Mój dziadek na Syberii​

Mój dziadek mjr Józef Dubiński żył niespełna 44 lata. Całe swoje dorosłe życie związał z wojskiem. Z żoną Jadwigą z domu Korsak, mieli syna i trzy córki. Wiosną 1940 r. został zamordowany przez NKWD w Charkowie.

Wcześniej jako adiutant dowódcy obrony Wzgórza Straceń we Lwowie, po poddaniu miasta bolszewikom, osadzony został w obozie jenieckim w Starobielsku.

Wszystko zaczęło się już prawdopodobnie w roku 1914. Wówczas, dziadek jako absolwent ósmej klasy C.K. Gimnazjum w Gorlicach, powinien przystąpić do małej matury. Tak się jednak nie stało.

Jest w zbiorach rodzinnych zdjęcie dziadka w mundurze legionisty, być może wstąpił on do Legionu Wschodniego, który został jednak na skutek kryzysu przysięgowego szybko rozwiązany.

Reklama

W karcie kwalifikacyjnej dla Komisji Weryfikacyjnej w 1920 r. nic o tym epizodzie dziadek nie wspomina. Pisze natomiast: "1.VI. 1915. wstąpiłem do służby jako jednoroczny ochotnik do 18 p. obrony Krajowej b. armii austryackiej. Po odebraniu pierwszych nauk wojskowych w Krakowie przy 18 p. obr. Kr. zostałem wysłany do rezerwowej szkoły oficerskiej w Bazino na Węgrzech. Szkołę oficerską ukończyłem z postępem dobrym i powróciłem do Kadry do Krakowa 19.IX.1915".

29 września tego roku, jako podoficer, zastępca dowódcy plutonu w 14 baonie marszowym wyrusza na front. Miesiąc później w okolicach Łucka trafia do rosyjskiej niewoli i zostaje zesłany na Syberię do Kurchanu. W niewoli przebywa do pierwszych dni lipca 1918 r.

Dalej dziadek Józef pisze: "6.VII.1918. wstąpiłem do formujących się oddziałów polskich w Omsku gdzie przebywałem dwa tygodnie, następnie zostałem wysłany jako emisariusz do miast Tiumenia, Iszemu, Jalutorowska. Wracając z wymienionych miast po 22 dniach, zostałem wysłany do pierwszego pułku strzelców polskich im. Tadeusza Kościuszki w Ufie. Tutaj przydzielony do Komp. 4 Baonu 3 po dwu dniach zostaję wysłany wraz z Kompanią jako zastępca dw. plutonu na front bolszewicki /Stacya kolej. Iglino i wieś Kaltowka/. Po tygodniowym przebywaniu na froncie i wyparciu oddziałów bolszewickich ze wsi Kaltowka i stacyi Iglino, wracam z powrotem do Ufy i zostaję przydzielony do założonej Szkoły oficerskiej i pełnię obowiązki podoficera prowiantowego do 1.I.1919. 1.I.1919. zamianowany chorążem z tem że starszeństwem zostaję naznaczony do 15.VI.1919. pełnię obowiązki referenta Szkoły oficerskiej. Następnie od 16.VI. z powodu wyjazdu Naczelnika Wydziału Gospodarczego do kraju pełnię obowiązki tegoż, później zaś zajmuję stanowisko prowiantowego aż do dnia kapitulacji V Dywizyi na Syberyi t.j. 10.I.20 r. 2.II.20. zabrany z eszelonu Szkoły oficerskiej do niewoli bolszewickiej przebywałem do 27.IV.1920. w obozie w Krasnymjarsku. 27.IV.20. wywieziony z Krasnojarska do Omska następnie zaś do Tuły, znajdowałem się w obozie jeńców wojennych polskich na przymusowych robotach do dnia ucieczki 3.IX.20. Po przejściu ziemi rosyjskiej, finlandzkiej i niemieckiej stanąłem na ziemiach polskich 22.X.1920. i zameldowałem się w Nacz. Dow. W.P. Sztab Generalny w Warszawie".

Wcześniej, a to już wiem z opowieści mamy, dziadek Józef pojawił się w domu rodzinnym w Klimkówce. Stanął w drzwiach domu, zarośnięty i w łachmanach. Jego mama zaskoczona tym najściem chciała go w pierwszej chwili po prostu przepędzić, ale niespodziewany gość odezwał się słowami: "Mamo to ja, twój Józuś".

Było to ich pierwsze spotkanie po ponad pięciu latach.

Dziadek napisał kilka kartek pocztowych ze Starobielska. Pisał do siostry swojej żony, Heleny i zapewne do Chełma Lubelskiego, gdzie służył w 7 p.p. Legionów. Kartki kierowane do siostry, babcia przeczytała dopiero po wojnie, tych z Chełma nigdy nie widziała. Całą wojnę razem z dziećmi przeżyła w Klimkówce, która była pod okupacją niemiecką. Uniknęła dzięki temu wywózki na Syberię, a doświadczyło tego wiele rodzin polskich oficerów m.in. z Chełma Lubelskiego. Taki los spotkał jej siostrę Helenę, żonę Jana Strzeleckiego, odznaczonego orderem Virtuti Militari za wojnę bolszewicką, która z dwójką dzieci i matką właśnie tam trafiła.

Dziadek nie doczekał się wiadomości od swojej żony. Zdjęcie wykonane prawdopodobnie w 1920 r., na odwrocie opisane przez moją ciocię "ojciec w niewoli bolszewickiej na Syberii". Józef Dubiński w prawym dolnym rogu.

Witold Mosiołek

----------------------

Prezentowana opowieść to praca nadesłana na konkurs "Historia jednej fotografii". Rozstrzygnięcie konkursu ogłosimy 16 maja 2014 r.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Historia jednej fotografii
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama