55 lat temu doręczono List 34

55 lat temu, 14 marca 1964 r., Antoni Słonimski doręczył kancelarii premiera Józefa Cyrankiewicza List 34, będący sprzeciwem wobec polityki kulturalnej prowadzonej przez władze PRL, m.in. ograniczania wolności słowa, a także swobód obywatelskich.

Ten protest inteligencji był pierwszym dużym protestem społecznym po 1956 r. List 34 stworzył również precedens - odwołując się do tradycji protestacyjnych listów inteligencji czasów II Rzeczypospolitej, otworzył "erę listów" w PRL.

List 34 został napisany niecałe osiem lat po przełomie z października 1956 r., który miał szczególne znaczenie także dla środowisk twórczych - przez pewien okres można było pisać nieco więcej i nieco inaczej, niż życzyłaby sobie tego oficjalna propaganda. Jednak kierowana przez Władysława Gomułkę partia komunistyczna stosunkowo szybko wycofała się z bardziej liberalnej polityki kulturalnej. Pierwsza połowa lat sześćdziesiątych przyniosła zaostrzenie kursu wobec środowisk twórczych oraz zwiększenie oczekiwań władz w stosunku do politycznej użyteczności powstających wówczas dzieł kultury. Początkiem nowego etapu w polityce kulturalnej było XIII Plenum KC PZPR i ostre przemówienie Gomułki. W konsekwencji nastąpił powrót do bardziej restrykcyjnych działań cenzury prewencyjnej.

Reklama

Związek Literatów Polskich negocjował z władzami przede wszystkim sposoby rozwiązania problemów związanych z poprawą sytuacji materialnej swoich członków, starał się doprowadzić do uchwalenia nowej konwencji autorskiej, która zwiększałaby zarobki autorów i lepiej chroniła ich prawa. Ostrożna polityka Jarosława Iwaszkiewicza, prezesa ZLP, zaczęła przynosić w tej sferze pozytywne skutki. Na początku 1964 r. udało się wynegocjować podpisanie nowej, korzystniejszej konwencji autorskiej i doprowadzić do powołania Funduszu Autorskiego. Jednak pisarze o bardziej opozycyjnym nastawieniu obawiali się, że spełnienie części postulatów finansowych i prawnych osłabi wolę środowiska do walki o złagodzenie cenzury i zwiększenie wolności wypowiedzi. Pojawił się zatem pomysł skierowania do władz listu protestacyjnego.

64 słowa

Sam list był krótki, liczył zaledwie 64 słowa.

"Do Prezesa Rady Ministrów Józefa Cyrankiewicza. Ograniczenie przydziału papieru na druk książek i czasopism oraz zaostrzenie cenzury prasowej stwarza sytuację zagrażającą rozwojowi kultury narodowej. Niżej podpisani, uznając istnienie opinii publicznej, prawa do krytyki, swobodnej dyskusji i rzetelnej informacji za konieczny element postępu, powodowani troską obywatelską, domagają się zmiany polskiej polityki kulturalnej w duchu praw zagwarantowanych przez konstytucję państwa polskiego i zgodnych z dobrem narodu".

Pod tekstem swoje podpisy złożyli przedstawiciele elity polskiego życia intelektualnego. Wśród sygnatariuszy znaleźli się zarówno wspaniali pisarze oraz krytycy (Jerzy Andrzejewski, Maria Dąbrowska, Stanisław Dygat, Paweł Hertz, Paweł Jasienica, Mieczysław Jastrun, Stefan Kisielewski, Zofia Kossak-Szczucka, Anna Kowalska, Stanisław Cat-Mackiewicz, Adolf Rudnicki, Artur Sandauer, Antoni Słonimski, Jerzy Turowicz, Melchior Wańkowicz, Adam Ważyk, Jerzy Zagórski), jak i wybitni uczeni (Karol Estreicher, Marian Falski, Aleksander Gieysztor, Konrad Górski, Leopold Infeld, Tadeusz Kotarbiński, Jan Kott, Julian Krzyżanowski, Kazimierz Kumaniecki, Edward Lipiński, Maria Ossowska, Jan Parandowski, Stanisław Pigoń, Wacław Sierpiński, Jan Szczepański, Władysław Tatarkiewicz, Kazimierz Wyka).

"Przyszedł z małym karteluszkiem"

Nie wiadomo, kiedy dokładnie powstał pomysł napisania listu. Wiadomo natomiast, że odbyło się prawdopodobnie kilka spotkań (m.in. w mieszkaniu Jerzego Andrzejewskiego), w czasie których rozważano skierowanie do władz memorandum krytycznie odnoszącego się do działań partii w sferze kultury.

"W legendzie autorstwo Listu 34 przypisuje się Antoniemu Słonimskiego, który 'przyszedł z małym karteluszkiem' do kawiarni PIW. Prawdopodobnie List 34 powstał jednak kilka tygodni wcześniej niż przyjmowana dzisiaj data 7 marca 1964 r., a [Jan Józef] Lipski był nie tylko redaktorem, ale i współautorem memoriału. Zachowała się bowiem nie jedna, ale trzy wersje tekstu" - napisał Łukasz Garbal w książce "Prezydent opozycji. Krótka biografia Jana Józefa Lipskiego".

W ocenie Garbala interesujące są różnice między trzema wersjami listu. Pierwsza wersja brzmi: "Zmniejszenie kwoty papieru na wydawnictwa literackie i naukowe, likwidacja 'Przeglądu Kulturalnego', brak rzetelnej informacji i przeszkody w cyrkulacji perjodyków i książek zagranicznych oraz zaostrzenie się cenzury stwarza stan zagrażający rozwojowi twórczości artystycznej i naukowej. Niżej podpisani, powodowani troską obywatelską, apelują o zmianę polityki kulturalnej w duchu praw zagwarantowanych przez Konstytucję Państwa Polskiego i zgodnych z dobrem kultury narodowej".

"Rzeczowy dialog, a nie prowokowanie konfliktu"

Z kolei druga wersja, pochodząca z rękopisu Lipskiego, brzmi: "Ograniczenie przydziału papieru na druk książek i czasopism oraz zaostrzenie cenzury prasowej stwarza sytuację zagrażającą rozwojowi kultury narodowej. Niżej podpisani, uznając istnienie opinii publicznej, prawa do krytyki, swobodnej dyskusji i rzetelnej informacji za konieczny element postępu, powodowani troską obywatelską, domagają się zmiany polskiej polityki kulturalnej w duchu praw zagwarantowanych przez Konstytucję Państwa Polskiego i zgodnych z dobrem narodu".

Druga wersja została złagodzona. Nie zawiera ona ogólnych zarzutów, które przez rządzących mogły być postrzegane jako podważanie ich pozycji i praktyki panującego ustroju. W tej wersji nie znalazły się również takie określenia, które znalazły się w pierwszej wersji, jak "brak rzetelnej informacji", "przeszkody w cyrkulacji perjodyków i książek zagranicznych", a także "likwidacja 'Przeglądu Kulturalnego'" - mogły bowiem one sprawiać wrażenie ataku skierowanego bezpośrednio w Gomułkę.

"Możliwa jest zatem interpretacja, że protest - zawęziwszy zarzuty i złagodziwszy krytykę w stosunku do wersji pierwotnej - skierowano przeciw konkretnym tendencjom, tak aby władze mogły uznać, że chodzi o rzeczowy dialog, a nie prowokowanie konfliktu" - uważa Łukasz Garbal.

Poparcie osób naprawdę ważnych

Powszechnie znana wersja Listu 34 jest tożsama z trzecią zachowaną wersją tekstu. Mamy również trzy różne wersje proponowanej listy sygnatariuszy.

Organizatorami protestu byli ostatecznie Antoni Słonimski, Paweł Jasienica, Paweł Hertz oraz Jan Józef Lipski, który sam listu nie podpisał, uważając, że nie jest osobą znaczącą. Zbierając podpisy, celowo zwracano się do osób wybranych - w ten sposób chciano zdobyć poparcie osób naprawdę ważnych, a nie organizować masową akcję. Zadbano o to, aby wśród sygnatariuszy znalazły się osoby reprezentujące różne środowiska ideowe - znalazło się miejsce i dla przedstawicieli lewicującej inteligencji, dla konserwatysty Stanisława Cata-Mackiewicza, jak i dla Jerzego Turowicza, redaktora naczelnego katolickiego "Tygodnika Powszechnego". Jak wspominał Lipski, gryzło go sumienie, "czy aby nie każe Turowiczowi wbijać gwoździa do trumny 'Tygodnika Powszechnego'", obawiając się, że podpis Turowicza może zaszkodzić tytułowi. Ten jednak nie miał wątpliwości. "My się wahaliśmy, on nie" - wspomniał Lipski.

14 marca Słonimski złożył oryginał listu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Jednocześnie w środowisku literackim zaczęły krążyć odpisy listu, które kolportowali Lipski oraz Jerzy R. Nowak. Odpisy zaczęły też trafiać do warszawskich korespondentów zagranicznych mediów oraz do personelu ambasad państw zachodnich.

"Cwaniacy" i "naiwniacy"

Początkowo władze nie zareagowały zbyt gwałtownie. Co prawda Jan Józef Lipski został aresztowany, przeprowadzono dochodzenie w sprawie kolportażu kopii pisma, wzmocniono także inwigilację środowisk literackich, jednak całą sprawę właściwie przemilczano. Skandal wybuchł z opóźnieniem - wywołała go publikacja listu przez Agencję Reutera oraz odczytanie jego treści na falach Sekcji Polskiej Radia Wolna Europa 26 marca.

W tej sytuacji władze zareagowały szybko i ostro - kilkunastu spośród sygnatariuszy objęto zakazem cenzorskim, odebrano im możliwość wyjazdu za granicę, rozpoczęto kampanię prasową krytykującą list, a nakład "Tygodnika Powszechnego" został zmniejszony o 10 tys. W swoich działaniach władze odwołały się do strategii dzielenia sygnatariuszy na cynicznych inicjatorów pisma, którzy wykorzystali je do własnej walki z partią i na nabranych ("cwaniacy"), którzy podpisali je pełni dobrych intencji i nie wiedzieli, że zostanie ono przekazane za Zachód ("naiwniacy"). Do pewnego stopnia strategia ta przyniosła władzom skutek, ponieważ część sygnatariuszy odwołało swój podpis.

Sprawa zyskała międzynarodowy rozgłos. 18 kwietnia na łamach dziennika "The Times" został opublikowany list 21 intelektualistów, w którym krytykowali oni łamiącą wolność słowa politykę kulturalną PRL. Po dziesięciu dniach angielska gazeta opublikowała odpowiedź - list 10 sygnatariuszy Listu 34 ubolewających, że podpisane przez nich wystąpienie stało się pretekstem do "zorganizowania kampanii przeciw naszemu krajowi". Jak uważa Krzysztof Niewiadomski w artykule "64 słowa, które wstrząsnęły Polską", "widać tu efekty wspomnianej wcześniej strategii dzielenia sygnatariuszy na 'cwaniaków' i 'naiwniaków'. Co ważne, pod kontrlistem do 'Timesa' podpisali się jedynie profesorowie, nie pojawiły się tam nazwiska pisarzy".

List 600

Kolejnym etapem kontrataku władz było przygotowanie w maju 1964 r. kontrlistu literatów, który przeszedł do historii jako List 600. W odróżnieniu od Listu 34 nie chodziło w jego przypadku o elitarność, ale o masowość poparcia. Różnic jest zresztą więcej - kontrlist nie był głosem środowiska pisarzy, a jego kolejne wersje powstawały w partyjnej centrali, w gmachu Komitetu Centralnego PZPR. Również przy zbieraniu podpisów stosowano naciski, często pod listem podpisywano automatycznie wszystkich członków organizacji partyjnej funkcjonujących przy poszczególnych oddziałach związku. Symboliczne jest to, że pod Listem 600 nie podpisał się ani jeden z sygnatariuszy Listu 34, jak również to, że nie wsparło go aż 57 członków ZLP, którzy byli jednocześnie członkami PZPR.

Zwieńczeniem historii Listu 34 było zebranie warszawskiego oddziału ZLP z czerwca 1964 r., w czasie którego słynne przemówienie wygłosiła Maria Dąbrowska. Ostro skrytykowała propagandową kampanię wymierzoną w autorów listu do premiera i wykazała, że represje stosowane w stosunku do sygnatariuszy potwierdzają tylko zasadność ich wystąpienia. "Zamknąć niemal całkowicie usta ludziom, co się domagają większej swobody wypowiedzi i za to, że się jej domagają - to nie wykazuje zbędności Listu do premiera, lecz raczej potwierdza jego wagę - aktualność" - stwierdziła pisarka.

Dąbrowska otrzymała owację na stojąco. Może to świadczy o tym, że dla znacznej części środowisk twórczych List 34 zyskał status środowiskowego mitu niezależności i odwagi w wypowiadaniu fundamentalnych dla pisarza racji. Jak napisał Krzysztof Niewiadomski "z biegiem lat legenda się umacniała, a 'List 34' stał się jednym z podstawowych punktów odniesienia dla tych twórców, którzy w nienormalnych warunkach PRL podejmowali próby tworzenia kultury niezależnej oraz, szerzej, dla powstającej pod koniec następnej dekady opozycji demokratycznej. Nie ma zresztą żadnego przypadku w tym, że zbierający podpisy pod listem Jan Józef Lipski stał się wkrótce jednym z najważniejszych działaczy Komitetu Obrony Robotników".

Od czasu Listu 34 władza zaczęła traktować podejrzliwie środowisko pisarzy, uznając je za jeden z głównych opozycyjnych ośrodków. Ryszard Kaczmarek w publikacji "Historia Polski 1914-1989", wskazał, że "duże zaniepokojenie budziły toczące się na zebraniach warszawskiego oddziału ZLP otwarte i burzliwe dyskusje, zwłaszcza w okresie konfliktu o rocznicę milenijną. W czerwcu 1967 r., na kolejnym zjeździe ZLP odbywającym się tym razem daleko od stolicy, w Koszalinie, nie potrafiono, mimo nacisków na twórców, zapobiec przyjęciu rezolucji, w której żądali oni ponownie zaprzestania ograniczania wolności słowa".

Anna Kruszyńska (PAP)

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy