Dyplomaci PRL w 1978 r.: Wybór Wojtyły możemy zdyskontować

"Niezbędne bardzo pilne, ciepłe gratulacje od naszych najwyższych władz" - pisali tuż po wyborze Karola Wojtyły na papieża dyplomaci PRL z Rzymu do komunistycznych władz w kraju. Oceniali, że wybór można zdyskontować z punktu widzenia krajowego i ustrojowego.

MSZ opublikował na swojej stronie internetowej teksty kilkunastu szyfrogramów, jakie dyplomaci PRL wysyłali w związku z konklawe i wyborem Jana Pawła II w październiku 1978 r. Odtajniono je w 2008 r.

"Mamy wszelkie przesłanki, aby wybór dyskontować zarówno z punktu widzenia interesów ogólnokrajowych, jak i ustrojowych" - pisali do Warszawy w dzień po wyborze Karola Wojtyły na papieża ambasador PRL w Rzymie Stanisław Trepczyński i nieformalny ambasador przy Watykanie Kazimierz Szablewski.

Oceniali, że wybór Jana Pawła II to "kolejny element umocnienia autorytetu Polski na arenie międzynarodowej" i wskazuje na "widoczny dalszy wzrost prestiżu Polski we Włoszech". "Tutejsze komentarze dotyczące Polski wyważone, ogólnie dla Polski socjalistycznej życzliwe" - napisali.

Reklama

"Pierwszym papieżem nie-Włochem został przedstawiciel kraju socjalistycznego. Fakt ten jest interpretowany jako uznanie przez Kościół katolicki realiów socjalistycznych w świecie" - pisali Trepczyński i Szablewski. Podkreślali, że wybór nastąpił w okresie "konstruktywnie układających się stosunków państwo-Kościół i Polska-Watykan".

"Niezbędne bardzo pilne, ciepłe gratulacje od naszych najwyższych władz" - podkreślili.

18 października Szablewski w depeszy do wiceszefa MSZ Józefa Czyrka opisał kulisy konklawe na podstawie relacji sekretarza Rady ds. Publicznych Kościoła abp. Agostino Casaroli. Podkreślił, że wybór Wojtyły był całkowitym zaskoczeniem, a "przed konklawe nikt nie miał wątpliwości, że papieżem zostanie Włoch".

Szablewski napisał, że zdaniem Casaroli sensacyjny wybór Wojtyły jest przede wszystkim wynikiem bardzo ostrych sprzeczności w gronie kardynałów włoskich, którzy "nie stanęli na wysokości zadania" i "nie potrafili zjednoczyć się wokół jednej kandydatury".

W depeszy poruszona została też sprawa polityki wschodniej Watykanu, w tym stosunków z Polską. Szablewski napisał, że Casaroli liczy na kontynuację linii Pawła VI. Zaznaczył również, że arcybiskup jest ostrożny i podkreśla, że w tym zakresie trzeba poczekać na stanowisko nowego papieża.

"Ta ostrożność jest w pełni uzasadniona, rzeczywiście problem perspektywy polsko-watykańskich kontaktów przedstawia się dzisiaj w jakościowo nowym układzie. Inne cele, inne warunki" - zaznaczył Szablewski.

19 października sekretarz KC PZPR Stanisław Kania i szef MSZ Emil Wojtaszek nakazali Szablewskiemu, by spotkał się z Casarolim i przedstawił m.in. skład polskiej delegacji na uroczystości inauguracyjne. Szablewski miał w "sposób taktowny załatwić" spotkanie przewodniczącego Rady Państwa Henryka Jabłońskiego z papieżem - "tak, by propozycja wyszła od strony watykańskiej".

20 października Szablewski pisał do Kani i Wojtaszka, że złożył wizytę prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu, który powiedział, że papież "bardzo serdecznie i ze wzruszeniem przyjął życzenia od najwyższych władz polskich".

"Wybór interpretował Wyszyński przed wszystkim w kategoriach uznania i znaczenia dla Polski" - pisał Szablewski. Według jego depeszy, powołującej się na słowa abp. Casaroli, papież "bardzo szybko dochodzi do siebie po sensacyjnym wyborze; wolniej inni".

Natomiast przed konklawe w depeszy do Warszawy Szablewski zauważył, że "dość niespodziewanie" kardynałowie chętnie wdawali się w publiczne rozważania, jaki powinien być przyszły papież, wręcz wymieniając nazwiska. "Aktywność propagandowa kardynałów przed konklawe jest niewątpliwie próbą podpowiedzenia Duchowi Świętemu odpowiedniej kandydatury na papieża" - napisał nie bez złośliwości dyplomata.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy