Zbrodnia i bezkarność. Stanisław Pyjas - długi cień PRL

Ginie młody człowiek. Świadkowie znikają, ktoś zaciera ślady. Nikt nie szuka sprawców. Przyjaciele i rodzina latami czekają na sprawiedliwość. A gdyby zdarzyło się to teraz?

Stanisław Pyjas zostaje znaleziony martwy w bramie przy ulicy Szewskiej 7 w Krakowie, 7 maja 1977 roku. Pyjas to młody, niepokorny działacz opozycji, inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa i jej donosicieli.

W lokalnej gazecie ukazuje się notka, że student spadł ze schodów i zabił się. Pijany student. 35 lat później esbecka wersja wydarzeń powraca. Wolna Polska bezradnie akceptuje wytwór PRL-owskiej propagandy.

Zmasakrowana twarz, zmasakrowane ciało

Bronisław Wildstein zakradł się do kostnicy. Widział zwłoki przyjaciela, widział jego twarz.

- Miał zmasakrowaną twarz, zmasakrowane ciało. To była twarz człowieka zatłuczonego. Był bity nie tylko pięścią, otrzymał liczne ciosy kastetem lub jakimś metalowym przedmiotem - opowiada.

Reklama

Liliana Batko (obecnie: Sonik), działaczka opozycji w okresie PRL i przyjaciółka Pyjasa, dzień po śmierci Staszka była w kamienicy przy ul. Szewskiej. Widziała ślady krwi. - Nie ma takiej możliwość, że on mógłby spaść ze schodów. Musiałby spadać w jakiś  niewiarygodny sposób - mówi z przekonaniem.

Do hipotezy o upadku z wysokości, jako przyczynie śmierci studenta, nieoczekiwanie powrócono w 2012 roku. - Takiej wersji nie były w stanie obronić nawet władze komunistyczne - oburza się Wildstein.

I wylicza: twórcy ekspertyzy przyjęli, że Pyjas był pijany - miał we krwi około 2,5 promila alkoholu, ale na miejscu tragedii nie znaleziono odcisków jego palców. A więc człowiek, będąc pod wpływem alkoholu, szedł po ciemku, po schodach, nie dotykając poręczy ani schodów. Co więcej, osoba, która spada, zwykle krzyczy, a krzyku nikt nie słyszał...

Według Bogusława Sonika, działacza opozycji w PRL i kolegi Pyjasa, biorąc pod uwagę przebieg zdarzeń, a także fakt, że ekspertyza powstała po tylu latach - tylko na podstawie dokumentów i układu kostnego - jest ona "zupełnie niewiarygodna".

Ryszard Terlecki, również zaangażowany w latach 70. w działalność krakowskiej opozycji, używa jeszcze mocniejszych słów: - To oszustwo i matactwo!

Zwykle prawda wychodzi na jaw

Zdaniem Bogusława Sonika, szanse na to, że sprawa zostanie wyjaśniona, są nikłe, bo tajemnica śmierci Stanisława tkwi w labiryntach Służby Bezpieczeństwa i MSW, a nie "w kolejnych próbach zaciemniania sprawy przez różnego rodzaju ekspertów".

Sonik twierdzi, że trzeba było to śledztwo przeprowadzić w latach 90., a nie zaciemniać sprawy i przez wiele lat odmawiać odtajnienia informacji na temat tajnych współpracowników. - Może wtedy, bezpośrednio po upadku komuny, można było liczyć na jakieś wyznania skruszonych ubeków. Ale teraz podnieśli głowy. Więc nie sądzę, żebyśmy do czegokolwiek doszli - twierdzi.

Tłumaczy, że na tym właśnie polega gruba kreska: - Uznano, że nie ma co wracać do tamtych spraw.

- Ta zbrodnia nie jest rozliczona, tak jak i inne zbrodnie, które popełnili komuniści, bo III RP nie chce rozliczyć zbrodni komunistycznych - uważa Bronisław Wildstein. Dlaczego? - Bo III RP wyrasta z komunizmu, nie chciała z nim zerwać. Elity III RP to są elity komunistyczne. Rozliczenie zbrodni byłoby rozliczeniem siebie samych - dodaje.

Podobnego zdania jest Ryszard Terlecki: - W naszym kraju są setki takich "zagadkowych" spraw i nie ma żadnej woli w polskim wymiarze sprawiedliwości, żeby te sprawy wyjaśnić - wylicza. Wytyka aparatowi sprawiedliwości "systematyczny i nieustanny opór przeciwko wyjaśnianiu i rozliczaniu zbrodni komunistycznych z przeszłości".

- Panuje zasada, że należy bronić każdej płotki, nawet najmniej ważnej, najbardziej skompromitowanej, bo to jest kolega z dawnych układów, bezpieki, agentury bezpieki, aparatu partyjnego, sowieckiej agentury i tak dalej - ubolewa Terlecki.

Jest jednak przekonany,  że "dokumenty nie giną, kiedyś wypłyną: te, które są w Moskwie, i te, które są jeszcze pochowane. Zwykle jest tak, ze prawda wychodzi na jaw".

Liliana Sonik przywołuje słowa matki Stanisława Pyjasa. Usłyszała je kilka lat temu: "Każda matka, która traci syna, może po jakimś czasie przyzwyczaić się do myśli, że jej dziecko nie żyje. A moja rana ciągle nie może się zasklepić. Nie mogę odpocząć".

"Tych, którzy biorą w tej sprawie taki czy inny udział, osądzi historia" - powiedziała jedna z sióstr Stanisława Pyjasa.

Bez epilogu

 

Czy to już tylko historia? Ci, którym wyjaśnienie tajemnicy śmierci Stanisława Pyjasa mówi wiele o kondycji dzisiejszej Polski, zadają pytanie: czy chcesz żyć w państwie, które nie potrafi osądzić zbrodni?

Śledztwo Instytutu Pamięci Narodowej, czwarte już w sprawie śmierci Stanisława Pyjasa, miało zakończyć się w grudniu br., ale najprawdopodobniej zostanie przedłużone do połowy 2014 roku.

I zakończy się prawdopodobnie umorzeniem z powodu braku "miarodajnych dowodów" i z powodu niemożności wykrycia sprawców.

Antonina Kotarba

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy