25 maja 1948 r. Wykonano wyrok śmierci na rotmistrzu Witoldzie Pileckim

Witolda Pileckiego aresztowano 8 maja 1947 r. W śledztwie był torturowany okrutnie przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. W rozmowie, podczas widzenia z żoną, stwierdził: "Oświęcim to była igraszka" (jako ochotnik trafił do obozu w Auschwitz, by zorganizować tam konspirację wojskową i zdobyć wiarygodne informacje o eksterminacji więźniów).

W procesie toczonym przed Rejonowym Sądem Wojskowym w Warszawie został oskarżony m.in. o zorganizowanie w Polsce sieci wywiadowczej gen. Andersa, przygotowywanie zamachu na funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i organizację magazynów broni.

Składowi sędziowskiemu przewodniczył mgr ppłk Jan Hryckowian, a członkami byli: sędzia wojskowy mgr kpt. Józef Badecki, ławnik kpt. Stefan Nowacki i protokolant por. Ryszard Czarkowski. Oskarżycielem był wiceprokurator Naczelnej Prokuratury Wojska Polskiego mjr Czesław Łapiński.

Reklama

Po pokazowym procesie, w którym na ławie oskarżonych zasiedli także Maria Szelągowska, Tadeusz Płużański, Szymon Jamontt-Krzywicki, Maksymilian Kaucki, Jerzy Nowakowski, Witold Różycki i Makary Sieradzki zapadły drakońskie wyroki. W. Pilecki, M. Szelągowska i T. Płużański zostali skazani na karę śmierci, M. Sieradzki na dożywocie, a pozostali na kilkanaście lat więzienia.

W uzasadnieniu sąd wojskowy podał, że: "dopuścili się najcięższej zbrodni stanu i zdrady narodu, cechowało ich wyjątkowe napięcie złej woli, przejawiali nienawiść do Polski Ludowej i reform społecznych, zaprzedali się obcemu wywiadowi i wykazali szczególną gorliwość w akcji szpiegowskiej".

Do prezydenta Bolesław Bieruta prośby o ułaskawienie skierowali obrońcy i żona Pileckiego. "Wierzymy, że szlachetne serce Pana Prezydenta zrozumie nasze serca, że Ojciec Ojczyzny będzie wyrozumiały dla Jej syna, kochającego Polskę na swój błędny sposób" - pisała do Bieruta Maria Pilecka.

Także Pilecki wystąpił o ułaskawienie: "Jakkolwiek może już dawno się pozbyłem wiary i sentymentu do ośrodków emigracyjnych i jakkolwiek rozumiałem, że może to zmienić moją sytuację na korzyść, nie mogłem się zdecydować na publiczne oskarżenie na rozprawie sądowej tych ośrodków, lub gdziekolwiek bądź indziej, gdyż zrozumiałem w ten sposób, że oficer, który oczernia swój oddział macierzysty, zasłuży sobie u każdego na pogardę - nawet u samych oficerów śledczych". Pojęcie honoru oficerskiego było Bierutowi obce - nie skorzystał wobec Pileckiego z prawa łaski.

Wyrok wykonano 25 maja 1948 r. o godz. 21.30 w obecności wiceprokuratora Naczelnej Prokuratury Wojska Polskiego mjr Stanisława Cypryszewskiego, naczelnika więzienia Mokotowskiego - por. Ryszarda Mońko, lekarza por. dr lek. Kazimierza Jezierskiego i duchownego - ks. kpt. Wincentego Martusiewicza. Dowódcą plutonu egzekucyjnego był Piotr Śmietański.

"Prowadzono dwóch skazanych. Pierwszy pojawił się Witold Pilecki. Miał usta zawiązane białą opaską. Prowadziło go pod ręce dwóch strażników. Ledwie dotykał stopami ziemi. I nie wiem, czy był wtedy przytomny. Sprawiał wrażenie zupełnie omdlałego... A potem salwa" - tak w relacji naocznego świadka - ks. Jana Stępnia, wyglądały ostanie chwile rotmistrza Pileckiego przed egzekucją. Prawdopodobnie jednak Witold Pilecki został zamordowany jednym strzałem w tył głowy przez Piotra Śmietańskiego.

Ciało potajemnie pogrzebano na tzw. "Łączce" - dziś kwatera "Ł" cmentarza Powązkowskiego.

AS

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: rotmistrz Witold Pilecki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy