Zapomniane powstanie - Czortków, noc z 21 na 22 stycznia, 1940 rok

​Czortków to urocze miasteczko nad Seretem, według danych z roku 1931 liczące 19 tysięcy mieszkańców, z czego 46,4 proc. stanowili Polacy, 22,8 proc. Ukraińcy i 30 proc. Żydzi. Czortków był, jak pisano "głównym punktem oparcia dla ruchu turystycznego w tym rejonie".

Pomimo dzielnej postawy Pułku Korpusu Ochrony Pogranicza "Czortków" Marcelego Kotarby i prób obrony Borszczowa, Kopyczyniec i Skałatu, miasteczko zostało zajęte przez Armię Czerwoną już wieczorem 17 września 1939 roku. To właśnie Czortków miał stać się zostać sceną jedynego wówczas ta terenie okupacji ZSRS zrywu zbrojnego.

Już w październiku 1939 r. powstało konspiracyjne Stronnictwo Narodowe - organizacja, której celem była walka z wrogiem i sabotaż. Sowieckie organy bezpieczeństwa intensywnie inwigilowały wszelkie ruchy konspiracyjne. Były one rozpracowywane i natychmiast likwidowane, a ludzie z konspiracją związani - rozstrzeliwani lub wysyłani z długimi wyrokami do obozów pracy. Założycielami konspiracji w Czortkowie byli Tadeusz Bańkowski, Henryk Kamiński i Heweliusz Malawski. Do organizatorów należał też nauczyciel gimnazjalny i harcmistrz Józef Opacki.

Reklama

21 stycznia 1940 r., w przeddzień rocznicy wybuchu powstania styczniowego, zaplanowano akcję zbrojną - atak na sowiecki garnizon w Czortkowie. Wybrany moment był jak najbardziej sprzyjający, bowiem garnizon sowiecki został osłabiony wyjazdem dużej części żołnierzy na front fiński.

Bolszewicy nie spodziewali się, że w tak prowincjonalnym miasteczku znajdą się ludzie zdolni do czynu zbrojnego. W niedzielę z 21 na 22 stycznia ok. godz. 20:00 w pięknym kościele oo. dominikanów spotkało się około dwustu konspiratorów, których podzielono na cztery grupy i przydzielono oddzielne zadania:

- pierwsza - miała opanować koszary główne;

- druga - koszary dolne i więzienie;

- trzecia - miasto;

- czwarta - stacje kolejową.

Członkowie organizacji, którzy nie brali udziału w spotkaniu w kościele, mieli przyjść przed obiekty przeznaczone do opanowania. Jednak z powodu mrozu i obfitych opadów śniegu na miejsce zbiórki nie zdołało dotrzeć wielu konspiratorów z odleglejszych miejscowości. Celem ataku miało być odbicie więźniów, opanowanie dworca kolejowego i przedostanie się zdobytym pociągiem przez Zaleszczyki do Rumunii. Sygnałem do rozpoczęcia powstania było wg jednych źródeł hasło "Z krzyżem", a według innych uczestników wydarzeń - melodia "Warszawianki" odegrana na trąbce.

Około godz. 21:30 ośmioosobowa grupa przystąpiła do ataku na szpital. Mimo, że spośród nich tylko dwóch było uzbrojonych w broń palną, po krótkiej walce udało się, wykorzystując zaskoczenie, rozbroić wartę i zająć budynek.

Równolegle z atakiem na szpital podjęła działania licząca ponad czterdzieści osób grupa por. Janusza Kowalskiego. Jej członkowie zostali podzieleni na dwie podgrupy dowodzone przez plut. Stanisława Skowronka i pchor. Jerzego Koleuszka. Atakujący spodziewali się zdobyć większą ilość broni, której następnie miano użyć w celu opanowania reszty miasta. Ruszając do ataku, byli uzbrojeni w kilka sztuk broni krótkiej, noże, szable i bagnety. W pierwszej fazie udało im się opanować bez wystrzału jedną z koszarowych bram, jednak pilnujący innego wejścia strażnik nie dał się zaskoczyć i otworzył ogień, co zaalarmowało żołnierzy stacjonujących w koszarach. Członkowie grupy przeznaczonej do opanowania koszar rozproszyli się i stracili ze sobą łączność. Atak na koszary zakończył się niepowodzeniem. Sowieci stracili jednego zabitego i jednego rannego oraz dwa karabiny.

Grupa wyznaczona do zajęcia urzędu pocztowo-telegraficznego została zaskoczona przez grupę sowietów i rozbiegła się bez podejmowania walki. Siły dowodzone przez Edwarda Prażanowskiego, przeznaczone do opanowania stacji kolejowej i ochraniającej jej jednostki NKWD, rozproszyły się po tym, jak Prażanowski w towarzystwie kilku podkomendnych natknął się na patrol żołnierzy sowieckich.

Niedoszli powstańcy wycofali się i rozeszli do domów. W tej sytuacji do akcji nie przystąpili również ci konspiratorzy, którym nie udało dostać się na miejsce zbiórki. Do walki nie zdołali się też włączyć konspiratorzy wyznaczeni do opanowania górnych koszar, siedziby NKWD, posterunku milicji i budynku sądu. Łączne straty sowieckie wyniosły 3 zabitych i 2 rannych żołnierzy Armii Czerwonej.

Dowództwo sowieckie szybko zaalarmowało stacjonujące w mieście siły. Przez całą noc poszukiwano osób biorących udział w nocnym ataku. Nad ranem z Kopyczyniec przyjechał pociąg pancerny z żołnierzami Armii Czerwonej, którzy od razu przystąpili do przeczesywania miasta i aresztowania podejrzanych. Część konspiratorów została aresztowana, zanim dotarła do domów. Wielu innych zatrzymano w ciągu najbliższych kilku dni.

Bezpośrednio po wydarzeniach z nocy z 21 na 22 stycznia uwięzionych zostało 128 ludzi, z których 91 przyznało się do winy. Jak wspomina uczestniczka wydarzeń, wśród aresztowanych byli m.in. prawie wszyscy chłopcy-licealiści narodowości polskiej. Jak czytamy w meldunku Sierowa do Berii - "Aresztowani to przeważnie młodzież narodowości polskiej, większość należała wcześniej do organizacji strzeleckich".

Wśród skazanych na śmierć, a więc najbardziej zagrażających potędze ZSRS byli: podoficer zawodowy (plutonowy), dwóch rolników, uczeń piekarski, księgowy, malarz, ekspedient, masarz, muzyk, dwóch ślusarzy, stolarz, kierowca, woźnica, fryzjer, kolejarz, strażnik więzienny, uczeń szkoły rolniczej, uczeń szkoły handlowej i dwóch gimnazjalistów.

Ofiarami czortkowskiego powstania było też ośmiu dominikanów, których rozstrzelano nad ranem 2 lipca 1941 r. w ich klasztorze, tuż przed wkroczeniem Niemców. Być może była to zemsta NKWD za spotkania konspiratorów w kościele.

 Tomasz Basarabowicz

 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy