34 lata temu zmarł Grzegorz Przemyk

​34 lata temu, 14 maja 1983 roku w Warszawie, zmarł Grzegorz Przemyk, maturzysta śmiertelnie pobity przez milicjantów. Był synem poetki i działaczki opozycyjnej w PRL Barbary Sadowskiej.

12 maja 1983 roku Grzegorz świętował z kolegami na Starówce zdaną maturę. Został zatrzymany przez milicjantów z powodu braku dokumentów, następne przewieziony na komisariat przy Jezuickiej. Tam brutalnie go pobito - otrzymał kilkadziesiąt uderzeń pałkami w plecy i kilkanaście ciosów w brzuch. Zmarł wskutek obrażeń wewnętrznych. Został pochowany na warszawskim Cmentarzu Powązkowskim. Jego pogrzeb stał się wielką manifestacją skierowaną przeciw władzy komunistycznej. 

Śmierć licealisty była jedną z najgłośniejszych zbrodni aparatu władzy PRL w latach 80-tych. Sprawę kilkakrotnie rozpatrywały polskie sądy, jednak w konsekwencji postępowanie umorzono. Mimo wielu procesów, do dziś nikt nie odpowiedział za wydarzenia sprzed 34 lat. 

Pośmiertnie, w 2008 roku, Grzegorz Przemyk został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski Polonia Restituta, za zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce.

W 30. rocznicę śmierci maturzysty, 16 maja 2013 roku, Senat Rzeczypospolitej przyjął uchwałę, w której potępił "sprawców oraz inicjatorów tego politycznego mordu". Zaapelował też o ponowienie próby osądzenia winnych. 17 maja ubiegłego roku została odsłonięta tablica pamiątkowa na domu przy ulicy Zgody 13, gdzie mieszkał Przemyk. Inne upamiętnienia znajdują się w Sanoku w kaplicy rektoralnej św. Maksymiliana Kolbego oraz w stolicy na budynku liceum im. Frycza Modrzewskiego, gdzie uczęszczał. 

Historii maturzysty poświęcona jest książka Cezarego Łazarewicza "Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka", wydana w 2016 roku. 

W sprawie śmierci Grzegorza Przemyka odbyło się kilka procesów. W pierwszym, zmanipulowanym przez komunistyczne władze, zakończonym w lipcu 1984 roku sąd skazał na kary więzienia dwóch sanitariuszy ambulansu, którym przewożono Przemyka z Jezuickiej na pogotowie. Uniewinniono natomiast milicjantów i umorzono dochodzenie wobec dwóch lekarzy. Sanitariusze zostali zwolnieni w wyniku amnestii. 

Po śmierci Przemyka w 1983 roku oskarżono inną lekarkę pogotowia Barbarę Makowską-Witkowską o pobicie i okradzenie pijanego pacjenta. Sprawa ta, choć nie była bezpośrednio związana z maturzystą, służyła propagandzie. Celem było wywołanie wrażenia, że pracownicy pogotowia ratunkowego zachowują się nieetycznie. Lekarka trafiła na ponad rok do więzienia. Uniewinniono ją w PRL. Otrzymała odszkodowanie. 

Do sprawy Przemyka wrócono dopiero po przemianach demokratycznych. Postępowanie wykazało, że poprzednie śledztwo było manipulowane. W drugim procesie 1995 roku przed sądem stanęli uniewinnieni wcześniej milicjanci: Ireneusz Kościuk i Arkadiusz Denkiewicz oraz Kazimierz Otłowski, były szef Biura Dochodzeniowo-Śledczego Komendy Głównej MO. Otłowskiemu zarzucono utrudnianie śledztwa wznowionego w 1990 roku. Dostał półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata, a później został uniewinniony. W 1998 roku sąd utrzymał wcześniejszy wyrok wobec Denkiewicza, czyli dwa lata pozbawienia wolności, dodając zakaz pełnienia funkcji w policji przez pięć lat. Nie odbył jednak kary, ponieważ według lekarzy, na skutek wyroku doznał zmian psychicznych. Do więzienia nie trafił także Kościuk, choć został skazany w 2008 roku. Rok później bowiem sąd apelacyjny uznał, że sprawa śmiertelnego pobicia Grzegorza Przemyka przedawniła się 1 stycznia 2005 roku. 

Po latach ojciec Grzegorza - Lepold Przemyk złożył skargę w sprawie syna do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Ten w 2013 roku orzekł, że Polska naruszyła Europejską Konwencję Praw Człowieka, przy wyjaśnianiu śmierci licealisty. Trybunał uznał, że postępowanie karne trwało zbyt długo i dlatego doszło do przedawnienia. Jednak ponownego procesu w sprawie śmierci Grzegorza Przemyka nie będzie. Rodzinie zasądzono odszkodowanie. 

Reklama
Informacyjna Agencja Radiowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama