Tajemnica śmierci "Anody"

Jan Rodowicz zmarł 7 stycznia 1949 roku w Warszawie po tym, jak wyskoczył z okna czwartego piętra budynku Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Nie mógł wytrzymać presji oskarżeń. Taka przynajmniej jest oficjalna wersja. Jego śmierć nadal jednak wzbudza kontrowersje. To właśnie z nimi, w książce "Tajemnica śmierci Jana Rodowicza Anody" mierzy się Przemysław Benken.

Rodowicz miał być podejrzewany o nielegalne przechowywanie broni z okresu Powstania Warszawskiego i po tym, jak został aresztowany, rzekomo odebrał sobie życie. Istnieją jednak poszlaki sugerujące, że był torturowany podczas przesłuchań i został już jako martwy wyrzucony przez okno. 

Autor "Tajemnicy śmierci Jana Rodowicza" podjął się wnikliwej analizy prawdopodobnych scenariuszy przebiegu wypadków. 

"Dzięki kwerendzie w Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej udało mu się dotrzeć do nowych informacji nie tylko na temat samego śledztwa dotyczącego "Anody", lecz także agenturalnego rozpracowania Rodowicza i jego środowiska przez informatorów aparatu bezpieczeństwa" - czytamy na stronie IPN. 

Reklama

Fragmenty książki:

"W Wigilię Bożego Narodzenia, 24 grudnia 1948 roku, 'Anoda' został zatrzymany w swym mieszkaniu przy ul. Lwowskiej 10 m. 10 na polecenie mjr. Herera, który podpisał nakaz aresztowania. Po rewizji osobistej i przeszukaniu jego pokoju Jana Rodowicza osadzono w areszcie śledczym w piwnicach budynku MBP przy ul. Koszykowej. Jeszcze tego samego dnia "Anoda" był przesłuchiwany przez por. Bolesława Cykałę, nie ujawnił jednak żadnych informacji obciążających siebie bądź dawnych towarzyszy broni. 27 grudnia Rodowicz napisał na polecenie funkcjonariuszy życiorys, w którym znalazły się także informacje dotyczące jego najbliższej rodziny. Prawdopodobnie w tym samym czasie sporządził notatkę poświęconą działaniom batalionów "Miotła" i "Parasol" podczas okupacji niemieckiej". 

"Otworzyłem drzwi i wszedłem pierwszy do pokoju. Jan Rodowicz wszedł za mną, biegiem wskoczył na parapet otwartego okna i wyskoczył. Okno było dwuskrzydłowe [...], otwarte na oścież. Do okna nie podchodziłem, ponieważ zdawałem sobie sprawę, że [...] poniósł śmierć. Zawiadomiłem sekretariat o tym samobójstwie. Tragedią tą byłem wstrząśnięty; dygotałem."

"Anonimowa pracownica zakładu pogrzebowego zapamiętała, że 12 stycznia wieczorem przyjechała ciężarówka z kilkoma młodymi funkcjonariuszami MBP, którzy przywieźli ciało Jana Rodowicza zawinięte w koc. Pracownicy aparatu bezpieczeństwa kupili trumnę, złożyli w niej zwłoki, zamknęli jej wieko i polecili natychmiast wywieźć ją na cmentarz i zakopać."

Publikacja w ramach centralnego projektu badawczego IPN "Aparat bezpieczeństwa w walce z podziemiem politycznym i zbrojnym 1944-1956.

Książka "Tajemnica śmierci Jana Rodowicza Anody" ukazała się nakładem wydawnictwa Instytutu Pamięci Narodowej. Jej autorem jest Przemysław Benken. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy