Złamane kariery. Losy przeciwników marszałka Piłsudskiego po zamachu majowym 1926 r.

Wydarzenia z maja 1926 roku wytworzyły w Wojsku Polskim arcyskomplikowaną sytuację. Oprócz dotychczasowych, niezatartych jeszcze różnic i niechęci pomiędzy oficerami legionowymi, austriackimi, rosyjskimi i pruskimi, pojawiło się kolejne poważne pęknięcie. Wiązało się z tym, kto opowiedział się za, a kto przeciwko marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu.

Miało to dużo bardziej dalekosiężne konsekwencje, aniżeli może się to nam dziś wydawać. Skutki opowiedzenia się po którejś ze stron ścierających się podczas zamachu majowego widoczne były na przykładzie karier w Wojsku Polskim. Szczególnie wtedy, kiedy następowało odsunięcie i eliminacja nie tylko z działalności w armii. Posuwano się także do fizycznej eliminacji oponentów Marszałka.

Nic dziwnego, że musiało to mieć wpływ na relacje między wysokimi oficerami Wojska Polskiego. W roku 1939, podczas organizowania armii i grup operacyjnych, jednym z ważniejszych kluczy, jakimi kierował się Sztab Główny, była dobra komunikacja między dowódcami wielkich jednostek a wyższymi dowództwami. Mogły ją zapewnić w miarę jednorodne rodowody i poglądy dowodzących nimi generałów i pułkowników.

Reklama

Po klęsce wrześniowej przyszedł czas na odwet ze strony tych, których zamach majowy i późniejsze rządy sanacji zepchnęły na boczny tor życia II Rzeczpospolitej. Przedstawiamy losy znaczących dowódców polskiej armii, którzy podczas zamachu majowego opowiedzieli się po stronie rządu i przeciwko Józefowi Piłsudskiemu.

Generał Tadeusz Rozwadowski. Uwięziony i otruty


Wybitny sztabowiec i wychowawca wielu dobrych oficerów - Tadeusz Rozwadowski herbu Trąby - Feldmarschalleutnant Cesarskiej i Królewskiej Armii, generał broni Wojska Polskiego. W 1926 roku był Generalnym Inspektorem Jazdy.
Rozwadowski pozostawał w konflikcie z obozem piłsudczykowskim. Jako przeciwnik upolitycznienia armii był ostro zwalczany przez Marszałka. Generała niepokoiły podziały w wojsku i rozkład moralny, które doprowadziły w rezultacie do wydarzeń z maja 1926 roku.

12 maja o godz. 14.45 Rozwadowski spotkał się z ministrem spraw wojskowych, gen. Włodzimierzem Malczewskim. Po rozmowie zgodził się objąć stanowisko dowódcy obrony Warszawy.

Obrońcy rządu znajdowali się w niezwykle trudnej sytuacji, nie wiedzieli bowiem, w przeciwieństwie do zamachowców, na kogo można liczyć. Rozwadowski odbył naradę z gen. Malczewskim, płk. Władysławem Andersem oraz nowo powołanym szefem Sztabu Generalnego, gen. Stanisławem Hallerem, i podjął decyzję o przeniesieniu dowództwa do Belwederu.

Była to niezbyt fortunna decyzja, bo pozbawiała dowodzących łączności z krajem. Utrzymywano ją jedynie drogą powietrzną. Obrońcy dysponowali siłą ok. 1700 ludzi. Wojska buntownicze, dowodzone przez gen. Gustawa Orlicz-Dreszera, miały znaczną przewagę, liczyły bowiem ok. 4300 żołnierzy.

Rozwadowski wydał rozkaz bezwzględnego rozprawienia się z zamachowcami, nawet kosztem ich życia. Dla generała, stroniącego od polityki, Piłsudski był zwykłym buntownikiem.

Drugiego dnia walk Rozwadowski zaplanował większą akcję, w której ważną rolę miały odgrywać oddziały z Cytadeli, pod dowództwem płk. Izydora Modelskiego (późniejszego bliskiego współpracownika Władysława Sikorskiego podczas II wojny światowej, znanego z bezwzględnego rozprawiania się z przeciwnikami politycznymi). Akcja obrońców rządu nie powiodła się, ponieważ wojska z Cytadeli przeszły na stronę Marszałka i uwięziły Modelskiego.

Zamachowcy uzyskali przewagę. Rozpoczęli również ostrzał artyleryjski Belwederu, podczas którego lekko ranny został m.in. płk. Anders. W odpowiedzi Rozwadowski wydał dowódcy lotnictwa, gen. Włodzimierzowi Zagórskiemu, rozkaz użycia bomb przeciwko oddziałom buntowniczym zmierzającym do Warszawy w celu ich rozproszenia. Zbombardowano wybrane cele w mieście, m.in. plac Saski. 

Pomoc dla obrońców legalnej władzy nie nadchodziła, ponieważ strajk na kolei opóźnił przybycie wiernych rządowi pułków wielkopolskich i pomorskich. Sytuacja stała się dramatyczna. Rząd i dowództwo wycofało się do Wilanowa.

Do Rozwadowskiego dochodziły informacje o nadciągających na pomoc oddziałach. Generał starał się przekonać prezydenta Stanisława Wojciechowskiego do konieczności przeprowadzenia kontrofensywy z ich wykorzystaniem. Prezydent jednak 15 maja zdecydował się podać do dymisji i rozkazał zaprzestać walk.

Decyzja prezydenta Wojciechowskiego zapobiegła dalszemu przelewowi krwi i ewentualnej wojnie domowej, gdyż wielu dowódców wyraźnie stanęło po stronie legendarnego Komendanta.

Dowódcy, z Rozwadowskim na czele, natychmiast przyjęli rozkaz. Jedynie płk Anders nie chciał się podporządkować. Rozwadowski zdał dowództwo gen. Kędzierskiemu, po czym wraz z kilkoma innymi oficerami został internowany. Walki dobiegły końca.

Co prawda wojska gen. Rozwadowskiego zostały wyparte z Warszawy, ale nie rozbite. Stanowiły nadal znaczną siłę. W takich okolicznościach Rozwadowski i Haller liczyli na honorowe zakończenie konfliktu. Ponadto 22 maja Piłsudski wydał rozkaz, w którym przyznał rację obu walczącym stronom, zapowiadając niewyciąganie konsekwencji wobec pokonanych oraz zgodę i pojednanie. Jednak kolejne dni zweryfikowały obietnice Marszałka.

Niebawem część internowanych oficerów zwolniono, natomiast generałów Rozwadowskiego, Zagórskiego, Malczewskiego i Jaźwińskiego oskarżono o przestępstwa natury kryminalnej i odstawiono do Wojskowego Więzienia Śledczego nr I przy ul. Dzikiej 19 w Warszawie. Stamtąd 26 maja przetransportowano ich do WWŚ nr III na Antokolu w Wilnie.

Więzienne warunki egzystencji gen. Rozwadowskiego i jego towarzyszy były ciężkie - w nieogrzewanych, zdewastowanych celach, z zamkniętym ambulatorium. Po interwencji jednego z zastępców komendanta, dawnego podwładnego generała Rozwadowskiego z czasów obrony Lwowa, wyremontowano cele dla generałów. Zdaniem niektórych badaczy, to właśnie wtedy postanowiono otruć gen. Rozwadowskiego.

Znane są co najmniej dwie zasługujące na uwagę hipotezy, dotyczące podania generałowi śmiercionośnej substancji. Według informacji gen. Machalskiego i Stanisława Rozwadowskiego, ściany celi, w której przebywał gen. Rozwadowski na Antokolu, pomalowano farbą z arszenikiem. Informacja ta jest prawdopodobna, bowiem właśnie wtedy - jak wspomnieliśmy - doszło do remontu cel.

Istnieje też druga, bardziej rozpowszechniona hipoteza, wg której generał został otruty 18 maja 1927 roku w czasie podróży koleją z Wilna do Warszawy, kiedy podano mu kanapki z pokrojonym końskim włosiem. Miało ono spowodować owrzodzenie jelit. Nie jest wykluczone, że zastosowano obie wymienione metody.

Pomimo braku jakichkolwiek dowodów, które miałyby świadczyć o przestępstwach gen. Rozwadowskiego, cały czas odraczano terminy jego rozprawy. W prasie piłsudczycy rozpętali nagonkę. W broszurze "Zbrodniarze" dezawuowano wieloletnią pracę generała nad organizacją, wyszkoleniem i modernizacją polskiej kawalerii.

Przez wiele miesięcy władze zwlekały z przedstawieniem Rozwadowskiemu, jak również gen. Zagórskiemu, aktu oskarżenia. W październiku 1926 roku Wojskowy Sąd Okręgowy nr 1 wydał orzeczenie, zgodnie z którym, wobec braku dowodów, nie było powodu utrzymywania aresztu śledczego wobec Rozwadowskiego. Jednak generał nie odzyskał wolności.

Z polecenia prokuratora wojskowego, za którym stał Piłsudski, generał był nadal przetrzymywany z powodu "interesów wojska pierwszorzędnej wagi". 30 kwietnia 1927 roku przeniesiony został w stan spoczynku, co i tak prawdopodobnie miałoby miejsce, bo kończył przepisowe 61 lat.  W tym samym terminie zwolnionych z czynnej służby zostało 8 generałów dywizji i jeden wiceadmirał oraz 19 generałów brygady i jeden kontradmirał.

W społeczeństwie nasiliła się akcja składania petycji w obronie uwięzionych generałów. W kwietniu 1927 roku sympatyk Piłsudskiego, rektor Uniwersytetu Wileńskiego, prof. Marian Zdziechowski napisał w obronie generałów broszurę "Sprawa sumienia polskiego". 18 maja 1927 roku gen. Rozwadowskiego dość nieoczekiwanie zwolniono, dokonując przy tym licznych uchybień prawnych. Załamany wydarzeniami majowymi i ich dla siebie konsekwencjami, podupadły na zdrowiu generał zmarł w październiku 1928 roku.

Generał Włodzimierz Zagórski. Zniknięcie w niewyjaśnionych okolicznościach

Oskarżony o osobiste bombardowanie lotnicze wojsk Marszałka generał Włodzimierz Zagórski został internowany 15 maja 1926 w Wilanowie. Przewieziony do Wilna i uwięziony wraz z gen. Tadeuszem Rozwadowskim oraz trzema innymi generałami, spędził w Wojskowym Więzieniu Śledczym nr III na Antokolu  ponad rok.

Gen. Zagórski rzeczywiście wydawał rozkazy lotnictwu, ale wykonywał w tym zakresie rozkazy zwierzchników - Rozwadowskiego i Malczewskiego. Wbrew rozpuszczanych o nim plotkom, sam nigdy nie pilotował żadnego z bombardujących wojska Piłsudskiego samolotów.

Od początku 1926 r. osoby z otoczenia Piłsudskiego (generałowie Lucjan Żeligowski i Daniel Konarzewski)  oskarżały Zagórskiego o to, że jest on zamieszany w aferę związaną z firmą Francopol i kapitałem francuskim. 18 marca 1926 roku minister spraw wojskowych generał broni Lucjan Żeligowski zwolnił Zagórskiego ze stanowiska szefa Departamentu IV M.S.Wojsk. i pozostawił w dyspozycji szefa Administracji Armii. Do służby gen. Zagórski wrócił po kolejnym objęciu stanowiska premiera przez Wincentego Witosa - tuż przed zamachem Piłsudskiego.

Prowadzono wówczas głośną kampanię prasową dotyczącą udziału Zagórskiego w rzekomej aferze Francopolu. Nie znaleziono jednak dowodów, które mogłyby potwierdzić, że Zagórski dopuścił się przestępstw.

Zagórski od 1921 był akcjonariuszem Francopolu, aczkolwiek na zakup od tej firmy partii 100 silników lotniczych i 100 myśliwców Spad 61 uzyskał zezwolenie Prokuratorii Generalnej. Francopol nie podjął produkcji samolotów w Polsce, a zakupione u producenta francuskiego maszyny długo niszczały pod gołym niebem we Francji, bo nie załatwiono dla nich transportu ani hangarów.

Zwolennicy gen. Zagórskiego uważają, że był jedną z niewielu osób, które rozumiały rolę nowoczesnego uzbrojenia, a w szczególności lotnictwa, dla prowadzenia wojny. Przeciwnicy wyrażają pogląd odmienny, że nadmierne zakupy sprzętu, którego nie były w stanie wchłonąć istniejące polskie eskadry, spowodowały zapóźnienie techniczne w następnych latach.

Np. samoloty Potez XXV wprowadzano do użytku w lotnictwie dopiero w latach trzydziestych, zaś nowe samoloty PWS-10 wyposażano w przestarzałe silniki zakupione przez Zagórskiego we Francji, ponieważ dysponowano ich nadmiarem. Sprzęt, w dużej liczbie przestarzały, zakupiono za kredyt francuski. Rozpoczęcie jego spłaty utrudniało zaś wymianę maszyn na nowsze, produkowane przez polskie wytwórnie i wpędzało lotnictwo wojskowe w stan chronicznego zadłużenia.

6 sierpnia 1927, w rocznicę wymarszu 1 Kompanii Kadrowej, obchodzoną przez legionistów na zjeździe w Szczypiornie, gen. Zagórski został zwolniony z więzienia. Tego dnia rano, o godz. 8.20, w ubraniu cywilnym, w towarzystwie kpt. Lucjana Miładowskiego, wyjechał pociągiem osobowym nr 714 z Wilna do Warszawy. W stolicy miał stawić się do raportu u Marszałka. W tym też czasie rzekomo sporządzono akt oskarżenia, ale Zagórski - jak mówiono - miał odpowiadać z wolnej stopy.

Po przyjeździe do Warszawy generał brygady Włodzimierz Zagórski herbu Ostoja  zaginął. Śledztwo prowadzono długo, lansowana była teza o dezercji. W Roczniku Oficerskim z 1928 r. był wykazany w korpusie generałów jako zaginiony.

Generał Władysław Sikorski. Odsunięty przez sanację, we Wrześniu wziął na niej rewanż

Władysław Sikorski - w maju 1926 kandydat na stanowisko prezesa Rady Ministrów, popierany przez środowiska polityczne, które uważały, że jego przeciwnik w walce o to stanowisko, Wincenty Witos, może być łatwo obalony przez Józefa Piłsudskiego.

W czasie przewrotu majowego, wbrew rozpowszechnianym informacjom nie był neutralny, lecz udzielił pomocy wojskom rządowym.

Oto co pisze o tym oficer, historyk i współpracownik Sikorskiego, Marian Kukiel:

"(...) W takim przedstawieniu znać bardzo dużo wpływu tych pogłosek, które bezpośrednio po zamachu krążyły w kołach politycznych stolicy. Pamiętam jak dzisiaj słowa, którymi przywitał mnie nazajutrz po zaprzysiężeniu powołanego przez siebie rządu Bartla marszałek Rataj, gdym go, leżącego w łóżku po tragicznych przejściach ubiegłego tygodnia odwiedził w jego mieszkaniu w sejmie.

Z goryczą mówił on o jeszcze jednym zawodzie, jaki go spotkał, a którym jest... akces gen. Sikorskiego do przewrotu i domaganie się przezeń, aby wojsko, które zdobyło władzę, wyciągnęło wszystkie konsekwencje z tego faktu. Na moje zapytanie, z jakiego źródła pochodzą te informacje, które wydają mi się nieprawdopodobne, gdyż, moim zdaniem, gen. Sikorski nie należy do ludzi, w których zwyczaju jest spieszenie «na pomoc zwycięzcy» - odpowiedział marszałek Rataj, że wiadomościami tymi podzielił się z nim dnia poprzedniego marszałek Piłsudski, powołując się na meldunek gen. Sikorskiego, oryginału którego jednak nie przedstawił.

Zaskoczyło mnie to bardzo i oświadczyłem, iż postaram się o wyjaśnienie sprawy i wyciągnięcie ze swej strony odpowiednich konsekwencji, gdyby informacja była ścisła. Okazuje się, nie ja jeden byłem tą wiadomością poruszony. Poprzednio już dowiedział się o niej prezes klubu Chrześcijańskiej Demokracji poseł Chaciński, który bezzwłocznie wysłał do Lwowa po informacje swego męża zaufania. Delegat posła Chacińskiego przywiózł odpisy dwu dokumentów. Jednym był raport do ministra Spraw Wojskowych, drugim rozkaz dzienny dowódcy Korpusu do podległych oddziałów.

W pierwszym, w męski, pełen godności sposób dawał gen. Sikorski wyraz swym uczuciom z powodu tragicznego faktu walki bratobójczej, która wojsko polskie rozdzieliła. Podkreślając z naciskiem konieczność najszybszego przeprowadzenia jak najszerszej akcji pacyfikacyjnej w wojsku i wśród społeczeństwa, kończy zdaniem, aby w wypadku, gdyby polityka miarodajnych czynników poszła po innej linii i miano stosować jakieś represje wobec tych dowódców, którzy stanęli w obronie konstytucji i prawowitych władz - zaczęto od dowódcy Korpusu Lwowskiego i jego oficerów, jako w pełni ze stanowiskiem swych kolegów walczących po stronie prezydenta Wojciechowskiego się solidaryzujących.

Rozkaz dzienny do oddziałów DOK Lwów określał w tym samym duchu stanowisko wobec zaszłych wypadków i dodatkowo polecał wzmożenie czynności na odcinku pogranicznym, a to wobec stwierdzonych w związku z wypadkami w Warszawie poruszeń granicznych oddziałów sowieckich. Uznaliśmy w gronie sejmowych przyjaciół gen. Sikorskiego, że wobec dość szeroko rozpowszechnionej wersji o «akcesie» Generała do przewrotu, najlepiej będzie ogłosić oba dokumenty drukiem. Ukazały się one w «Rzeczypospolitej», ówczesnym organie Wojciecha Korfantego. Dziennik został wprawdzie skonfiskowany za naruszenie «tajemnicy wojskowej», ale fakt ten nie pociągnął ani dla redaktora odpowiedzialnego, ani dla autora dokumentów żadnych dalszych konsekwencji.

Tak wygląda «niezdecydowane zachowanie się» gen. Sikorskiego podczas przewrotu. Mogę do tego jeszcze dorzucić, że jeżeli gen. Sikorski nie znalazł się w czasie przewrotu w Warszawie przy boku rządu i nie objął kierownictwa akcją wojskową, jak to było od pierwszej chwili życzeniem premiera Witosa, to zdecydowało o tym wyłącznie stanowisko ówczesnego ministra spraw wojskowych, gen. Malczewskiego (...)".

19 marca 1928 r. skonfliktowany z Józefem Piłsudskim gen. Sikorski został odwołany ze stanowiska dowódcy VI Okręgu Korpusu we Lwowie. Odtąd, aż do 1939 r., spędzał miesiące wiosenno-letnie w nabytym w 1923 dworku w Parchaniu k. Inowrocławia (nabył majątek, ok. 50 ha wraz z dworkiem, na podstawie ustawy o osadnictwie wojskowym jako tzw. resztówkę).

Uwagę zwraca dość dwuznaczna rola Sikorskiego we Wrześniu 1939 r.: pospieszna ucieczka do Paryża, inspirowanie zamachu stanu, jakim niewątpliwie było zatrzymanie władz cywilnych i wojskowych w Rumunii, oraz odwołanie legalnie wyznaczonego następcy prezydenta Mościckiego - generała Wieniawy-Długoszowskiego.

Generał Stanisław Haller. Dymisja i stan spoczynku


Stanisław Haller, pułkownik artylerii C. i K. Armii oraz generał dywizji Wojska Polskiego - w maju 1926 r. wyznaczony przez ministra spraw wojskowych, gen. Juliusza Malczewskiego szefem sztabu wojsk rządowych.

Po przewrocie podał się do dymisji. Przeniesiony w stan spoczynku. Osiadł w rodzinnym majątku. Zajmował się pracą społeczną, m.in. jako aktywny członek Akcji Katolickiej. We wrześniu 1939 r. oddał się do dyspozycji Naczelnego Wodza.  W 1939 r. został aresztowany przez Sowietów i uwięziony w obozie w  Starobielsku. Zamordowany w Charkowie.

Pułkownik Władysław Anders. Męska rozmowa z Marszałkiem

W większości przypadków pomajowe kariery przeciwników Marszałka uległy zdecydowanemu zahamowaniu lub nawet zupełnemu załamaniu. Nie zawsze jednak. Najlepszym tego przykładem jest pułkownik Władysław Anders, który już po wydarzeniach majowych odbył długą rozmowę z Józefem Piłsudskim.

O czym obydwaj panowie rozmawiali, wiedzieli jedynie oni sami. Fakt jest faktem, że Władysław Anders pozostał na swoim stanowisku i służył nadal w Wojsku Polskim. I to z sukcesami.
Tomasz Basarabowicz

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy