73 lata temu rozpoczęto deportacje warszawiaków do Auschwitz. "Wracam do tamtych dni"

Blisko 13 tys. mieszkańców Warszawy, w tym dzieci, kobiety w ciąży i starcy, zostało deportowanych przez Niemców do Auschwitz po wybuchu w stolicy powstania. 12 i 13 sierpnia 1944 r. dotarły tam dwa pierwsze i najliczniejsze transporty, łącznie 6 tys. osób.

Po wybuchu Powstania Warszawskiego oraz po jego stłumieniu Niemcy deportowali z Warszawy ok. 550 tys. mieszkańców i ok. 100 tys. ludzi z najbliższych okolic miasta. Skierowano ich do specjalnie w tym celu uruchomionego obozu przejściowego w Pruszkowie. 55 tys. osób wywieźli stamtąd do obozów koncentracyjnych, z czego ok. 13 tys. do Auschwitz.

Niemcy umieścili warszawiaków w Auschwitz II-Birkenau. Wśród przywiezionych były osoby z różnych środowisk - urzędnicy państwowi, naukowcy, artyści, lekarze, handlowcy, robotnicy. Byli ranni, chorzy, inwalidzi, kobiety ciężarne. Deportowano od kilkutygodniowych niemowląt po osoby w wieku ok. 90 lat. Wśród przywiezionych zdecydowaną większość stanowili Polacy. Zdarzały się jednak przypadki, że do Auschwitz trafiały osoby innych narodowości, wśród nich Żydzi, ukrywający się na tzw. aryjskich papierach.

Reklama

W najliczniejszych transportach, 12 i 13 sierpnia, Niemcy przywieźli ok. 4 tys. kobiet i 2 tys. mężczyzn. Wśród nich było ok. 1 tys. dzieci obojga płci. 4 września z Pruszkowa dotarł kolejny transport liczący 3087 dzieci, kobiet, mężczyzn. 13 i 17 września deportowano dalsze 4 tys. osób.

"Jestem numer 192 731"

Jednym z deportowanych był Bogdan Bartnikowski. Liczył wówczas 12 lat. Był łącznikiem w Powstaniu Warszawskim. Niemcy przywieźli go do obozu wraz z matką. Podczas uroczystości 72. rocznicy wyzwolenia Auschwitz, 27 stycznia br., wspominał dzień deportacji: "Jestem numer 192 731. Mam obok numeru czerwony winkiel z literą "P". Wszystko to razem oznacza, że jestem polnische Banditen aus Warschau. Mam 12 lat, jestem polskim bandytą z Warszawy. Dwa dni wcześniej, zanim dostałem ten numer, miałem jeszcze rodziców, miałem dom, żyłem - jak w trudnych warunkach okupacji można powiedzieć - w miarę spokojnie. Ale to wszystko było dwa dni temu. Dzisiaj mam 12 lat i jestem w Birkenau. Idę długim korytarzem, a właściwie drepczę w tłumie nagich, brudnych, spoconych kobiet, które razem ze mną przyjechały tu z warszawskiej Woli i Ochoty. W nocy z 11 na 12 sierpnia 1944 r." - mówił.

W archiwach Muzeum Auschwitz zachowały się wspomnienia Stefana Soty, rocznik 1931. "Podczas wyładowywania nas (w obozie Birkenau - red.) rampa była dobrze oświetlona. Wszędzie stali krzyczący raus! I schnella! esesmani z ujadającymi psami. (...) Po przekroczeniu rampy w dali widniała ogromna łuna. To, co palono wydzielało mdławy odór" - mówił.

"Miałem 9 lat. Zostałem sam"

Henryk Duszyk został deportowany z siostrą Apolonią, macochą Genowefą i ojcem Marianem. "Choć w Auschwitz-Birkenau uwięziony zostałem z całą rodziną, to niebawem mając zaledwie 9 lat, zostałem sam" - wspominał w 2014 r. Najbliżsi zginęli.

Większość więźniów z transportów warszawskich przeniesiono po kilku lub kilkunastu tygodniach do innych obozów w głębi Trzeciej Rzeszy i zatrudniono w przemyśle zbrojeniowym. Niemcy rozpoczynali już ewakuację Auschwitz. W styczniu 1945 r. wywieziono do obozów w Berlinie co najmniej 602 kobiety z dziećmi, także urodzonymi już w obozie. Niektórzy więźniowie zginęli w trakcie ewakuacyjnych "marszów śmierci", inni doczekali wyzwolenia w obozach w Rzeszy. W momencie wkroczenia Armii Czerwonej w Auschwitz znajdowało się co najmniej 298 warszawiaków.

"Wracam do tamtych dni, przeżywam je od początku"

Wśród popędzonych przez Niemców na Zachód była Leokadia Rowińska. Gdy trafiła do Birkenau w sierpniu była w ciąży. W styczniu 1945 r., w obawie przed śmiercią, postanowiła iść z marszem ewakuacyjnym. Kolumna więźniarek została wyprowadzona 18 stycznia. Leokadia przeszła ok. 30 km. Podczas nocnego postoju we wsi Poręba odłączyła się od kolumny i wraz z dwoma Żydówkami i schroniła we wsi.

21 stycznia urodziła syna Ireneusza. Dziecko było sine i źle oddychało. "Bardzo często nie mogę spać i wracam do tamtych dni, przeżywam je od początku. (...) Wspominam, gdy urodziło się moje dziecko i już było wiadomo, że nie przeżyje, (...) powiedziano mi, że jest we wsi ksiądz, Niemiec, ale katolik. Prosiła, by ochrzcił syna. Odmówił. Ochrzciła go pani, u której się ukrywałam" - wspominała po latach.

Chłopiec zmarł 30 stycznia. Niemowlę zostało pochowane w pudełku po makaronie przy przydrożnej kapliczce w Porębie. Pamięć o nim została przywrócona w 2011 r. Na pomniku upamiętniającym ofiary ewakuacji na cmentarzu w Pszczynie umieszczona została poświęcona mu tablica. Leokadia Rowińska zmarła 2 sierpnia 2016 r.

Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 r., aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy