2 stycznia 1957 r. Decyzja o utworzeniu partyjnego tygodnika "Polityka"

O utworzeniu nowego tygodnika społeczno-politycznego zdecydował Sekretariat Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Władysław Gomułka, I sekretarz KC PZPR, wyniesiony na fali Października, szukał sposobu dotarcia do inteligencji  - jednak nie poprzez już istniejące tytuły: "Nową kulturę" czy "Po prostu". Pismo miało popierać zmiany popaździernikowe, ale nie mogło być zbyt radykalne. Podobno z inicjatywą powołania nowego pisma wystąpił Jerzy Putrament.

Pierwszy numer "Polityki" ukazał się z datą 27 lutego-5 marca 1957 r. w nakładzie 26 tys. egzemplarzy (zwrotów było ok. 15 tys.). Mimo założonego deficytu - 5 milionów zł rocznie - pismo musiało się ukazywać, ponieważ było niezbędne politycznie.

Reklama

W stopce pierwszego numeru pisma znaleźli się działacze partyjni - członkowie KC, gwarantujący właściwą linię polityczną. Redaktorem naczelnym został Stefan Żółkiewski (twórca marksistowskiej "Kuźnicy"). Oprócz niego do tygodnika trafili działacze działacze polityczni starszej generacji (Leonard Borkowicz, Romana Granas, czy Adam Schaff), młodzi, ale czynni już na arenie partyjnej (Andrzej Werblan, Mieczysław Rakowski); znane postacie: Oskar Lange, Leon Kruczkowski czy Władysław Broniewski oraz dziennikarze - Kazimierz Koźniewski i Józef Kuśmierek. Redakcja mieściła się na XI piętrze Pałacu Kultury i Nauki.

"Polityka" była uważana za "anty-Po prostu", pismo nie popierające radykalnych zmian po październiku a wręcz "antypaździernikowe". Od początku istnienia uważało się za mentora wskazującego obowiązująca linię prasie i kształtującego życie ideowe kraju.

Dobrze to nastawienie oddaje artykuł wstępny w pierwszym numerze "Nasza polityka" autorstwa Romany Granas: "Kiedy zaczęła opadać wysoka fala powszechnego entuzjazmu (suwerenność!), ze spienionych nurtów wyłoniły się podwodne skały, złowrogie wiry...". "Skupić wokół odnowy wszystkich szczerych zwolenników socjalizmu można tylko pod warunkiem odgraniczenia się od tych, którzy w niepowodzeniach i klęskach socjalizmu widzą jedynie jego bankructwo. Alternatywę: dogmatyzm lub rezygnację z marksizmu, 'socjalizm stanu wyjątkowego' lub kapitulacja przed burżuazją - musimy kategorycznie odrzucić".

AS

Wykorzystano informacje z książki Michała Radgowskiego "POLITYKA" i jej czasy, Warszawa 1981

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy