Radio Solidarności Walczącej

Niezależne radio było jednym z największych sukcesów podziemia lat 1982-1989. Jego główne znaczenie polegało na możliwości dotarcia do przeciętnego odbiorcy, nie zawsze mającego bezpośredni dostęp do "bibuły" czy innych form działalności podziemnej. Radio rozszerzało więc zasięg odbiorców wolnego słowa i było ważnym środkiem pozwalającym przełamać monopol komunistycznych środków przekazu.

Emisje kolejnych audycji zadawały kłam twierdzeniom oficjalnej propagandy, że podziemie zostało rozbite przez działania władz stanu wojennego. Radio działało przede wszystkim w dużych miastach, ale zdarzało się, że funkcjonowało w mniejszych ośrodkach, takich jak na przykład Żyrardów czy Zakroczym.
 
Za datę pierwszej emisji radia podziemnego uznaje się 12 kwietnia 1982 r., kiedy w Warszawie przy ulicy Grójeckiej została nadana audycja przygotowana przez grupę osób kierowanych przez Zofię i Zbigniewa Romaszewskich.

W historii radia podziemnego Organizacja Solidarność Walcząca odegrała znaczącą rolę. Kilka osób z kręgu pisma pisma "Z Dnia na Dzień" i Kornel Morawieckiego już w grudniu 1981 r. we Wrocławiu usiłowało skonstruować nadajnik zdolny do wyemitowania audycji. Na początku 1982 r. Tadeusz Świerczewski, Jacenty Lipiński, Leszek Kiejno i Ryszard Wroczyński dokonali pierwszych transmisji adresowanych do wybranych osób na Zachodzie i nadawanych alfabetem Morse’a.

Reklama

Następnie trwały próby konstruowania nadajników. Działania te były prowadzone jeszcze w ramach Regionalnego Komitetu Strajkowego. Powołanie Solidarności Walczącej przyspieszyło prace nad powstaniem własnego radia, które stało się jednym z priorytetów nowo utworzonej organizacji.

Pierwsze nadajniki były konstruowane w kilku miejscach, bądź pochodziły z podzespołów przemycanych z RFN. Do emisji przygotowali je Stanisław Mittek i Jacenty Lipiński. Romuald Lazarowicz zajął się organizacją redakcji i studia oraz przygotowywaniem tekstów. Sprawami organizacyjnymi i emisją kierował Paweł Falicki.

Pierwsza audycja została wyemitowana 27 czerwca 1982 r. Poprzedzono ją ulotkową akcją informacyjną:

"TU RADIO SOLIDARNOŚĆ WALCZĄCA

Pierwsza na Dolnym Śląsku audycja Radia Solidarność emitowana będzie we Wrocławiu w dniu 27 czerwca o godz. 21.00 na falach UKF. Z powodów technicznych jej słyszalność będzie ograniczona. Naszych radiosłuchaczy prosimy o nagrywanie programu oraz przekazywanie nam uwag krytycznych co do treści i jakości odbioru.

Do usłyszenia.

Radio Solidarność Walcząca"

Do września 1982 r. kolejne audycje były przygotowywane w cyklu tygodniowym. Emisje miała miejsce na tzw. wolnych częstotliwościach UKF, w zakresie 68-72 MHz, czyli ich odbiór był możliwy wyłącznie przez osoby poinformowane o czasie ich nadawania. Stąd też informacje na ten temat były ogłaszane na łamach pisma "Solidarność Walcząca".

Wybór wspomnianych częstotliwości wymuszał krótki, kilkuminutowy czas trwania audycji, dla uniknięcia namierzenia przez pelengatory bądź ich zagłuszania. Audycje były często również zagłuszane przez nadajniki znajdujące się w budynkach Armii  Czerwonej.

Zasięg emisji audycji nadawanej z jednego nadajnika wynosił od kilkuset metrów do kilku kilometrów, w zależności od miejsca jego ustawienia. Na treść audycji składały się przede wszystkim teksty zamieszczane na łamach pisma "Solidarność Walcząca", a w roli spikerów występowali Krystyna Wójcik-Jagoszewska i Zbigniew Wołek. Nagrywanie odbywało się w zakonspirowanym studiu, wyposażonym w dwa magnetofony szpulowe, dwa kasetowe, mikrofony i taśmy.

Każdą audycję poprzedzał sygnał zawierający pierwsze dźwięki "Roty". Po zakończeniu montażu sporządzano taśmy-matki, z których następnie były przegrywane taśmy, a te po włożeniu do nadajników, umożliwiały kolejne emisje. Dla zwiększenia zasięgu audycje nadawano głównie z dachów wieżowców.

W tym czasie planowana była spektakularna akcja, polegająca na przygotowaniu krótkiej audycji w języku polskim, rosyjskim i angielskim, która miała być wyemitowana przez megafony Dworca Głównego we Wrocławiu. Nie doszło do niej, ponieważ wiadomość o przygotowaniach przedostała się do Służby Bezpieczeństwa.

Jednym z największych sukcesów Radia SW była brawurowa obsługa manifestacji w dniu 31 sierpnia 1982 roku, kiedy zostały nadane dwie audycje. Według opisu Romualda Lazarowicza:

"Godzinę przed manifestacją Lazarowicz nadał z mieszkania Mieczysława Stafy ("Gustaw") przy ul. Studziennej specjalną audycję na częstotliwości milicyjnej, zawierającą apel do milicjantów, tłumaczący przyczyny wyjścia na ulice i wzywający do nieużywania przemocy. Jakkolwiek nikt nie wierzył w skuteczność tego apelu, to zawsze warto trochę psychicznie zmiękczyć przeciwnika. W audycji zapowiadano też, że za chwilę uruchomione zostaną na pasmach milicyjnych zagłuszarki w wielu punktach miasta.

Zagłuszarki umieszczone były w... mydelniczkach. Zasilane z dziewięciowoltowych bateryjek siały szumem w eterze. Znajdowały się w różnych miejscach - na dachu kiosku, na drzewie, na parapecie okna - w uznanych za strategiczne punktach miasta. Ich zasięg nie był zbyt duży - jaką siłę może mieć nadajniczek mieszczący się w mydelniczce i zasilany malutką bateryjką! - ale niektóre pracowały jeszcze następnego dnia i w jakimś stopniu utrudniły działanie przeciwnikowi [...]

Druga, nagrana wcześniej specjalna audycja dla zwykłych słuchaczy, zaczynała się od hymnu, zawierała zapowiedź nadawania w nieokreślonym czasie krótkich komunikatów "na żywo" i pieśni internowanych w wykonaniu Zbigniewa Lazarowicza ("Bratek").

W różnych rejonach miasta rozstawieni byli korespondenci RSW wyposażeni w walkie-talkie, którzy przekazywali wiadomości do centrali (załatwione przez Mieczysława Stafę mieszkanie przy ul. Kościuszki), w której znajdowali się Kornel Morawiecki, Paweł Falicki i kilka innych osób. Tu wybierano informacje, które miały zostać wyemitowane w audycjach, i kolejnym radiotelefonem przekazywano Lazarowiczowi na ul. Studzienną. Na łączniczkę, na wypadek nieoczekiwanych zdarzeń, została wyznaczona Helena Lazarowicz ("Słoń").

Na podstawie szybko notowanych informacji, Lazarowicz redagował komunikaty i zestawiał je po kilka, tworząc tekst, który odczytywała Krystyna Wójcik. Co prawda, informacje można było dawać bezpośrednio na antenę, Lazarowicz zdecydował jednak, że lepiej będzie najpierw nagrywać, a potem emitować audycje z taśmy - zdenerwowana spikerka mogła coś przekręcić, a metoda nagrywania pozostawiała możliwość korekty. Nie była to komfortowa sytuacja, radiowcy byli ścigani i zdawali sobie z tego sprawę - a jednak poprawek było mało.

W kolejnych "wejściach" informowano, co dzieje się na konkretnych ulicach, gdzie gromadzą się demonstranci, jakie skandują hasła. Słuchaczy namawiano, by stawiali odbiorniki w otwartych oknach i podgłaśniali je w trakcie nadawania audycji".

W czasie emisji audycji "na żywo" milicyjny helikopter nagle zawisł nad blokiem, z którego redakcja nadawała swoje materiały. Sygnał radiowy został na dłuższą chwilę przerwany i wtedy śmigłowiec odleciał.

Od września 1982 r. audycje przygotowywała druga ekipa kierowana przez Krzysztofa Tenerowicza, pracownika wrocławskiego ośrodka TV, który m.in. w miejscu pracy przygotowywał kolejne audycje. Radiem kierował on do marca 1983 r., kiedy został poddany esbeckiej inwigilacji. Tenerowicz wspominał: "Materiały - teksty lub już nagrane poszczególne fragmenty audycji - odbierałem od nieznanej osoby w berecie - potem okazało się że to był śp. Jan Pawłowski - w ten sposób, że podjeżdżałem swoim samochodem w określonym czasie pod umowną trzecią latarnię na pl. Grunwaldzkim i tam wsiadała osoba, która po wypowiedzeniu hasła i odzewu bez słowa przekazywała mi te materiały.

W domu, gdzie miałem studio, tzn. konsoletę, dwa magnetofony, "pipczek itp., nagrywałem teksty - tzn. albo ja, albo kolega mojej żony inżynier Janek Kliś. Następnie "obrabialiśmy" te nagrania poprzez spowalnianie, aby zmienić głosy. Dopiero tak przetworzone taśmy były montowane w jedną całość i nagrywane na jednej kasecie lub na kilku kasetach, w zależności od liczby punktów jednoczesnej emisji".

Od 1984 r. Radiem Solidarność Walcząca zajmowała się trzecia ekipa kierowana przez Jana Krusińskiego, funkcjonująca do końca działalności Solidarności Walczącej. W jej skład wchodziły następujące osoby:

·           Jan Krusiński ps. "Stańczyk" - szef radia Solidarności Walczącej.

·           Teresa Krusińska - kierownik i redaktor kolejnych audycji, materiały zbierała głównie z prasy podziemnej. Często wykorzystywała teksty Kornela Morawieckiego i Jerzego Przystawy. Była również lektorką.

·           Krzysztof Witczak odpowiedzialny za bezpieczeństwo radia.

·           Operatorami sprzętu byli: Ryszard Kobojczyk i jego matka, Tomasz Wawrzyniak "Ziemek", Janusz Lewandowski, Michał Kużma "Michał", Urszula Ślęzak, Witold Szczeblewski i jego matka, Zofia Szczeblewska. Osoby te nadzorowały pracę nadajników, dbały o stan techniczny akumulatorów, przeprowadzały okresową kontrolę stanu technicznego anten, ustalały terminy kolejnych emisji oraz dokonywały ich.

·           Mieszkania dla radia udostępniali m.in.: Marek Wasiewicz (ul. Majakowskiego 34), Mirosław Sieminiuk (ul. Estońska 42), Teresa i Konrad Krzewiccy (ul. Balzaka 50), Grażyna Zapiór (ul. Budziszyńska 124).

Radio Solidarność Walcząca korzystało z porad wybitnego wrocławskiego reżysera i teoretyka teatru Kazimierza Brauna. Audycje nagrywane przez ekipę Krusińskiego były nadawane na częstotliwościach zajmowanych przez popularne programy radiowe czy telewizyjne - programy religijne, muzyczne ("Zapraszamy do Trójki", lista przebojów programu III PR) lub informacyjne. We Wrocławiu był to trzeci program Polskiego Radia (UKF na częstotliwości 72,11 MHz), drugi program PR (UKF na częstotliwości 68,75 MHz), na fonii I programu TV, na częstotliwości 229,75 MHz oraz na częstotliwości pierwszej eksperymentalno-amatorsko-ubeckiej stacji telewizyjnej, której właścicielem był Henryk Pacha - 60,72 Mhz.

Nadajniki również były produkowane przez ekipę Krusińskiego. Wykorzystywano je do emisji programów Radia Solidarność Walcząca na Dolnym Śląsku, a następnie w innych oddziałach, w tym: 

·         Jastrzębiu Zdroju,

·         Łodzi,

·         Poznaniu,

·         Rzeszowie,

·         Szczecinie,

·         Toruniu,

·         Trójmieście.

Jan Krusiński wraz ze swoją ekipą sam często wyjeżdżał do innych miast, by emitować audycje. Robił to m.in. w: Jastrzębiu Zdroju, Opolu, Zabrzu, Zakopanem (z Gubałówki) i co ciekawe we Lwowie.

Radio Solidarność Walcząca wspierała funkcjonowanie nadawania audycji przez inne struktury podziemne. Przykładem może być pomoc sprzętowa dla Radia NZS we Wrocławiu, które tylko w 1985 r. wyemitowało około pięćdziesięciu audycji.

Zespół Krusińskiego przygotował w samym Wrocławiu ponad 70 audycji, z których każda była emitowana 3-4 razy w tygodniu. Ostatnia audycja Radia SW została nadana w kwietniu 1990 r.

Przez cały okres funkcjonowania radio nie zanotowało żadnej wpadki, co należy uznać za ogromny sukces. W celu zwalczania programów podziemnych rozgłośni władze zainstalowały specjalną zagłuszarkę na dachu poczty głównej przy ul. Krasińskiego we Wrocławiu. Ponadto w czasie nadawania podziemnych audycji włączały się stacje namiarowe dla wykrycia nadajników. W tym celu wykorzystywano również helikopter wyposażony w radiopelengator.

Działalność Radia SW została "doceniona" przez Służbę Bezpieczeństwa, która 27 lipca 1983 r. wyemitował własną sfałszowaną audycję Radia SW.

Poza stolicą Dolnego Śląska należy wspomnieć o funkcjonowaniu radia w Poznaniu. Tamtejszy oddział Solidarności Walczącej emitował swoje audycje w paśmie telewizyjnym, najczęściej na fonii Dziennika Telewizyjnego. Kasety były tam przygotowywane głównie przez Szymona Jabłońskiego i Macieja Frankiewicza, a spikerem był najczęściej Grzegorz Schetyna z Wrocławia.

Radio SW Poznań wyemitowało 30-40 audycji wielokrotnie nadawanych z różnych mieszkań. Najbardziej spektakularna akcja miała miejsce w 1983 r., kiedy emisja została dokonana przy pomocy zestawu nagłaśniającego na dachu budynku przylegającego do poznańskiego aresztu śledczego i była skierowana do przebywających tam więźniów politycznych. Podobne audycje nadawali Bartłomiej Tyll i Faustyn Andrzejewski w okolicy koszar wojskowych dla żołnierzy.

Radio Solidarność Walcząca, obok Radia Solidarność, stworzyło najsilniejsze struktury radia podziemnego w kraju. Tego typu działalność po latach rodzi często pytanie: czy było warto? Przywódca Solidarności Walczącej Kornel Morawieckie odpowiadał na nie następująco: "Po stokroć: tak! Nasz nowy świat daleki jest od świata z naszych marzeń. Ale jest lepszy od tego, który był. Należy dodać, że jest lepszy m.in. dzięki ludziom, którzy z poświęceniem tworzyli podziemne radio".

 Włodzimierz Domagalski

Archiwalnych audycji Radia Solidarność Walcząca można słuchać na stronie internetowej tej organizacji

Dla Polski i dla jej niepodległości. Opowiedz rodzinną historię i wygraj nagrody. Zapraszamy do udziału w konkursie "Historia jednej fotografii"

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama