Przeciwstawił się Hitlerowi. Tragiczny koniec węgierskiego przyjaciela Polski

Treść telegramu z 24 lipca 1939 roku wywołała wściekłość nieznoszącego sprzeciwu Adolfa Hitlera. Węgierski premier Pál Teleki w zdecydowanych słowach odmówił przywódcy nazistowskich Niemiec pomocy w ataku na Polskę, "Węgry nie mogą przedsięwziąć żadnej akcji militarnej przeciw Polsce ze względów moralnych" - napisał w depeszy wysłanej dokładnie 80 lat temu. Nie był to jedyny przyjacielski gest Telekiego wobec naszego kraju.

Wyświechtany slogan o zagranicznym "przyjacielu Polski", tak chętnie używany na potrzeby polityki historycznej i bieżących interesów rozgrywanych w rządowych gabinetach, w przypadku Telekiego nie jest na wyrost. Na węgierskiego polityka Polska i Polacy mogli liczyć już kilkanaście lat przed tragicznym rokiem wybuchu drugiej wojny.

Cofnijmy się do roku 1920. Europa, z większym lub mniejszym zainteresowaniem, przygląda się bolszewickiej nawale zalewającej terytorium odradzającej się Polski. Wydaje się to zaskakujące, ale sympatie były po stronie chcących obalić europejski i światowy porządek komunistów oraz bandyckich zagonów Armii Czerwonej. W całej Europie wybuchały strajki... przeciwko pomocy Polsce. Na agendzie były hasła: "Ręce precz od Rosji" czy "Ani jednego naboju dla pańskiej Polski".

Reklama

Podsycany skutecznie przez komunistyczną międzynarodówkę antypolski klimat udzielił się rządom mocarstw zachodnich. Swoje zrobiły również wspomniane strajki oraz polityczne interesy poszczególnych państw. Na przykład Wielkiej Brytanii zależało na silnej Rosji, która miała być przeciwwagą dla Niemiec. Wszystko to kosztem Polski. Własne interesy rozgrywała również Czechosłowacja, która wykorzystując krytyczne położenie Polski, zajęła zamieszkane w większości przez polską ludność Zaolzie, z premedytacją wstrzymała wysłane przez Francję dostawy broni dla Warszawy i nawet zaczęła organizować ukraińskie oddziały, które miały wesprzeć bolszewików w walce z Polską.

Jak zachował się nasz inny sąsiad, niemiecka Republika Weimarska? "Odrzucam pomoc dla Polski, nawet wobec niebezpieczeństwa, że może zostać pochłonięta. Przeciwnie - liczę na to" - słowa ówczesnego niemieckiego szefa sztabu generalnego Hansa von Seeckta nie wymagają komentarza. Niechętna pomocy Polsce była również Rumunia, z którą wówczas graniczyliśmy.

Zachowanie Węgier wobec problemów Polski pozostawało tymczasem w ostrym kontraście do postawy Europy. Teleki, który w lipcu 1920 roku po raz pierwszy objął urząd szefa węgierskiego rządu, podjął szybką decyzję o pomocy dla znajdującej się w krytycznej sytuacji Polsce. Postanowił bezpłatnie przekazać Warszawie kilkadziesiąt milionów naboi karabinowych, amunicję artyleryjską, kilkadziesiąt tysięcy sztuk broni palnej, kilkaset kuchni polowych i inne przydatne w czasie wojny akcesoria. Dodatkowo, Węgrzy postanowili skierować do Polski kawaleryjski korpus posiłkowy w sile trzydziestu tysięcy żołnierzy.

Niestety, Czesi nie zgodzili się na przepuszczenie transportów i wojska do Polski, a Rumunia ostatecznie pozwoliła przewieźć węgierskim pociągom przez swoje terytorium jedynie amunicję i broń. Naboje i karabiny z Budapesztu dotarły do Skierniewic 12 sierpnia 1920 roku. Dzień później rozpoczęła się Bitwa Warszawska.

Teleki pełnił urząd premiera do wiosny 1921 roku. Do wielkiej polityki powrócił dopiero w 1938 roku, kiedy objął tekę ministra edukacji. Nad Europą rósł wówczas złowrogi cień wojny, podsycany agresywną polityką Niemiec, które po Anschlussie Austrii zaczęły łakomym okiem patrzeć na Czechosłowację. Teleki popierał politykę Hitlera, widząc w rozbiorze państwa czechosłowackiego szansę na odzyskanie terytoriów - zdaniem Budapesztu - niesprawiedliwie utraconych przez Węgry na mocy traktatu w Trianon z 1920 roku.

Na początku 1939 roku Teleki ponownie stał na czele rządu. Doszło do tego w mocno dwuznacznych okolicznościach. Węgry, na wzór Niemiec, prowadziły wówczas antysemicką politykę. Gdy okazało się, że pradziadek ówczesnego premiera Béli Imrédy'ego był Żydem, szef gabinetu został zmuszony do ustąpienia. Nie "pomógł" fakt, że Imrédy był zagorzałym antysemitą i faszystą. Jego miejsce zajął Teleki, który - to bez wątpienia czarna karta jego życiorysu - kontynuował nacjonalistyczną i rasistowską politykę poprzednika. Węgry wówczas szły już ramię w ramię z Niemcami, chociaż oficjalnie nie były sprzymierzone. Po rozpadzie Czechosłowacji w kwietniu 1939 roku armia węgierska wkroczyła do Słowacji i zajęła Ruś Zakarpacką. Polska zyskała tym samym kolejnego sąsiada, co za kilka miesięcy miało się okazać kluczowe dla losu ponad stu tysięcy polskich obywateli.

Fakt istnienia granicy polsko-węgierskiej chciał wykorzystać Hitler, który ze względu na postawę Polski i politykę ministra spraw zagranicznych Józefa Becka, zmienił plany i zamiast ofensywy na zachód, rozpoczął planowanie agresji na wschodniego sąsiada. Kierowany przez Telekiego rząd od początku nie wyrażał na to zgody. "W akcji zbrojnej przeciwko Polsce ani pośrednio, ani bezpośrednio nie jesteśmy skłonni uczestniczyć. Pod pojęciem 'pośrednio' rozumiem każde żądanie przejścia oddziałów niemieckich pieszo czy na pojazdach mechanicznych przez nasz kraj w celu zaatakowania Polski. Żądania takie będą odrzucone. Jeżeli Niemcy odpowiedzą na to przemocą, kategorycznie odpowiadam, że na broń odpowiemy bronią. Jeśli ktoś bez pozwolenia wstąpi na terytorium Węgier, będzie traktowany jako wróg"- to fragment wewnętrznej rządowej depeszy minister spraw zagranicznych Istvána Csáky'ego.

Podobne, początkowe nieoficjalne, sygnały zaczęto wysyłać Niemcom, sondującym możliwość wykorzystania węgierskiego terytorium do ataku na Polskę od południa, jak to uczyniono z terenu Słowacji we wrześniu 1939 roku. Teleki miał stwierdzić, że "prędzej wysadzę nasze linie kolejowe, niż wezmę udział w inwazji na Polskę. Ze strony Węgier jest sprawą honoru narodowego nie brać udziału w jakiejkolwiek akcji zbrojnej przeciw Polsce".

Wreszcie 24 lipca 1939 roku, w oficjalnym telegramie do Hitlera, Teleki stwierdził stanowczo: "Węgry nie mogą przedsięwziąć żadnej akcji militarnej przeciw Polsce ze względów moralnych". Führer po przeczytaniu listu z Budapesztu miał wpaść we wściekłość i chyba nie zaakceptował odpowiedzi. Wskazywałby na to fakt, że już po agresji na Polskę, 9 września 1939 roku szef niemieckiej dyplomacji Joachim von Ribbentrop zażądał od Węgier przepuszczenia niemieckich dywizji, które miałyby otworzyć kolejny front na południu Polski. Teleki i tym razem twardo odpowiedział: nie.

Kolejny propolski, ale też po prostu i humianitarny, gest ze strony Telekiego, miał miejsce dzień po sowieckiej agresji na Polskę. 18 września 1939 roku, za pośrednictwem ministra spraw wewnętrznych Ferenca Keresztesa-Fischera, Węgrzy otworzyli granicę dla polskich uchodźców. Z zaatakowanego przez Niemców i Sowietów kraju uciekło do Węgier około 100 tysięcy Polaków, w tym wielu Żydów. Ci mogli liczyć na pomoc w ukrywaniu się, pomimo antysemickich przepisów panujących w Węgrzech. Polakom pozwolono natomiast działać otwarcie, otworzono nawet polskie szkoły. Działały one aż do roku 1944. Pomoc nie ograniczała się jedynie do sfery bytowej i kulturalno-oświatowej. W tajemnicy przed Niemcami wspierano polską konspirację, między innymi umożliwiając polskim kurierom przedostanie się na Zachód. Przez Węgry ewakuowano również do Francji polskich żołnierzy, którzy oficjalnie zostali "internowani", a nieoficjalnie otrzymali wolną rękę w ucieczce na Zachód. Wszystko to działo się przy aprobacie Telekiego.

Premier Węgier miał jednak świadomość, że stąpa po coraz cieńszej linie. Choć zmuszony do działań zgodnych z niemiecką polityką zagraniczną, starał się nie wplatać Węgier w wojnę i liczył na szybki upadek Niemiec. Włoski minister spraw zagranicznych Galeazzo Ciano miał usłyszeć od Telekiego, że ten "nie chce opowiadać się po tej czy po tamtej stronie, jednocześnie nie ukrywa sympatii do mocarstw zachodnich i jak zarazy obawia się zwycięstwa Niemiec". Włoch dodał, że Teleki wyraża nadzieję na przegraną Niemiec, ale nie całkowitą, a tylko taką, która "na dłuższy czas wybije im kły".

Ostatecznie Węgry, siłą faktów dokonanych, zostały zmuszone jesienią 1940 roku do przystąpienia do niemiecko-włosko-japońskiego Paktu Trzech. Był to początek końca Telekiego. Gdy Niemcy zdecydowały się zaatakować sprzymierzoną z Węgrami Jugosławię i wkroczyły na terytorium węgierskie, premier Węgier zdecydował się na dramatyczny krok. Nie mogąc przeciwdziałać niemieckiej polityce, 3 kwietnia 1941 roku popełnił samobójstwo strzałem z pistoletu. "Złamaliśmy - z tchórzostwa - słowo dane w traktacie o wiecznej przyjaźni. Naród to czuje, a my skalaliśmy jego honor. Stanęliśmy po stronie drani (...) Staniemy się hienami cmentarnymi! Narodem śmieci. (...) Jestem winny" - napisał w pożegnalnym liście.

Przed śmiercią Teleki, baczny obserwator europejskiej geopolityki, miał świadomość, że tylko sojusz wszystkich państw Europy Środkowo-Wschodniej jest w stanie przeciwstawić się agresywnej polityce Niemiec i Sowietów. Louis C. Cornish w książce "Transylwania. Ziemia za lasem" napisał, że Teleki przewidział klęskę Niemiec i chaos, który zapanuje w Europie po wojnie. "Wierzył, że żaden z mniejszych narodów wschodniej i środkowej Europy nie ma przyszłości, jeżeli będzie prowadził samodzielną politykę narodową. Prosił swoich przyjaciół w Ameryce, by pomogli mu opracować plan federacji, zjednoczenia. To zapewniłoby tym państwom dwa najważniejsze aspekty: po pierwsze, polityczne i militarne bezpieczeństwo, po drugie, prosperitę gospodarczą". Słynna amerykańska dziennikarka Dorothy Thompson potwierdziła w 1941 roku, że otrzymała monografię autorstwa Telekiego, w której opisał "regionalną federację, opartą na geograficznych i gospodarczych przesłankach". Czytając o projektach Telekiego, trudno nie pomyśleć o współczesnym kształcie całego Starego Kontynentu, zjednoczonego w Unii Europejskiej.

***

Pamięć o Telekim jest w Polsce dosyć żywa. W 2001 roku postanowieniem ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Węgier został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. Order nadawany jest cudzoziemcom, którzy swoją działalnością wnieśli wybitny wkład we współpracę międzynarodową oraz współpracę łączącą Rzeczpospolitą Polską z innymi państwami i narodami. Między innymi w Warszawie i Krakowie znajdują się ulice jego imienia.

Artur Wróblewski

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy