11 listopada 1945 r. ukazał się pierwszy numer „Tygodnika Warszawskiego”

Pismo powstało w rocznicę odzyskania niepodległości Polski w 1918 roku i chociaż wtedy już od blisko roku w kraju rządzili komuniści, toczyła się ciągle walka o kształt ustroju – a w każdym razie wielu jej uczestników sądziło, że jest jeszcze coś do uratowania.

Pismo było - jak wiele innych w tamtym czasie - instytucjonalną witryną całego środowiska ideowo-politycznego. W "Tygodniku Warszawskim" mieszały się wpływy dwóch nurtów politycznych: chrześcijańskiej demokracji i narodowców.

Chadecja była przez władze niemile widziana, ale w jakiś sposób tolerowana: do połowy 1946 r. działało Stronnictwo Pracy kierowane przez przedwojennego lidera Karola Popiela, potem (aż do 1950 r.) pod tą samą nazwą funkcjonowała partia kierowana przez działaczy uległych nowej władzy, ale w jej szeregach jeszcze długo tlił się nurt autentycznie chadecki, systematycznie tłumiony przez policję polityczną.

Reklama

Na taką, choćby relatywną, tolerancję nie mógł liczyć ruch narodowy. Próba oficjalnego zaistnienia Stronnictwa Narodowego podjęta w lecie 1945 skończyła się uwięzieniem członków Komitetu Legalizacyjnego SN.

W "Tygodniku Warszawskim" znaleźli schronienie ludzie związani z obu tymi nurtami politycznymi. W pierwszym okresie, kiedy redaktorem naczelnym był ks. Zygmunt Wądołowski, pismo bliższe było środowiskom narodowym, później, gdy tygodnik przejął ks. Zygmunt Kaczyński, większe wpływy uzyskali w nim chadecy.

Objęcie funkcji redaktora naczelnego przez ks. Kaczyńskiego niemal zbiegło się w czasie z końcem działalności autentycznego, kierowanego przez Karola Popiela, Stronnictwa Pracy. Od tej pory wielu wybitnych chadeków, uprawiając publicystykę na łamach "TW", nadaje pismu zdecydowane chrześcijańsko-demokratyczne oblicze ideowe. Ci chadecy to m.in.: Jerzy Braun, Konstanty Turowski, Kazimierz Studentowicz, Czesław Strzeszewski, a także organizacyjnie związani z "Tygodnikiem Powszechnym" ks. Jan Piwowarczyk i Józef Marian Święcicki. Nb. ta obecność autorów z krakowskiego pisma na łamach "TW" świadczy też o bliskości ideowej obu tytułów do 1948 r.

"Tygodnik Warszawski" był bez wątpienia pismem antykomunistycznym. Było to do tego stopnia oczywiste, że Kazimierz Koźniewski w wydanej w PRL-u książce o historii prasy tygodniowej ("Historia co tydzień: szkice o tygodnikach społeczno-kulturalnych 1944 - 1950", Warszawa, Czytelnik 1977) nie zaliczył "TW" do tygodników społeczno-kulturalnych, ale do "historii reakcji". Było to wprawdzie przykładem nonsensownego pomieszania kryteriów, ale sam fakt takiego politycznego zakwalifikowania "TW" przez Koźniewskiego ma swoją wymowę.

W tej sytuacji paradoksalne jest to, że pod względem radykalizmu społecznego "Tygodnik Warszawski" był stosunkowo bliski analizom marksistowskim. Podobnie jak marksiści, autorzy z "Tygodnika Warszawskiego" oceniali system kapitalistyczny jako wybitnie niesprawiedliwy i - w tym kształcie - nie do utrzymania po wojnie.

Pewne ich postulaty mogły konkurować z postulatami marksistów - np. słynna koncepcja uspołecznienia dochodów z własności prywatnej, głoszona przez Kazimierza Studentowicza. Chodziło w niej o to, że od pewnego poziomu wysokie dochody właścicieli prywatnych przedsiębiorstw powinny być przeznaczone na cele społeczne ("Radykalizm ruchu chrześcijańsko-społecznego w Polsce", "Tygodnik Warszawski" 12 stycznia 1947). Marksiści niezbyt jednak byli skłonni do dyskusji na tej płaszczyźnie. Można to łatwiej zrozumieć, gdy się pamięta, że po 1948 r. prawie całkowicie zlikwidowano własność prywatną w gospodarce, a wielu publicystów "Tygodnika Warszawskiego" znalazło się w więzieniu - w tej liczbie także Studentowicz, skazany na karę 15 lat.

Radykalizm społeczny "TW" był niewątpliwie jedną z cech charakterystycznych pisma, ale owa relatywna bliskość programowa z marksizmem nie powinna nas zmylić. Oprócz podobieństw były też bowiem nieprzekraczalne różnice. Józef Marian Święcicki tak o tym pisał: "Dopóki socjalizm opiera się na przesłankach materialistycznych, dopóki propaguje jako główny środek rozwiązywania kwestii socjalnej walkę klas, dopóki kwestionuje ustalone przez doktrynę chrześcijańsko-społeczną pojęcie własności i wolności oraz w odmienny sposób rozwiązuje stosunek jednostki do społeczeństwa i społeczeństwa do jednostki, dopóty niepodobna będzie mówić o zharmonizowaniu dwóch tak przeciwstawnych ideologii" ( "Czy katolicyzm jest radykalny?", "Tygodnik Warszawski", 17 sierpnia 1947).

"Tygodnik Warszawski" odwoływał się do tych wątków z naszego dziedzictwa narodowego, które pokazywały silny konstytutywny związek polskości z katolicyzmem. Autorom "TW" blisko było do tradycji romantycznej i do mesjanizmu polskich romantyków, sami go zresztą twórczo rozwijali. Tu najbardziej zaznaczył się wpływ Jerzego Brauna (np. "U wrót cywilizacji chrześcijańskiej", "Tygodnik Warszawski", 6 kwietnia 1947; "Mesjanizm a kryzys ideowy Europy", "Tygodnik Warszawski", 30 maja 1948).

Braun głosił pogląd, że w starciu idei po kataklizmie wojennym katolicyzm okaże się silniejszy oraz że Polska i polscy katolicy mają w tym dziele bardzo ważą rolę do odegrania. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że ani Braun, ani inni publicyści "Tygodnika Warszawskiego" nie wyobrażali sobie powojennej Polski jako prostej restytucji porządku polityczno-społecznego sprzed Września. Będąc antykomunistami, zarazem nie byli zwolennikami Polski sanacyjnej.

"Tygodnik Warszawski" wyrażał stanowisko, które w tamtej epoce nazywane było "katolickim maksymalizmem". Chodziło w nim o to, żeby uznać potencjał duchowy i intelektualny katolicyzmu za wystarczający do podjęcia otwartej konfrontacji z marksizmem. Był też "TW" optymistyczny co do wyniku takiej konfrontacji.

To stanowisko stało w sporze z wyrażanym przez katolików skupionych wokół Stanisława Stommy "katolickim minimalizmem". Najważniejsze w tej kwestii są polemiki z tekstem Stommy "Maksymalne i minimalne tendencje społeczne katolików" ("Znak", 3/1946). Trzeba tu wymienić teksty Jerzego Brauna ("W cieniu dekadencji", "Tygodnik Warszawski", 30 marca 1947) i Tadeusza Przeciszewskiego - piszącego pod pseudonimem Tadeusz Kietlicz - ("Minimalizm czy maksymalizm społeczny?", "Tygodnik Warszawski", 25 maja 1947). Obie strony miały na obronę swojego  stanowiska niebagatelne argumenty: "minimaliści" uważali, że walka z marksizmem (i z komunistami) będzie tylko niepotrzebnym marnowaniem energii ze szkodą dla istoty katolicyzmu, a walka i tak jest z góry przegrana. "Maksymaliści" zaś uważali, że prawowierny katolik nie może od takiej walki odstąpić bez zdrady samych zasad wypływających z wiary.

Pewną konkretyzacją sporu o "maksymalizm"/ "minimalizm" był spór o to, czy należy dążyć do powołania legalnej partii politycznej. "Minimaliści" zasadniczo twierdzili, że nie należy o to zabiegać. To zrozumiałe, skoro świadomie dążyli do ograniczenia ambicji politycznych katolików. "Maksymaliści" - wręcz przeciwnie i to też jest zrozumiałe: skoro stawiali sobie zadanie rywalizacji z marksistami, to jednym z narzędzi tej rywalizacji mogła, czy wręcz powinna, być partia.

"Tygodnik Warszawski" uważał, że taką walkę należy podjąć, a jej celem powinno być ustanowienie w Polsce państwa chrześcijańskiego. I tu najważniejsze są teksty Jerzego Brauna ("Polska a humanizm chrześcijański", "Tygodnik Warszawski", 2 listopada 1946; "Polski ideał państwa chrześcijańskiego", "Tygodnik Warszawski", 4 maja 1947; "Państwo chrześcijańskie", "Tygodnik Warszawski" 9 listopada 1947). Nie miałoby to być państwo chrześcijańskie na podobieństwo europejskich państw sprzed Rewolucji Francuskiej. Publicyści "Tygodnika Warszawskiego" głoszą wszak wizję państwa, które byłoby ideowo chrześcijańskie, ale zarazem demokratyczne pod względem ustroju politycznego i radykalne socjalnie pod względem sprawiedliwości społecznej. Jak te cele dałoby się pogodzić, nie dowiemy się, ponieważ autorzy tej koncepcji zostali na trwałe wyeliminowani z życia publicznego.

Redaktorzy "Tygodnika Warszawskiego" nie tylko dostali wysokie wyroki i odsiedzieli przeważnie aż do 1956 r. Także po Październiku byli obywatelami drugiej kategorii. Nie pozwolono im ani utworzyć klubu inteligencji na podobieństwo KIK-ów (te zaliczyć trzeba do nurtu "Tygodnika Powszechnego"), ani powołać tygodnika. Pierwsze poluzowanie politycznej śruby w stosunku do tego środowiska przychodzi dopiero w 1969 r. (pozwolenie na wydawanie miesięcznika "Chrześcijanin w Świecie"). Ale po represjach z przełomu lat 40. i 50 polscy chadecy nigdy już się nie podnieśli - ani za PRL-u, ani potem. 

Roman Graczyk

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy