​Wielka ucieczka z ziem polskich po upadku powstania listopadowego

Po upadku powstania listopadowego kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy i oficerów znalazło się poza granicami Królestwa Polskiego, na terytoriach należących do Prus i Austrii.

Po upadku powstania listopadowego kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy i oficerów znalazło się poza granicami Królestwa Polskiego, na terytoriach należących do Prus i Austrii.

Przekraczanie granicy przez polskie oddziały rozpoczęło się już w trakcie kampanii wojennej, nawet w okresie polskich sukcesów militarnych. Atakowany przez Rosjan gen. Józef Dwernicki 27 kwietnia 1831 roku wyprowadził swój korpus do Galicji. 13 i 15 lipca granicę pruską przeszły oddziały działające na Litwie, dowodzone przez generałów Antoniego Giełguda, Dezyderego  Chłapowskiego  i  Franciszka Rohlanda.

Granicę pod Borowem przeszedł w nocy z 16 na 17 września gen. Hieronim Ramorino na czele kilkunastotysięcznego korpusu. W ślad za nim w granice Austrii weszły niewielkie oddziały generałów Józefa Kamieńskiego i Samuela Różyckiego.

Reklama

5 października główne polskie siły zbrojne, liczące 20 119 żołnierzy, z ostatnim wodzem naczelnym gen. Maciejem Rybińskim na czele, nie chcąc poddać się bezwarunkowo Rosjanom, przekroczyły pod Brodnicą granicę pruską i zostały internowane na terenie Pomorza Gdańskiego. Wraz z wojskiem opuścili wówczas kraj członkowie rządu, sejmu, politycy, pisarze, publicyści i studenci.

Pragnąc uspokoić europejską opinię publiczną car Mikołaj I ogłosił 1 listopada 1831 roku amnestię dla uczestników powstania, umożliwiającą im powrót do kraju. Zostali z niej wyłączeni tylko bezpośredni sprawcy Nocy Listopadowej, członkowie rządu, posłowie głosujący za detronizacją cara, inspiratorzy wydarzeń z nocy 15 sierpnia oraz powstańcy z Ziem Zabranych, tj. z Litwy,   Wołynia i Ukrainy.

Wyłączonych z amnestii władze carskie właściwie skazywały na emigrację, gdyż inaczej czekały ich wysokie kary, nawet śmierci, w najlepszym razie ciężka katorga. Miała to jednak być emigracja niewielka, składająca się w zasadzie z elit powstańczych oraz z grupy ludzi o radykalnych poglądach i żywym temperamencie. Caratowi zależało, aby polska emigracja nie przybrała charakteru masowego, stąd deklaracje o "łasce carskiej". Uczestnicy powstania nie dowierzali jednak carskim obietnicom. Pragnęli na emigracji kontynuować działalność na rzecz odzyskania niepodległości państwa polskiego.

Myśl o emigracji nie była nowa, zrodziła się już w trakcie powstania. Pierwsza jej zapowiedź pojawiła się w "Akcie Jedności", który w połowie stycznia 1831 roku w salach Metryk Koronnych przy Krakowskim Przedmieściu podpisywali wszyscy Ojczyznę i cnotę kochający Polacy. Oświadczali oni, że wolą raczej zginąć lub ustąpić z ziemi naszej, niż ujrzeć w niej zwycięskiego nieprzyjaciela.

W końcu lutego posłowie obradującego w Warszawie sejmu, zatrwożeni bliskością armii rosyjskiej, poddali pod dyskusję projekt wyemigrowania do Francji i Anglii. Mimo iż rządy tych państw nie miały zamiaru interweniować w obronie walczących Polaków, tamtejsze społeczeństwa darzyły ich nie ukrywaną sympatią.

Od 28 stycznia 1831 roku istniał w Paryżu pod przywództwem "bohatera dwóch światów", dawnego towarzysza Kościuszki w walce o wolność Ameryki, gen. Marie Josepha La Fayette’a Komitet Franko-Polski, złożony z 73 Francuzów, znanych polityków, wojskowych i pisarzy o liberalnych i demokratycznych poglądach.

Również grupy katolickie, skupione wokół księdza Felicité Lamennais, gorąco popierały sprawę polską. W Anglii życzliwe artykuły o walczących Polakach zamieszczał nie tylko wigowski "Courrier", ale i umiarkowany "The Times". Od sierpnia składano w Izbie Gmin interpelacje wzywające rząd angielski do udzielenia pomocy bohaterskim Polakom.



Źródło: "Wielka Historia Polski" Wydawnictwo Pinnex, Kraków 2000




INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Powstanie Listopadowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy