4 maja 1940 r. Zatonął ORP "Grom"

"Samolot nad nami, 5400 metrów. Rzucił bomby" – brzmiał meldunek z dalmierza ORP "Grom". Niestety, dwa z sześciu zrzuconych przez niemiecki bombowiec Heinkel He 111 ładunków okazały się celne.

Będący w służbie polskiej Marynarki Wojennej od 1937 roku, niszczyciel ORP "Grom" tuż przed wybuchem II wojny światowej został skierowany w kierunku Wielkiej Brytanii, skąd - wraz z "Burzą" i "Błyskawicą" - miały eskortować konwoje zaopatrzeniowe do Polski.

Ostatecznie, w wyniku rozwoju sytuacji na froncie, ORP "Grom" brał udział w alianckich operacjach na Morzu Północnym, gdzie zyskał sobie sławę i wzbudzał trwogę wśród Niemców. Ci określali okręt takimi sformułowaniami, jak "przeklęty Polak", "łowca ludzi" czy "polski diabeł". Wszystko to z powodu skutecznych działań ORP "Grom" w rejonie Narwiku i Rombakken, gdzie przebiegała strategiczna linia kolejowa, transportująca zaopatrzenie dla wojsk niemieckich, a którą niszczyciel regularnie ostrzeliwał.

Reklama

4 maja 1940 roku, przygotowujący się do odpłynięcia z miejsca postoju ORP "Grom", został zaatakowany przez niemiecki bombowiec Heinkel He 111. Dowódca statku komandor podporucznik Aleksander Hulewicz otrzymał alarmujący meldunek o zrzuceniu bomb.

Pierwsza z celnych bomb wybuchła przy burcie w okolicach maszynowni, powodując poważne uszkodzenia o długości 20 metrów. Druga bomba trafiła prosto w śródokręcie i załadowaną wyrzutnię torped, która eksplodowała, przesądzając o losach ORP "Grom".

Zatonięcie statku trwało trzy minuty, a śmierć w lodowatych wodach Morza Północnego poniosło 59 członków załogi. Tych, którzy przeżyli, z brzegu ostrzeliwali Niemcy. Dopiero pojawienia się brytyjskiego niszczyciela HMS Bedouin spowodowało przerwanie ognia. Brytyjczycy rozpoczęli tez akcję ratunkową rozbitków z polskiego niszczyciela.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy