18 listopada 1956 r. Zniszczenie zagłuszarki radiowej w Bydgoszczy

Opisane poniżej wydarzenia przeszły do historii pod nazwą Bydgoskiego Listopada 1956 roku. Zajścia rozpoczęły się od... przepychanki w kolejce do bydgoskiego kina "Bałtyk" w okolicach godziny 17.

Na miejsce bójki wezwano partol milicji. Początkowo pod kinem pojawiło się dwóch milicjantów, po chwili kolejnych trzech. Nie potrafili sobie oni jednak poradzić z zebranymi, którzy nie pozwolili na brutalne wyciąganie z tłumu pojedynczych osób.

Gdy wreszcie funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej, wzmocnieni kolejnym trzyosobowym patrolem, zdołali aresztować 18-letniego mężczyznę, który miał rzekomo dopuścić się czynnej napaści na milicjanta, bydgoszczanie otoczyli liczący osiem osób oddział milicyjny.

Zaczęto demolować milicyjny gazik, atakować i wyzywać funkcjonariuszy, co zmusiło ich do uwolnienia zatrzymanego. To jednak nie zakończyło incydentu. Milicjanci postanowili bowiem zaatakować pałkami zebranych, co tylko sprowokowało liczący już blisko 1000 osób tłum. Funkcjonariusze salwowali się ucieczką.

Reklama

Około godziny 18. zebrani sformowali pochód, który ruszył w stronę bydgoskiej Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej. Choć komuniści próbowali przedstawić te wydarzenia jako zwykłe ekscesy chuligańskie, to jednak przeczyło temu zachowanie manifestantów. Wykrzykiwali  patriotyczne hasła wspierające uczestników antykomunistycznych zajść w Poznaniu oraz najechanych przez Sowietów Węgrów.

Gdy wydawało się, że protestujący wtargną do budynku komendy, przed gmachem pojawił się naczelnik Wydziału Kadr Komendy i przekonał bydgoszczan, by zaniechali mogącego mieć poważne konsekwencje szturmu.

Protestujący dali się przekonać, postanowili jednak jeszcze się nie rozchodzić. Ktoś zaproponował, by zniszczyć usytuowaną na Wzgórzu Dąbrowskiego na Szwederowi zagłuszarkę radiową, którą komuniści blokowali informacje z Europy Zachodniej. Po pokonaniu wysokiego ogrodzenia otaczającego teren, protestujący zniszczyli stację zagłuszającą  - symbol cenzury oraz ograniczania informacji - i rozeszli się do domów.

(arwr)

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy