Protesty przeciw zmianom w konstytucji PRL z 1976 roku. List 59

8 grudnia 1975 rozpoczął się VII Zjazd Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej – partii, która z nadania Sowietów rządziła Polską od 1944/1945 roku. W historii politycznej PRL-u to ciekawy moment, ponieważ przecięły się w nim dwie tendencje: pierwsza - skłonność partii komunistycznej do symbolicznego podkreślenia ostatecznego zwycięstwa komunizmu; druga – krystalizowanie się opozycji politycznej wobec systemu.

VII Zjazd PZPR zajmuje tu ważne miejsce, ponieważ w jego końcowych uchwałach znalazł się postulat nowelizacji obowiązującej od 1952 roku konstytucji (wstępny projekt nowelizacji stał się publicznie znany jesienią tego roku, wraz z ogłoszeniem tzw. tez na zjazd). Równocześnie wtedy właśnie, przed i po zjeździe, wpłynęły do władz pisma protestacyjne w sprawie planowanych zmian. Pisma te (część z nich w formie listów otwartych) odnosiły się krytycznie do proponowanych zmian, a skupiały - po raz pierwszy - tak liczne i tak zróżnicowane grono sygnatariuszy.

Reklama

Pierwszy zaprotestował Episkopat Polski. Jego sprzeciw z pewnością był dla władz nie lada kłopotem, jednak sam protest Kościoła miał charakter dyskrecjonalny. Inaczej rzecz się miała z protestami obywatelskimi.

Najbardziej znany był tzw. List 59. Obejmował on szerokie grono ludzi, w tym i takich o znanych nazwiskach, w treści zawierał zaś nie tylko krytykę proponowanych zmian w ustawie zasadniczej, ale i stawiał daleko idące postulaty ustrojowe o charakterze demokratycznym, niejako w kontrze do tych propozycji zmian.

Dokument powoływał się na Powszechną Deklarację Praw Człowieka oraz na podpisane wówczas całkiem niedawno, 1 sierpnia 1975, w Helsinkach (również przez władze PRL-u) porozumienie Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Oceniał projekt zmian w konstytucji w świetle czterech fundamentalnych wolności ludzkich i obywatelskich: 1) wolności sumienia i praktyk religijnych; 2) wolności pracy; 3) wolności słowa i informacji; 4) wolności nauki.

Pod względem wolności sumienia i praktyk religijnych - piętnował dyskryminację w pracy w zależności od wiary (bądź niewiary) pracowników. Pod względem wolności pracy - zarzucał brak prawa do zrzeszania się w niezależnych od pracodawcy związkach zawodowych. Był to - nawiasem mówiąc - postulat, który za kilka lat okaże się kośćcem wielkiego protestu społecznego i zaowocuje powstaniem "Solidarności". Pod względem wolności słowa i informacji - konstatował brak niezależnych mediów, zaś podporządkowanie wszystkich mediów cenzurze prewencyjnej. Pod względem wolności nauki - postulował autonomię wyższych uczelni. W konkluzji dokument stwierdzał, że w istniejących warunkach nadanie PZPR kierowniczej roli czyniłoby ją organem władzy państwowej, a na dodatek takim organem, który nie odpowiada za swe działania przed społeczeństwem. W zamian za to postulowano: "Należy zapewnić realizację prawa wszystkich obywateli do wysuwania i wybierania swych przedstawicieli w pięcioprzymiotnikowych wyborach. Należy zapewnić niezależność sądów od władz wykonawczych, a Sejm uczynić rzeczywiście najwyższą władzą ustawodawczą. Uważamy, że nierespektowanie wolności obywatelskich może prowadzić do zniszczenia zaradności zbiorowej, do rozpadu więzi społecznych, do stopniowego pozbawiania społeczeństwa świadomości narodowej i do przerwania ciągłości narodowej tradycji. Jest to zagrożenie dla egzystencji narodu".

Jak widać, List 59 miał bardzo mocną wymowę. Nie tylko bowiem krytykował zmiany w Konstytucji PRL, ale także zawierał projekt demokratyzacji, włącznie w wolnymi wyborami.

Wśród sygnatariuszy tego dokumentu znaleźli się znani intelektualiści, pisarze i artyści (m. in. Stefan Amsterdamski, Zbigniew Herbert, Stefan Kisielewski, Hanna Malewska, Halina Mikołajska, Antoni Słonimski, Jan Józef Szczepański i Wisława Szymborska), obrońcy w procesach politycznych (Jan Olszewski, Władysław Siła-Nowicki i Aniela Steinsbergowa), działacze niepodległościowi z pierwszych lat powojennych (Ludwik Cohn, Ludwik Muzyczka, Antoni Pajdak, Józef Rybicki i Adam Szczypiorski), a także organizatorzy akcji: Jacek Kuroń, Adam Michnik, Jakub Karpiński, Edward Lipiński i Jan Józef Lipski. Jawny udział tych ostatnich był nowością, dotąd bowiem publiczne protesty organizowane przez to środowisko (np. w sprawie organizacji "Ruch" czy w sprawie praw Polaków w ZSRR) miały jawną "witrynę" (znane postaci życia publicznego) i "zaplecze" (ludzi, o mniej znanych twarzach, którzy brali na siebie całą stronę organizacyjną przedsięwzięcia). Kuroń mówił podczas jednej z dyskusji późną jesienią 1975, że przyszedł czas, aby tych ludzi publicznie ujawnić, ponieważ nadchodzą ważne wydarzenia i trzeba, żeby wcześniej zdobyli sobie oni kapitał społecznego zaufania.

Pod listem podpisało się w rzeczywistości 66 sygnatariuszy, ale wskutek pomyłki do zachodnich mediów trafiła lista zawierająca 59 nazwisk - i taka też się utrwaliła w pamięci zbiorowej. Wśród siedmiu pominiętych sygnatariuszy był m. in. Wojciech Ziembiński, który nie wierzył w przypadek i oskarżał organizatorów protestu (czyli środowisko Jacka Kuronia i Adama Michnika) o manipulację.

Sprawa nowelizacji konstytucji okazała się społecznie nośna, wielu ludzi dostrzegło w tym zamyśle władz niebezpieczeństwo, któremu należy się przeciwstawić. Być może pewien wpływ na rosnącą dynamikę protestu miał fakt, że do początkowych zapowiedzi zmian (ogłoszonych jesienią) po zjeździe PZPR dodano nowe, a wśród nich konstytucyjne potwierdzenie przynależności Polski do bloku komunistycznego pod przywództwem ZSRR. W każdym razie wkrótce pojawiły się nowe elaboraty przeciwko nowelizacji: List 173-ech (w rzeczywistości podpisało go ok. 300 osób), który skupiał głównie przedstawicieli młodej inteligencji, w tym weteranów Marca ’68; List 14-tu (w przeciwieństwie do Listu 59 bardzo jasno stawiał on kwestię suwerenności państwowej PRL), który początkowo podpisali: Jan Olszewski, Antoni Pajdak, Stanisław Szczuka i Wojciech Ziembiński, ale szybko dołączyli ludzie ze środowiska Jacka Kuronia; List 101, który podpisali głównie ludzie kultury; w końcu list środowisk ruchu "Znak" (ale ze znaczącym wyjątkiem grupy Janusza Zabłockiego oraz poznańskiego Klubu Inteligencji Katolickiej).

Z pozoru wszystkie te protesty niewiele dały, ponieważ ostateczna wersja zmian w ustawie zasadniczej uwzględniała tylko niektóre obiekcje protestujących (głównie Kościoła). Do głosowania projektu doszło w Sejmie PRL 10 lutego 1976. Nikt nie głosował przeciw, wstrzymał się jeden poseł - Stanisław Stomma, przewodniczący Koła Poselskiego "Znak". Symboliczną wymowę miał fakt, że swego przewodniczącego nie poparli czterej pozostali członkowie koła, głosując "za", tak jak reszta izby - i tak, jak życzyło sobie kierownictwo PZPR. Znaczenie tej manifestacji niezgody w Kole Poselskim "Znak" polegało na tym, że przypieczętowała ona rozłam w ruchu "Znak": Stomma i jego polityczni przyjaciele podążyli w stronę głównego nurtu opozycji, ucieleśnionej wkrótce potem (od września 1976) przez Komitet Obrony Robotników, Janusz Zabłocki i jego polityczni przyjaciele wybrali bliższą współpracę z obozem rządzącym.

Mimo że projekt nowelizacji został przeforsowany w kształcie zbliżonym do oczekiwań władz, akcja protestu wobec tych zmian okazała się mieć dalekosiężne skutki. To wtedy spotkały się różne nurty środowisk niezależnych, złączone wspólnym sprzeciwem wobec systemu komunistycznego. Wtedy zadzierzgnęły się więzi ideowe i osobiste, które później - w epoce opozycji demokratycznej (1976-1980) okażą się ważne dla skuteczności działań opozycyjnych, a co zaowocuje Sierpniem ’80.

Ekipa Gierka zapłaciła politycznie za ten moment próżności: przeprowadziła projekt, który w efekcie nie przyniósł jej korzyści, wręcz przeciwnie: był początkiem zorganizowanej opozycji, która kilka lat później wysadzi tę ekipę z siodła i przyczyni się do powstania "Solidarności".

Roman Graczyk

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy