorze i Śląsk.

Co zaszło w latach I wojny światowej między Polakami i Niemcami, z jakimi uprzedzeniami i rachunkami wyszliśmy z tego konfliktu - o tym pisze prof. Jerzy Kochanowski w artykule zamieszczonym w 81 numerze kwartalnika "Karta", do którego przeczytania zachęcamy.

Gra z okupantem. Polacy i Niemcy w I wojnie światowej

Księżnej Marii Lubomirskiej przyszło się srogo zawieść, gdyż aresztowanie było największą przysługą, jaką Niemcy mogli ofiarować Piłsudskiemu. Zdejmowało z niego odium polityka współpracującego z (wyraźnie już przegrywającymi wojnę) Berlinem i Wiedniem. Dla Polaków stawał się on wręcz symbolem walki ze znienawidzonymi Prusakami i - ich ofiarą.

Izolacja w magdeburskiej twierdzy (w całkiem niezłych warunkach, o czym oczywiście polska opinia publiczna nie wiedziała) pogłębiła legendę Komendanta i uwiarygodniła jako polityka, pozwalając odegrać jesienią 1918 rolę "męża opatrznościowego", w żaden sposób nieuwikłanego w wypadki, w które obfitował ten rok.

Bolszewicy po udanym listopadowym przewrocie potrzebowali - nawet za cenę separatystycznego pokoju i upokarzających strat terytorialnych - wytchnienia. W grudniu 1917 ich przedstawiciele zasiedli w Brześciu nad Bugiem do rozmów z delegatami wrogich państw.

Do rozmów przystąpili nie tylko Niemcy, Austriacy czy Węgrzy, ale również Turcy, Bułgarzy i Ukraińcy, zabrakło natomiast choćby jednego Polaka. Powołany przez Radę Regencyjną, swoistą zbiorową "głowę państwa" (Aleksander Kakowski, Zdzisław Lubomirski, Józef Ostrowski), rząd Jana Kucharzewskiego domagał się uczestnictwa w rokowaniach, zarówno z powodów prestiżowych, jak pragnąc chronić odradzający się kraj przed spodziewanymi, krzywdzącymi decyzjami.

Berlin odmówił, podając jako pretekst fakt uczestnictwa tylko państw biorących czynny udział w wojnie. Obawy polskich polityków były uzasadnione.

9 lutego 1918 Niemcy i Austria podpisały z Ukrainą, która 20 listopada 1917 proklamowała niepodległość (jako Ukraińska Republika Ludowa), traktat oddający jej - za obietnicę dostaw żywności i węgla - Chełmszczyznę i część Podlasia. Doprowadziło to Polaków do wściekłości.

Rząd Kucharzewskiego demonstracyjnie ustąpił. Przez kraj przetoczyła się fala strajków i demonstracji, nieraz krwawo tłumionych, zaś pogrzeby stawały się okazją do kolejnych manifestacji.

Co istotne, społeczeństwo polskie wystąpiło niezwykle solidarnie. Manifestowano w wielkich miastach i we wsiach, nie tylko w Kongresówce i Galicji, ale również w Wielkopolsce. Można zaryzykować stwierdzenie, że Chełmszczyzna zjednoczyła Polskę już w lutym 1918, dziewięć miesięcy przed listopadem.

Nienawiść do Niemców (Austriaków zresztą też) jeszcze pogłębiał fakt, że mimo powstania wirtualnego Królestwa Polskiego, brutalny wyzysk ekonomiczny wcale się nie zmniejszył, a ziemie polskie wciąż służyły jako rezerwuar żywności i surowców.

3 marca 1918 państwa centralne podpisały z bolszewicką Rosją tzw. pokój brzeski, oddający Polskę, kraje bałtyckie i olbrzymie obszary Białorusi i Ukrainy pod "zwierzchnictwo państwowe" Niemiec i Austrii. Wydawało się, że zaproponowana w wydanej w 1915 roku książce niemieckiego politologa Friedricha Neumanna koncepcja "Mitteleuropy", polegająca na gruntownym przemodelowaniu całej Europy Środkowo-Wschodniej poprzez utworzenie sieci państewek, mających wraz z "hegemonicznymi" Niemcami stanowić jeden obszar gospodarczy i pełnić funkcje ich zaplecza i terenu ekspansji, ma szanse na realizację.

Jednak przegrana państw centralnych była tylko kwestią czasu. Na schedę po nich liczyły na ziemiach polskich dwa obozy: narodowi demokraci i zdominowana przez piłsudczyków tzw. lewica niepodległościowa.

Pierwsi dysponowali poparciem Zachodu i formowaną we Francji armią, drudzy mieli zaplecze w kraju i niemałą siłę zbrojną. Stanowiła ją zarówno oficjalna Polska Siła Zbrojna - tworzona od wiosny 1917 i podlegająca okupacyjnym władzom niemieckim, składająca się m.in. z byłych legionistów (przede wszystkim z II Brygady, która złożyła przysięgę) i ochotników werbowanych w Kongresówce, jak i konspiracyjna Polska Organizacja Wojskowa, w której w maju 1918 podjęto decyzję o rozpoczęciu akcji dywersyjno-terrorystycznej, mającej przełamać lęk społeczeństwa przed potęgą Niemców.

Z odegrania decydującej roli nie rezygnowała też Rada Regencyjna, która już 7 października 1918 ogłosiła niepodległość Polski, co miało znaczenie czysto symboliczne wobec siły stacjonujących w Gubernatorstwie Warszawskim garnizonów niemieckich.

Domagano się jednocześnie uwolnienia Piłsudskiego. Również dla Berlina był on osobą, której można by bez większych obaw przekazać władzę. Pod koniec października 1918 próbowano jeszcze wymusić na nim deklarację, że nigdy nie wystąpi przeciwko Rzeszy, a przyszłe państwo polskie nie będzie aspirować do Gdańska i Śląska (rozumiano natomiast jego pretensje do Wielkopolski). Piłsudski odmówił i 8 listopada został zwolniony z magdeburskiej twierdzy już bez żadnych warunków i następnego dnia wysłany specjalnym pociągiem do Warszawy.

Trudno powiedzieć, na co liczono. Z jednej bowiem strony przybycie Piłsudskiego do stolicy stało się wstępem do spontanicznego rozbrajania wojsk niemieckich, z drugiej natomiast tylko dzięki rozsądkowi Piłsudskiego i jego pełnomocnika Ignacego Boernera udało się znaleźć honorowy konsensus, a przypadki rozlewu krwi były sporadyczne.

Ostatnia zwarta grupa żołnierzy niemieckich opuściła Warszawę 19 listopada 1918, a kolejnego dnia do polskiej stolicy przybył - jako oficjalny poseł republikańskich już Niemiec - hrabia Harry Kessler (notabene to on uwolnił Piłsudskiego z Magdeburga).

Rozpoczął się nowy - już (między)państwowy okres - historii polsko-niemieckiej.

* * *

Lata I wojny w istotnym stopniu obciążyły hipotekę stosunków polsko-niemieckich.

Po raz pierwszy we wspólnych dziejach doszło do tak szerokiego i długotrwałego kontaktu obu społeczeństw, przy czym nie tylko wzmocnione, ale i pogłębione zostały dotychczasowe stereotypy. Z jednej strony negatywne cechy Prusaków zostały przeniesione na Bawarczyków czy Hesseńczyków, a słowo "Niemiec" zaczęto stosować w nowym, zunifikowanym kontekście.

Z kolei Niemcy utrwalili obraz ziem polskich jako obszaru biednego, zacofanego, z egzotycznymi postaciami ortodoksyjnych Żydów, Polaków zaś - jako niepoprawnych konspiratorów i niepewnych aliantów.

Skutki I wojny ustawiły Niemców i Polaków po dwóch stronach barykady. Dla pierwszych utrata Wielkopolski, Pomorza i Śląska była ciosem, z którym nie chcieli się pogodzić. Drudzy zapamiętali wyzysk i terror czy wypadki w Kaliszu, gdzie między 3 a 22 sierpnia 1914 doszło do kilku fal krwawych represji wobec mieszkańców miasta i zburzenia znacznej jego części (pamięć o tym podtrzymał opublikowany na początku lat 30. bestseller Marii Dąbrowskiej "Noce i dnie").

Rozbrojenie Niemców w listopadzie było jednym z istotniejszych mitów założycielskich II Rzeczpospolitej, a jego zwycięska gloria znacznie utrudniała racjonalną ocenę zwyciężonego zachodniego sąsiada.

Z drugiej jednak strony fakt, że podczas I wojny udawało się z Niemcami osiągnąć ograniczony konsensus, budził jesienią 1939 przynajmniej w części polskiego społeczeństwa nadzieje, że następna okupacja będzie podobna.

Szybko (i tragicznie) się przekonano, jak fałszywe były to przesłanki.

Jerzy Kochanowski

Ur. 1960. Historyk, profesor w Instytucie Historycznym UW, autor książek poświęconych najnowszej historii Polski, w tym stosunkom polsko-niemieckim.

----------------------------

Publikowany artykuł ukazał się w najnowszym 81 numerze kwartalnika "Karta"

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Marszałek Józef Piłsudski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy