Oprawcy z obozu zagłady w Treblince przed sądem

50 lat temu w Duesseldorfie rozpoczął się proces członków załogi obozu zagłady w Treblince, w którym Niemcy zamordowali niemal 900 tys. Żydów, w tym ponad ćwierć miliona mieszkańców warszawskiego getta. Wśród ofiar był Janusz Korczak, wybitny pedagog i pisarz.

"To było piekło, absolutne piekło. Normalny człowiek nie może sobie wyobrazić, jak ktokolwiek mógłby to przeżyć - mordercy, urodzeni mordercy bez śladu wyrzutów sumienia zabijali każdą, najmniejszą nawet istotę" - napisał po latach Kalman Taigman, jeden z nielicznych więźniów obozu w Treblince, którym udało się przeżyć.

Obóz Treblinka II powstał latem 1942 r. przy istniejącym już karnym obozie pracy Treblinka I, stając się jednym z głównych miejsc zagłady ludności żydowskiej na ziemiach okupowanych przez Niemców.

Reklama

Załogę obozu w Treblince stanowiło ok. 30 Niemców i Austriaków, służący w oddziałach SS i policji oraz 100-120 strażników, w większości narodowości ukraińskiej. Część niemieckiej załogi miała za sobą udział w akcji T4 (przeprowadzana od 1939 r. akcja likwidacji osób chorych i niepełnosprawnych) oraz służbę w obozie zagłady w Sobiborze. Komendantami Treblinki II byli kolejno Irmfried Eberl, Franz Stangl i Kurt Franz.

Na niewielkiej przestrzeni (zaledwie 400 na 600 metrów) Niemcy zorganizowali prawdziwą "fabrykę śmierci". Deportowani docierali do Treblinki skrajnie wycieńczeni. Po wielodniowym transporcie w wagonach bydlęcych często 1/3 przewożonych osób już nie żyła lub była bliska śmierci. Transporty Żydów z Europy Zachodniej przyjeżdżały częściowo w wagonach osobowych.

Wypędzeni z wagonów ludzie musieli zostawić bagaż, a następnie pod pozorem kąpieli kazano im się rozbierać. Osoby starsze, niesprawne fizycznie i osierocone dzieci były od razu zabijane strzałem w tył głowy w tzw. lazarecie. Pozostali, popędzani z wielką brutalnością, szli do przypominających łaźnie komór gazowych, gdzie byli uśmiercani spalinami z motoru diesla, dusząc się w wielkich męczarniach przez ok. 30 minut. W tym czasie żydowscy więźniowie sortowali rzeczy zamordowanych, myli wagony i odtaczali je na bocznicę, aby zrobić miejsce dla kolejnych transportów.

W początkowym okresie istnienia obozu Treblinka II na likwidację transportu liczącego 5-6 tys. osób załoga potrzebowała trzech godzin, wkrótce czas ten skrócił się do 90-120 minut. Ciała natychmiast grzebano w wielkich dołach.

Tylko w ciągu dwóch pierwszych miesięcy działania obozu zginęło w nim ponad 250 tys. mieszkańców warszawskiego getta, wśród nich Janusz Korczak i jego podopieczni z Domu Sierot.

Dla zatarcia śladów popełnianych zbrodni od wiosny 1943 r. na polecenie Niemców komanda więźniów wykopywały zwłoki zamordowanych i paliły je na specjalnych rusztach wykonanych z szyn kolejowych.

2 sierpnia 1943 r. w obozie zagłady w Treblince wybuchł zbrojny bunt, w którym wzięło udział ponad 800 więźniów. Większość z nich zabito. Z obozu udało się uciec ok. 200 więźniom. Szacuje się, że końca wojny doczekać mogło nie więcej niż 100 spośród nich. Część więźniów pozostałych po buncie Niemcy natychmiast zabili. Pozostałych wykorzystali do rozpoczętej likwidacji obozu i zacierania śladów zbrodni.

Ostatnimi ofiarami Treblinki byli Żydzi z getta w Białymstoku, których zamordowano 19 sierpnia 1943 r. Wkrótce potem komory gazowe zostały rozebrane, teren obozu zaorano, obsiano łubinem, posadzono drzewa, a na jego części zorganizowano gospodarstwo rolne, które przydzielono rodzinie ukraińskiej.

Do czasu likwidacji obozu Treblinka II zamordowano w nim blisko 900 tys. Żydów. Ogromna większość z nich, ok. 760 tys., pochodziła z Polski, wśród ofiar byli również Żydzi z Austrii, Bułgarii, Belgii, Czechosłowacji, Francji, Grecji, Jugosławii, Niemiec i ZSRS, a także Romowie i Sinti z Polski i Niemiec.

Na ławie oskarżonych jako pierwszy spośród członków załogi Treblinki zasiadł w 1951 r. esesman Josef Hirtreiter - sąd we Frankfurcie nad Menem skazał go na karę dożywotniego więzienia. Wcześniej w 1947 r. aresztowany został przez władze alianckie Irmfried Eberl, pierwszy komendant obozu w Treblince; jednak zanim zdołano wytoczyć mu proces Eberl popełnił samobójstwo.

12 października 1964 r. w Duesseldorfie przed sądem stanęło dziesięciu członków załogi obozu w Treblince, wśród nich Kurt Franz - zastępca komendanta obozu Franza Stangla i ostatni komendant Treblinki.

Proces trwał dziesięć miesięcy. W tym czasie sąd wysłuchał zeznań ponad stu świadków, którzy szczegółowo opowiadali o warunkach panujących w obozie i stosowanych w nim metodach masowego mordowania ludności żydowskiej. Ich relacje były szczególnie ważne, ponieważ po likwidacji obozu jesienią 1943 r. Niemcy zniszczyli większość dokumentów, dotyczących jego funkcjonowania. Jednym z dowodów przedstawionych w czasie procesu był należący do Kurta Franza album ze zdjęciami z okresu jego służby w Treblince, na okładce którego Franz umieścił w charakterze tytułu przerażające słowa "Schoene Zeiten" - "Piękne czasy".

Wyrok w procesie oprawców z Treblinki ogłoszono 24 sierpnia 1965 r. Na dożywotnie więzienie skazani zostali: ostatni komendant obozu Kurt Franz oraz odpowiedzialni za morderstwa w obozowym "lazarecie" Willi Mentz, Heinrich Matthes i August Wilhelm Miete. Na 12 lat więzienia skazano Gustava Muenzbergera, nadzorującego prowadzenie więźniów do komór gazowych; karę siedmiu lat więzienia otrzymał Otto Stadie, dowódca kompanii wartowniczej, "witający" więźniów na dworcowej rampie; karę sześciu lat więzienia - nadzorujący baraki kobiece Franz Suchomel; karę czterech lat więzienia - odpowiedzialny za obozowe prace budowlane Erwin Lambert. Kierujący grzebaniem ciał zamordowanych Otto Horn został uniewinniony, głównie dzięki zeznaniom byłych więźniów obozu. Dwóch oskarżonych nie udało się skazać: Kurt Kuettner zmarł tuż przed rozpoczęciem procesu, a Albert Rum - w jego trakcie.

Kurt Franz w 1993 r. został zwolniony z więzienia ze względów zdrowotnych. Zmarł w 1998 r. w domu opieki w Wuppertal.

Franz Stangl, komendant obozów zagłady w Treblince i Sobiborze, jeden z największych zbrodniarzy nazistowskich, po wojnie zbiegł do Brazylii. Zatrzymano go dopiero w 1967 r. w Sao Paulo. W 1970 r. wyrokiem niemieckiego sądu skazany został na dożywotnie więzienie, w którym po pół roku zmarł na zawał serca. 

Proces w Duesseldorfie, choć toczył się w cieniu tzw. drugiego procesu oświęcimskiego, w którym przed sądem stanęło 20 członków załogi obozu Auschwitz-Birkenau, zwrócił uwagę światowej opinii publicznej na Treblinkę i fakt, że skala i metodyczność zbrodni popełnionych w tym obozie była porównywalna z tymi, do których dochodziło w Auschwitz-Birkenau.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy