1 maja 1925 r. Katastrofa kolejowa pod Starogardem Gdańskim

Katastrofa kolejowa pod Starogardem Gdańskim była jednym z najtragiczniejszych tego typu wypadków w II Rzeczpospolitej.

W nocy z 30 kwietnia na 1 maja 1925 roku, w wyniku rozkręcenia torów, pociąg międzynarodowy relacji Insterburg-Berlin stoczył się z 8-9-metrowego nasypu. W wyniku zdarzenia śmierć na miejscu poniosło 25 pasażerów (2 dzieci, 12 kobiet, 11 mężczyzn - w większości obywatele niemieccy), a kilkanaście osób odniosło ciężkie rany. Kolejnych czterech pasażerów zmarło w szpitalu w Tczewie.

Poza pomocą dla rannych i poszkodowanych oraz zabezpieczeniem terenu, podjęto natychmiastowe śledztwo mające na celu wykrycie sprawców zamachu. Bo to, że przyczyną katastrofy był sabotaż, nikt nie miał wątpliwości. Wskazywały na to rozkręcenia szyn oraz ich przesunięcie o blisko 10 cm, co miało spowodować zjazd pociągu z nasypu i jego katastrofę.

Reklama

Według wstępnych ustaleń sprawców mogło być co najmniej trzech. Planowali oni rozkręcić również i drugą szynę, ale zabrakło im czasu. Ostatecznie w toku śledztwa nie udało się wykryć przestępców. Ustalenie wskazywały jednak, że za zamachem stali fachowcy, którzy wybierając miejsce rozkręcenia torów, wzięli pod uwagę mogące spotęgować skutki wykolejenia wysoki nasyp i zakręt.

Kto zatem był winny śmierci 29 pasażerów pociągu relacji Insterburg-Berlin? Choć podejrzenia padły na sterowanych przez Sowietów komunistycznych dywersantów czy szukających zemsty zwolnionych z pracy pracowników kolei, to jednak najprawdopodobniej zamachowcami byli Niemcy, dla których niewygodnym był oddzielający Prusy Wschodnie od reszty Niemiec tak zwany polski korytarz.

Wywiad polski łączył sprawę katastrofy pod Starogardem Gdańskim z działaniem niemieckiej antypolskiej organizacji Hakata, która sabotowała na terenie II Rzeczpospolitej od 1919 roku.

Rząd niemiecki oskarżył polskie Koleje Państwowe o fatalny stan torów, co nie miało wiele wspólnego z rzeczywistością, gdyż holenderski rzeczoznawca i biegły doktor Maas Giisteranus ustalił, że przyczyną katastrofy było celowe rozkręcenie torów. Polska była również atakowana w mediach: niemieckich i gdańskich, a sprawa obiła się szerokim echem po Europie.

Co interesujące, kilkanaście dni po katastrofie na trasie z Tczewa do Swarożyna położono na torach trzy potężne kilkunastokilogramowe kamienie. Na szczęście zauważył je nadzorca dróg kolejowych i usunął na siedem minut przed przejazdem pociągu. Poszlaki śledztwa jako na rzekomego sprawcę wskazały na pracownika kolei, który dokonał prowokacji... w celu otrzymania nagrody.

Źródła:

Krzysztof Halicki: "Katastrofa kolejowa pod Starogardem w 1925 r. Studium przypadku"

Rafała Karasewicz: "Zamach pod Stargardem"

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy