23 kwietnia 1906 r. Dziesięciu z Pawiaka

To była jedna z najbardziej brawurowych akcji Organizacji Bojowej Polskiej Partii Socjalistycznej. Przebrani w mundury carskich żandarmów bojowcy uwolnili z owianego grozą Pawiaka dziesięciu skazanych na śmierć więźniów.

Okoliczności odbicia polskich więźniów z carskiego więzienia przypominają scenariusz filmu sensacyjnego - zresztą później takowy film powstał.

Plan wyrwania skazanych na śmierć z carskich rąk opracowali uwięzieni na Pawiaku Maksymilian Horwitz i Paweł Lewinson, a ten został przekazany Organizacji Bojowej PPS przez pilnie poszukiwanego przez żandarmerię Feliksa Kona. Ten otrzymał plan bezpośrednio od Horwitza i Lewinson podczas... odwiedzin zatrzymanych w więzieniu!

Projekt ucieczki był bezczelny do granic możliwości. Zatrzymani mieli zostać wywiezieni z Pawiaka wozem więziennym przez przebranych za żandarmów bojowców. Brawurowość akcji na granicy szaleństwa nie zniechęciła kierownictwo PPS, które jej przeprowadzenie powierzyło Janowi Gorzechowskiemu. Co ciekawe, mający udawać rosyjskiego żandarma Gorzechowski bardzo słabo mówił po rosyjsku!

Reklama

Zaradzono i temu. Bojowiec został zatem baronem von Budberg, rotmistrzem niemieckiego pochodzenia w armii carskiej. To miało odwrócić uwagę od skandalicznie słabego akcentu Gorzechowskiego.

Wieczorem 23 kwietnia 1906 roku przekupiony przez bojowców strażnik więzienny Eugeniusz Dorengowski odebrał telefon od rzekomo oberpolicmajstra warszawskiego Piotra Meyer. Tak naprawdę do więzienia zadzwonił Feliks Kon (inne źródła podają Władysława Hempla), który wydał polecenie przetransportowania do Cytadeli grupy więźniów skazanych na śmierć. Poinformował również, że dowódcą konwoju będzie niejaki rotmistrz von Budberg. Przekupiony Dorengowski przekazał polecenie innym strażnikom i - zgodnie z planem - udał się do domu.

Przebrani w mundury rosyjskiej żandarmerii bojowcy pojawili się na Pawiaku po północy. Na miejscu Gorzechowski vel von Budberg mistrzowsko odegrał rolę zmanierowanego i nie znoszącego sprzeciwu arystokraty-oficera (o kiepskim akcencie), ponaglając strażników do szybszego wydania więźniów. Tylko pod koniec akcji dopuścił się błędu, podpisując się w raporcie jako... of Budberg.

Natomiast więźniowie nie mieli świadomości, że są ratowani, dlatego jak tylko mogli opóźniali wyjście z celi sądząc, że jadą na egzekucję. Bojowcy, by się nie ujawnić, brutalnie potraktowali ociągających się kolegów. Posypały się ciosy i obelgi. Wszystko dla dobra sprawy.

Już w więziennej karetce nastąpiła dalsza część akcji. Kierowca został poinformowany przez jednego z fałszywych żandarmów, że pojawiły się problemy z jednym z kół. Niczego nieświadomy woźnica został następnie uśpiony chloroformem, a więźniowie i bojowcy rozbiegli się do wcześniej umówionych miejsc.

Rano na warszawskich kamienicach i murach pojawiło się ogłoszenie następującej treści: "Zawiadomienie. Dziś w nocy wyrwaliśmy opryszkom carskim z Pawiaka wszystkich tych więźniów, którym groziła kara śmierci. Było ich dziesięciu - wszyscy są wolni. Warszawa, d. 24 kwietnia 1906 r. Centralny Komitet Robotniczy Polskiej Partii Socjalistycznej". O brawurowej akcji i ośmieszeniu Rosjan zaczęła szeptać Warszawa i Polska, a później - już głośno mówić - cała Europa.

Dodajmy, że bojowcy PPS działali w podwójnie utrudnionych warunkach. Z powodu masowych strajków w Królestwie Polskim, na początku 1906 roku wprowadzono na terenie rosyjskiego zaboru stan wojenny, co spowodowało wzmożenie carskiego terroru, m.in. przez rozbudowanie siatki szpiclów i agentów. Pomimo tego Polakom udało się coś, co wydawało się niemożliwe. 

AW

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Pawiak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy