16 grudnia 1984 r. Koniec strajku uczniów we Włoszczowej

Zakończył się strajk uczniów we Włoszczowej. Młodzież, na prośbę biskupa kieleckiego Mieczysława Jaworskiego, opuściła budynek szkoły i udała się do kościoła parafialnego na mszę św.

Strajk o krzyże rozpoczął się 3 grudnia w Zespole Szkół Zawodowych we Włoszczowej. Uczniowie protestowali przeciwko usunięciu krzyży z sal szkolnych. Decyzję o usunięciu wszelkich symboli religijnych z budynku szkoły podjął jej dyrektor Julian Lis, były sekretarz ds. propagandy PZPR w pobliskim Miechowie. Twierdził publicznie, że "szkołą rządzi partia, a nie jakiś tam Bóg". W czerwcu 1984 roku krzyże usunięto.

We wrześniu, na początku nowego roku szkolnego, młodzież wystosowała do władz szkoły petycję w sprawie przywrócenia krzyży (podpisało ją około 95 proc. uczniów). 1 grudnia poświęcone krzyże uczniowie ponownie zawiesili w kilkunastu klasach. Zostały jednak szybko usunięte.

Reklama

W odpowiedzi na działania dyrekcji 3 grudnia ponad trzystu uczniów Zespołu Szkół Zawodowych we Włoszczowej rozpoczęło strajk okupacyjny. Dyrektor szkoły bezterminowo zawiesił zajęcia i wezwał młodzież do opuszczenia budynku szkoły.

Uczniowie nie podporządkowali się wezwaniu, wspierali ich rodzice, duchowni i mieszkańcy Włoszczowej. Do marszałka sejmu Stanisława Gucwy i prezesa Rady Ministrów Wojciecha Jaruzelskiego wysłano telegramy tłumaczące sytuację w szkole, a do MSW udała się delegacja rodziców. Niczego nie uzyskano - władze uznały zawieszenie krzyży za nielegalne i inspirowane działalnością włoszczowskich księży - Marka Łabudy i Andrzeja Wilczyńskiego.

Prymas Józef Glemp z rezerwą odnosił się do akcji. Młodzież z Włoszczowej znalazła za to pełne wsparcie u biskupa kieleckiego Mieczysława Jaworskiego, który w czasie strajku wielokrotnie przyjeżdżał do okupowanej szkoły. Do protestujących uczniów docierała pomoc m.in. z opozycyjnego duszpasterstwa w Nowej Hucie - Mistrzejowicach, czy z Żoliborza od ks. Jerzego Popiełuszki. Rodzice dostarczali żywność i pomagali w przygotowaniu posiłków. Uczniowie spali na korytarzach w śpiworach, zawieszono plakaty z hasłami: "My chcemy krzyży w szkole", "Zdejmowanie krzyży jest bezprawiem". Codziennie odprawiano mszę św. W homilii (15 grudnia 1984 r.) bp Jaworski powiedział m.in.: "Młodzież włoszczowska prowadzi rekolekcje, a właściwie ona głosi rekolekcje nie tylko we Włoszczowej, ale w całej Polsce, a ich treścią jest jej świadectwo".

Przez cały okres strajku szkoła była obserwowana przez tajne służby a rodzice pomagający uczniom zastraszani. Na osobistą prośbę bpa. Jaworskiego młodzież przerwała strajk 16 grudnia wychodząc w procesji ze szkoły, a zakończenie protestu odbyło się podczas mszy św. w kościele parafialnym pw. Wniebowzięcia NMP.

Po strajku władze rozpoczęły represje wobec jego uczestników. Za kierowanie strajkiem skazani zostali katecheci - ks. Andrzej Wilczyński - na 10 miesięcy w zawieszeniu na 3 lata i grzywnę, a ks. Marek Łabuda na rok pozbawienia wolności, później karę zawieszono (w 1990 roku Sąd Najwyższy obu duchownych uniewinnił). Wielu uczniów zostało pozbawionych praw uczniowskich i relegowanych ze szkoły z "wilczym biletem", wielu nie dopuszczono do matury. Rodziców strajkujących uczniów i osoby wspierające strajk ukarano wysokimi grzywnami.

AS

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy