30 lat temu doszło do ostatnich poważniejszych zamieszek okresu PRL

30 lat temu, 24 lutego 1989 r., doszło do ostatnich poważniejszych zamieszek ulicznych okresu PRL. Z oddziałami ZOMO starła się w Krakowie głównie młodzież – w tamtym momencie najbardziej radykalna grupa społeczna.

Pod koniec lat osiemdziesiątych nastąpiła wyraźna zmiana pokoleniowa w kręgach aktywnych zwolenników antykomunistycznej opozycji, a wraz z nią - charakter antyrządowych wystąpień. 

"W 1988 r. do działań opozycyjnych włączyło się aktywnie młode pokolenie, które w latach 1980-1981 było jeszcze w wieku szkolnym. Jego działanie charakteryzuje radykalizm i zwalczanie wszelkich sił i osób o tendencjach ugodowych" - zanotowano w jednym z dokumentów MSW, cytowanych przez prof. Antoniego Dudka w jego książce "Reglamentowana rewolucja". Te uwagi dotyczyły co prawda głównie studentów, ale inny dokument, "Informacja o konfliktach społecznych i akcjach protestacyjnych w zakładach pracy i środowiskach zawodowych" z lutego 1989 r., wyraźnie wskazuje, że nastroje te udzielały się także młodzieży robotniczej. Jak notowali jego autorzy:

Reklama

"[...] Najbardziej aktywni są ludzie młodzi, o krótkim stażu pracy. Oni przede wszystkim są zwolennikami szybkiego stosowania ostatecznych form protestu, ich inicjatorami i organizatorami".

Wraz z radykalizacją rosła liczebność protestujących. Szacuje się, że jeśli w lutym 1989 opozycyjną aktywność wykazywało ok. 20 tys. młodych ludzi, to w maju 1989 r. było to już 55 tys., i tendencja była stale rosnąca. Tym bardziej że nastroje te skutecznie wyzyskiwały takie organizacje przeciwne kompromisowym rozmowom z rządem, jak Konfederacja Polski Niepodległej, PPS - Rewolucja Demokratyczna, Ruch "Wolność i Pokój" czy "Solidarność Walcząca". Jak zauważano w MSW:

"Obserwowana radykalizacja postaw i poglądów środowiska akademickiego znajduje swoje źródło, obok wielu innych przyczyn, w oddziaływaniu anarchizujących grup młodzieży, skupionych wokół KPN, PPS-RD, WiP i NZS [Niezależne Zrzeszenie Studentów - przyp. red.]. Silny nacisk tych ugrupowań na realizację swoich postulatów i żądań wpłynął na rozchwianie atmosfery i nastrojów niezadowolenia w kilku ośrodkach. W dwóch uczelniach, tj. na Uniwersytecie Warszawskim i Jagiellońskim, inicjatywy te doprowadziły do wyprowadzenia studentów +na ulice+, a w konsekwencji do burd ulicznych".

W przededniu rozpoczęcia obrad okrągłego stołu na ulicach polskich miast wrzało. Młodzież chciała mieć wpływ na bieg wydarzeń i istotnie go zdobyła. Nieustannie wybuchające masowe protesty były próbą nacisku zarówno na opozycję - by nie szła zbyt daleko w kompromisach - jak i na władzę - by pokazać jej, że zrobienie kroku wstecz na drodze do demontażu systemu jest już niemożliwe.

Rewolucja młodych

Motorem wzrostu społecznego napięcia na przełomie 1988 i 1989 r. była polityka, ale w jeszcze większym stopniu załamanie gospodarcze. W sklepach brakowało podstawowych towarów, w kioskach sprzedawcy samorzutnie wykonywali tabliczki z napisem: "brak:", w które każdego dnia wkładali kartki z notką, czego konkretnie brakuje. Dodatkowo - choć nie było niemal niczego - to, co już było, na przestrzeni roku zdrożało o ponad 80 proc. Bezpośrednim tego efektem była lawinowo rosnąca liczba strajków. Jeśli w styczniu 1989 r. odnotowano ich 49 przy udziale kilkunastu tysięcy ludzi, to w marcu było ich już 260, a liczba strajkujących sięgała kilkudziesięciu tysięcy. 

Analitycy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oceniali, że większość z tych protestów wybuchała spontanicznie i wysuwano w nich wyłącznie postulaty ekonomiczne, tego samego nie dało się już jednak powiedzieć o demonstracjach studenckich - mających kontekst już wyraźnie polityczny. Pierwsza z nich została zorganizowana 17 lutego 1989 r. na krakowskim Rynku z okazji ósmej rocznicy zarejestrowania Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Była ona gwałtowna, władze zaś nie zawahały się dopuścić do interwencji oddziałów ZOMO. Jak notowano w notce służbowej MSW:

"Przemieszczające się ulicami Krakowa w centralnym punkcie miasta bezwładne grupy krzykliwie manifestującej młodzieży zakłócały ład, spokój i porządek publiczny. Na kilkakrotne wezwanie MO do spokojnego rozejścia się część manifestujących rozproszyła się, natomiast najbardziej agresywni zaatakowali funkcjonariuszy MO, rzucając w nich różnymi przedmiotami, m.in. kamieniami i śrubami".

Aresztowano czterech spośród demonstrujących; nie wiadomo, ilu odniosło rany - choć były po obu stronach. Mimo to do kolejnej krakowskiej demonstracji doszło zaledwie cztery dni później - 21 lutego. Tym razem była ona formalnie formą protestu przeciwko aresztowaniu czechosłowackiego dramaturga i symbolu opozycji - Václava Havla. Manifestacja miała spokojniejszy przebieg i tym razem siły policyjne nie interweniowały.

Niespokojnie było też w innych częściach kraju. Również 21 lutego protestowano w Warszawie; regularne, cotygodniowe manifestacje odbywały się w Gdańsku, po zakończeniu mszy w kościele św. Brygidy. Atmosfera buntu dotarła nawet na prowincję. Jak pisał Antoni Dudek:

"W pierwszym kwartale 1989 r. szeroki zasięg przybrała spontaniczna akcja bojkotowania dostaw mleka prowadzona w 214 gminach położonych na terenie 35 województw. W województwie ostrołęckim doszło do wylania przed punktami w Zambrowie i Wysokiej Mazowieckiej 3 tys. litrów mleka oraz zablokowania dostaw kolejnych 28 tys. litrów. Mniejszą skalę miał bojkot dostaw żywca, który odnotowano w 42 gminach z 9 województw".

"Agresywny i niekontrolowany"

Do największych od lat starć ulicznych, przede wszystkim młodzieży z oddziałami ZOMO, doszło jednak 24 lutego, głównie w Krakowie, choć zajścia odnotowano także w Warszawie. Formalnie były to protesty przeciwko brutalności milicji wykazanej 17 lutego. Według informacji służb w Krakowie wzięło w nich udział 2 tys. osób, w tym ok. 500 studentów; zdaniem historyka Andrzeja Leona Sowy - łącznie ok. tysiąca. Oba źródła są jednak zgodne, że manifestanci zaatakowali milicję na ul. Franciszkańskiej - jak raportowano później: "W wyniku tej akcji ok. 300 funkcjonariuszy ZOMO [najprawdopodobniej chodzi o MO - przyp. red.] doznało poważnych urazów i uszkodzeń ciała".

Bijatyka spowodowała wezwanie oddziałów ZOMO, które starły się z demonstrantami. Jak donoszono dalej:

"W celu wprowadzenia ładu w mieście i zachowania porządku wprowadzono do akcji oddziały ZOMO, które musiały użyć oprócz pałek i ręcznych granatów łzawiących również miotaczy petard gazowych, a w sytuacji krytycznej nawet armatek wodnych. Globalne straty resortu spraw wewnętrznych w wyniku wandalizmu manifestujących wyniosły: w sprzęcie i łączności ok. 200 tys. zł, uszkodzeniach środków transportu i wozów patrolowych - 1500 tys. zł, w wyposażeniu funkcjonariuszy - ok. 950 tys. zł, w sprzęcie mundurowym ok. 500 tys. zł".

W tym samym momencie podobna demonstracja odbywała się w Warszawie i miała - jak raportowano - "agresywny i niekontrolowany przebieg". Była jednak zdecydowanie łagodniejsza niż krakowska, nie skończyła się też poważniejszymi represjami. O stratach służb była już mowa w raporcie - ze strony demonstrujących aresztowanych zostało 51 osób, w tym 16 studentów. Nie ma danych o rannych. 

Przed oficjalnym upadkiem komuny doszło do jeszcze jednej poważniejszej manifestacji młodzieżowej, w Poznaniu - choć tam pretekst był ekologiczny i protestowano przeciwko budowie elektrowni atomowej. Nikt nie miał jednak wątpliwości, że i tym razem podtekst był polityczny - analitycy MSW określili demonstrację jako "pseudoekologiczną". Ci sami funkcjonariusze składając na początku kwietnia raport swoim przełożonym, pisali:

"Aktualnie w Uniwersytecie Jagiellońskim i w innych uczelniach emocje związane z zajściami w miesiącu lutym znacznie opadły. Niemniej jednak agresywność studenckich ugrupowań KPN, PPS-RD, WiP oraz częściowo NZS budzą nadal obawy, iż w każdej dogodnej sytuacji może dojść do ponownego zakłócenia spokoju i porządku publicznego. Taktyka działania przyjęta przez ugrupowania wskazuje, iż zmierzają one do wyprowadzenia młodzieży na ulice". 

Jednocześnie jednak wyraźnym sygnałem niewydolności systemu było podkreślone przez analityków zalecenie, by zrezygnować z "działań represyjnych, które okazują się nieskuteczne i przynoszą negatywne skutki". System się poddawał. 


Na podstawie:
A. Dudek, "Reglamentowana rewolucja. Rozkład dyktatury komunistycznej w Polsce 1988-1990", Kraków 2014
A. Brzeziecki, "Lekcje historii PRL w rozmowach", Warszawa 2009
A. L. Sowa, "Historia polityczna Polski 1944-1991", Kraków 2016 
"Tajne dokumenty Biura Politycznego i sekretariatu KC. Ostatni rok władzy 1988-1989", Londyn 1994
"Zmierzch dyktatury. Polska w latach 1986-1989 w świetle dokumentów", t. I, Warszawa 2009

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy