Jednostka w pełni dyspozycyjna. "Krwawy Julek" skazał na śmierć 60 osób

"Element przypadkowy, obcy klasowo, do chwili obecnej rozporządzający nieruchomościami w postaci części domów czynszowych i udziału w sklepie [...] Element karierowiczowski, zdeklarowany. W żadnym wypadku nie może pozostać w WP" - pisali w 1948 r. funkcjonariusze Okręgowego Zarządu Informacji Wojskowej o majorze "ludowego" WP Julianie Polan-Haraschinie.

Opinia ta - gdyby podano ją wówczas do publicznej wiadomości - musiałaby spotkać się w Krakowie z niemałym zdziwieniem. Polan-Haraschin był wtedy postacią dość dobrze znaną - zastępcą szefa Wojskowego Sądu Rejonowego w Krakowie. Był to szczególny komunistyczny trybunał, który orzekał m.in. w sprawach polskich działaczy niepodległościowych - oskarżanych o tzw. przestępstwa polityczne.

Polan-Haraschin był przez wiele lat jednym z najbardziej aktywnych sędziów WSR w Krakowie. Wydawał wyroki zgodnie z wymogami narzucanej przez komunistów "polityki karnej". Na śmierć skazał co najmniej 60 osób, wśród nich partyzantów z kilku oddziałów działających w Małopolsce.

Był człowiekiem na tyle zaufanym, że wysyłano go także w delegacje, by orzekał w innych sądach wojskowych na terenie Polski. Ta aktywność sprawiła, że w środowiskach poakowskich nazywano go powszechnie "Krwawym Julkiem".

Komunistyczny sędzia

Reklama

Jego droga do "ludowego" WP była dość osobliwa. Urodził się w Krakowie - w 1912 r. - w znanej rodzinie nauczycielskiej Haraschinów. Ukończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, nie mógł jednak rozpocząć pracy w zawodzie.

Część historyków, a także osób z krakowskiego "salonu" twierdzi, że odsunięcie go od środowiska prawniczego było efektem niemoralnego prowadzenia się. W każdym razie wybuch wojny zastał Haraschina jako pracownika Urzędu Poczt i Telegrafów.

W kampanii wrześniowej 1939 r. został mianowany, jako urzędnik cywilny, komendantem poczty polowej nr 66 przy Kwaterze Głównej Obszaru Warownego Śląsk. Nosił umundurowanie podobne do wojskowego, przeszył wówczas z ramienia na patki srebrne kwadraciki oznaczające jego stopień służbowy, "uzyskując" stopień kapitana. Gdy więc ostatecznie dostał się do niemieckiej niewoli uznany za oficera trafił do obozu Brunszwik - Oflag XI B, a później Woldenberg - Oflag II C. Dzięki staraniom swego ojca już latem 1940 r. jako cywil został zwolniony i wrócił do Krakowa.

Ostatecznie znalazł zatrudnienie w Biurze Transportu Dyrekcji Monopoli w Krakowie. W czasie tej pracy był dwukrotnie aresztowany przez gestapo. Zarzucano mu nielegalne wystawianie nakazów transportu dla samochodów ciężarowych. Dzięki pomocy dyrektora Dyrekcji Monopoli - Austriaka Tauscha, z którym łączyły go zależności handlowe, nie został uznany winnym i powrócił do pracy w krakowskich monopolach.

Ta aktywność polegająca - według późniejszych ustaleń komunistycznej bezpieki - na sprzedaży części produkcji na "czarnym rynku", stała się fundamentem jego późniejszej legendy działacza podziemnego. Gdy skończyła się wojna, początkowo powrócił do pracy na poczcie. Szybko jednak udało mu się sfalsyfikować dokumenty poświadczające jego rzekomą służbę w ZWZ-AK w latach 1940-1945. To wtedy miał rzekomo posługiwać się pseudonimem "Polan", który wkrótce dodał sobie do nazwiska.

Zweryfikowano go w stopniu kapitana... i wcielono do korpusu służby "sprawiedliwości" w "ludowym" WP. Jak chcą niektórzy, miało się to stać dzięki wstawiennictwu gen. Michała Roli-Żymierskiego, byłego ucznia ojca Haraschina.

Od 1948 r. Polanem-Haraschinem interesowała się wojskowa bezpieka czyli Informacja Wojskowa, uznając, że z racji pochodzenia jest elementem "klasowo obcym". Jednak sądy skazujące za tzw. przestępstwa polityczne nasycone były wówczas pospiesznie awansowanymi synami chłopów i robotników, których całe wykształcenie prawnicze ograniczało się do kilku-, kilkunastomiesięcznych kursów. By zapanować nad orzecznictwem niezbędni byli ludzie, którzy rzeczywiście mieli jakieś pojęcie o prawie - a więc wykształceni przed wojną.

Polan-Haraschin pozostał więc w sądzie, ale wykluczono go z partii komunistycznej. Zarzucono mu piętnowane w partii komunistycznej wykroczenia: szaber, wyciąganie korzyści osobistych ze sprawowanej funkcji, obcowanie z osobnikami klasowo obcymi, oportunizm religijny oraz "burżuazyjny" styl życia. Mimo to Informacja Wojskowa nawiązała z nim kontakt uzyskując informacje dotyczące innych sędziów. Notatkę z jednej z rozmów podsumowano: "Ppłk Haraschin jest moralną prostytutką. Widzi w swojej obecnej sytuacji dużą zależność od Organów Informacji. Współpracować z nim trzeba na razie oficjalnie, nie werbując go, zmusić do pisania materiałów nie dając konkretnego zadania".

Wykładowca, więzień, agent

Ostrzeżony o zainteresowaniu wojskowej bezpieki, Polan-Haraschin w 1951 r. sam odszedł z LWP. Był następnie radcą prawnym, a ostatecznie trafił na Uniwersytet Jagielloński. Awansował bardzo szybko w 1955 r. obejmując kierownictwo Studium Zaocznego na Wydziale Prawa UJ.

Po "odwilży" wrócił też do sądownictwa wojskowego, zostając sędzią Wojskowego Sądu Garnizonowego w Krakowie. Wielotorową karierę przerwało aresztowanie przez bezpiekę w 1962 r. Oskarżono go o łapownictwo, fałszowanie wyników egzaminów i sprzedawanie dyplomów UJ. W 1963 r. został skazany na 9 lat więzienia.

W więzieniu - w zamian za obietnicę wcześniejszego zwolnienia - został tzw. agentem celnym, czyli tajnym współpracownikiem Biura Śledczego Służby Bezpieczeństwa, o ps. "Leon". Współpracy nie przerwał po opuszczeniu więziennych murów w 1968 r. Bezpieka bowiem uznała, że może być bardzo przydatny dzięki rodzinnym koligacjom. Polan-Haraschin był bowiem szwagrem... ks. Franciszka Macharskiego - bliskiego współpracownika kard. Karola Wojtyły - który sam następnie został krakowskim metropolitą. Był prowadzony na najwyższym szczeblu, początkowo przez Departament IV SB w Warszawie, później zaś przez Wydział IV SB w Krakowie. Kontakt z nim utrzymywali kolejni naczelnicy tego wydziału, ale także np. szef SB na woj. krakowskie - Stanisław Wałach.

Polan-Haraschin współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa do śmierci w 1984 r., posługując się kolejno pseudonimami: "Leon", "Zbyszek" i "Karol".

Wykorzystywano go do rozpracowania krakowskiego Kościoła katolickiego, ze szczególnym uwzględnieniem kurii i Wyższego Seminarium Duchownego (m.in.: ks. Andrzeja Deskura, ks. Franciszka Macharskiego, o. Piotra Rostworowskiego, kard. Karola Wojtyły, o. Wojciecha Zmarza), jak również środowiska uniwersyteckiego i intelektualistów krakowskich (m.in.: Michała Chorośnickiego, dr. Mieczysława Dąbrowskiego, Tomasza Gizbert-Studnickiego, dr. Zdzisława Grelowskiego, Mieczysława Habichta, dr. Zygmunta Hanickiego, adw. Julii Kąckiej, Henryka Kułakowskiego, prof. Stefana Langroda, Jacka Macharskiego, adw. Władysława Macharskiego, Aleksandra Peczenika, adw. Maksymiliana Przybylskiego, Pawła Roliana, adw. Andrzeja Rozmarynowicza, Jana Woleńskiego).

W późniejszych latach używany był przez SB także do rozpracowania środowiska polskich księży w Watykanie oraz Jana Pawła II (np. w czasie akcja "Lato 79"). Jednocześnie od 1977 r. był wykorzystywany przez Departament I do inwigilacji środowiska Radia Wolna Europa (m.in. Aleksandra Menharda). Był regularnie wynagradzany finansowo, oczekiwał także od bezpieki różnych przysług życiowych - które ta jednak nie zawsze realizowała - co spotykało się z rozczarowaniem ze strony agenta.

W 1981 r. jego tajną współpracę podsumował ówczesny szef SB na woj. krakowskie Wiesław Działowski: "TW ps. "Karol" jest w pełni dyspozycyjną jednostką, przekazującą informacje przedstawiające szczególną wartość operacyjną".

Wydaje się, że dyspozycyjność nie była jednak cechą wyłącznie tego etapu jego życia, i można uznać, że od 1945 r. wydatnie wspierał komunistyczny reżim. Nie był zarazem typem ideologicznego aktywisty, jak się wydaje raczej kimś, kto działał na rzecz "ludowej" Polski dla własnej korzyści.

Filip Musiał

-----------------------------------

Dr hab. Filip Musiał-historyk, profesor Akademii Ignatianum, pracownik Oddziału IPN w Krakowie, członek Zarządu Ośrodka Myśli Politycznej.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Polska Rzeczpospolita Ludowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy