Tragedia na wyścigach motocyklowych. Zawody w Strudze już nigdy się nie odbyły

Dokładnie 80 lat temu, 28 kwietnia 1935 roku, wydarzył się jeden z najtragiczniejszych wypadków w naszym przedwojennym sporcie motocyklowym. Za sprawą niefrasobliwego fotoreportera prasowego motocykl jednego z zawodników wpadł w tłum widzów.

Do tego momentu zawody motocyklowe w Polsce jawiły się w powszechnej opinii jako ciekawe i ekscytujący spektakl sportowy. Owszem, czasami zdarzały się wypadki skutkujące rozbiciem maszyny, a u kierowcy połamanymi kośćmi, ale było to postrzegane jako przypadkowy, ekscytujący element całego zdarzenia.

Nigdy wcześniej nie wydarzyło się jednak coś, co pokazałoby, że rywalizacja motocyklowa może być niebezpieczna również dla widzów. Tym większy był szok społeczny, jaki wywołał opisany poniżej wypadek. Przez wiele miesięcy dyskutowano nad powodami tego zdarzenia i działaniami  prowadzącymi do zapobiegania podobnym przypadkom.

Reklama

Wiosną 1926 roku Polski Klub Motocyklowy zorganizował na trójkącie dróg pod Strugą koło Warszawy wyścig motocyklowy. Pomysł okazał się przysłowiowym strzałem w "10". Mocną obsadę zawodniczą, co jest najważniejszym elementem takich imprez, zapewniały dwa prężne stołeczne kluby - Legia i Polski Klub Motocyklowy. Oba zrzeszały najlepszych polskich zawodników, więc choć rywalizacja była lokalna, jej poziom był najwyższy w kraju.

Szybko dostrzegli to również zawodnicy z innych miast i na wyścigi do Strugi przyjeżdżała motocyklowa elita z Poznania, Lwowa, Śląska i Pomorza. Bliskość Warszawy zapewniała tej rywalizacji widownię idącą w tysiące. Liczni kibice ustawiali się wzdłuż całej trasy, po obu jej stronach.

Przez cztery pierwsze lata impreza nosiła miano "Wyścigi motocyklowe w Strudze". Od roku 1930 jej ranga wzrosła - były to Mistrzostwa Warszawy i zarazem Wyścigowe Otwarcie Sezonu Polskiego Klubu Motocyklowego.

Wiosną 1935 roku przygotowywano 10. już wyścig motocyklowy w tym miejscu, a 6. jako Mistrzostwa Warszawy. Trasa, o dość słabej nawierzchni, liczyła 13,060 km i składała się z czterech ostrych zakrętów, kilkunastu łagodniejszych oraz paru odcinków prostych.

Z datą wyścigu zbiegał się jubileusz 10-lecia Polskiego Klubu Motocyklowego, dlatego postanowiono odpowiednio uczcić to święto. Jednym z nobilitujących elementów obchodów rocznicowych było wystaranie się o patronat honorowy nad wyścigiem znamienitych osobistości, m.in. wiceministra komunikacji Juliana Piaseckiego, prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego i gen. Czesława Jarnuszkiewicza, wówczas dowódcy Okręgu Korpusu nr 1 w Warszawie.

Motocykle podzielono na dwie główne kategorie: sportową i wyścigową. W kategorii wyścigowej wprowadzono dodatkowo podział w zależności od pojemności skokowej silnika: do 250 cm³ i powyżej 250 cm³. Dla maszyn sportowych wyścig składał się z 13 okrążeń (169,8 km), maszyny wyścigowe do 250 cm³ musiały przejechać 10 okrążeń (130,6 km), a najsilniejsze motocykle wyścigowe miały do pokonania 15 okrążeń (195, 9 km). Komandorem imprezy był Witold Rychter.

W 1935 roku do wyścigu zgłosiło się 32 zawodników z całej Polski. Była to rekordowa liczba, gdyż na innych wyścigach motocyklowych w owym czasie liczba startujących wahała się przeważnie między 10 a 20. Wyścig w Strudze był ciężką próbą dla motocykli i kierowców, o czym może świadczyć fakt, że ukończyło go tylko 11 zawodników.

Większość zawodników na liście startowej wyścigów motocyklowych w Strudze w 1935 roku pełnoprawnie zasługiwała na określenie "jeden z najlepszych w kraju". Byli tu m.in. bracia Alfred i Erwin Geyer z Cieszyna, Weyl i Mieloch z Poznania, Breslauer z Sosnowca (po wojnie zawodnik ten zmienił nazwisko na Wrocławski), Gębala z Krakowa oraz najlepsi zawodnicy z Warszawy - Langier, Frankowski, Tomaszewski, Docha, Jurkowski.  

W niedzielę 28 kwietnia 1935 roku słoneczna pogoda sprawiła, że dopisali także kibice. Po odprawie odbyła się defilada zawodników, co na publiczności zrobiło ogromne wrażenie. Przyszedł w końcu czas na start.    

Opadła chorągiewka i powietrzem wstrząsnął ryk ruszających maszyn. Jako pierwsza wystartowała klasa wyścigowa, w której na przód wysunęli się Langier, Breslauer i Tomaszewski. Dwie minuty później wystartowała klasa sportowa, w której prowadzenie objęli Docha i Żmijewski.

Wyścig toczył się w szaleńczym tempie, które okazało się fatalne w skutkach. Na pierwszych pięciu okrążeniach wycofali się czołowi zawodnicy: Breslauer z powodu upadku, Langier po tym, jak w jego motocyklu zablokowała się skrzynia biegów, a z powodu defektu maszyn także: Mieloch, Gębala i Frankowski. Wielkim pechowcem okazał się Tomaszewski, którego motocykl odmówił posłuszeństwa na przedostatnim, 14. okrążeniu, zaledwie kilkanaście kilometrów przed metą.

W grupie sportowej, która dzięki spokojniejszej jeździe uniknęła tylu defektów, na czele jechali: Docha, Żmijewski, Ruszkiewicz oraz Jurkowski.

Wyścig miał się ku końcowi. Pierwsi, jadąc ramię w ramię, wjechali na metę bracia Geyer (klasa sportowa 250). Następny był Górzyński z poznańskiej Unii (klasa sportowa 250). Za nim Docha, który zwyciężył w klasie sportowej ze średnią prędkością 82 km/h. Kilka sekund później nadjechali równocześnie, z prędkością ok. 130 km/h Żmijewski i Ruszkiewicz, walcząc o drugie miejsce w klasie sportowej.

Walka tych zawodników wzbudziła w publiczności ogromne emocje. Na linii mety napierający tłum zwęził szerokość jezdni do zaledwie 4 metrów. W ułamek sekundy po minięciu mety przez Ruszkiewicza nastąpił tragiczny wypadek.

Chcący sfotografować zawodników na finiszu fotoreporter "Ilustrowanego Kuriera Codziennego" Jan Binek wysunął się na trasę, a jadący blisko skraju trasy Żmijewski uderzył głową w ogromny gabarytowo aparat fotograficzny, spadł z motocykla i poniósł śmierć. Jego rozpędzona maszyn wpadła w tłum raniąc 4 osoby.

Potrącony przez motocykl fotograf Binek doznał poważnych obrażeń i zmarł następnego dnia w szpitalu. Trzecią śmiertelną ofiarą był 14-letni Jan Sieradzki, który także zmarł następnego dnia w szpitalu. Ciężko ranne zostały 3 inne osoby.

Po zakończeniu wyścigów ciało Janusza Żmijewskiego koledzy zanieśli do Strugi. Za tym smutnym konduktem podążali brat i narzeczona motocyklisty. Znaki klubowe okryto czarną krepą. Odwołano wszystkie imprezy (w tym wytworny bankiet), które miały się odbyć z okazji wyścigów i 10-lecia Polskiego Klubu Motocyklowego.

Jedyny komunikat, jaki oficjalnie ogłoszono kilka godzin po tragicznej imprezie, dotyczył wyników. W klasie sportowej zwyciężył Józef Docha przed Władysławem Ruszkiewiczem i ś.p. Januszem Żmijewskim. W klasie wyścigowej do 250 cm³ tytuł Mistrza Stolicy wywalczyli ex aequo bracia Alfred i Erwin Geyer, drugi był Stanisław Górzyński, trzeci - Józef Futschnik. W klasie wyścigowej ponad 250 cm³ do mety dojechał tylko jeden zawodnik - Tadeusz Rowiński.         

Tragicznie zmarły Janusz Żmijewski miał 26 lat. Był synem znanego warszawskiego cukiernika, posiadającego w stolicy dwie kawiarnie. Pracował w firmie rodzinnej. Był członkiem Polskiego Klubu Motocyklowego. W wyścigach w Strudze brał udział po raz czwarty. W poprzednich edycjach zajmował drugie i trzecie miejsce. Podczas jednego wyścigu musiał się wycofać z powodu defektu.   

W kolejnych miesiącach przez media przetoczyła się dyskusja na temat tej tragedii . Szukano przyczyn i winnych oraz poszukiwano sposobów uniknięcia podobnych zdarzeń w przyszłości. W następnych latach nie organizowano już wyścigów w Strudze. Tragiczne zawody z 28 kwietnia 1935 roku były ostatnimi w historii tej imprezy.

Tomasz Szczerbicki

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama