75 lat temu zginął Mordechaj Anielewicz

75 lat temu, 8 maja 1943 roku, podczas powstania w warszawskim getcie w otoczonym przez Niemców bunkrze przy ul. Miłej razem z kilkudziesięcioma bojowcami popełnił samobójstwo Mordechaj Anielewicz, komendant Żydowskiej Organizacji Bojowej.

Mordechaj Anielewicz urodził się w 1919 lub 1920 roku. Od 1934 roku działał w lewicowo-syjonistycznej organizacji młodzieżowej Haszomer-Hacair (tzw. ruch szomrowy). Od 1937 roku dowodził oddziałem Bechazit.

Po wybuchu II wojny światowej przeszedł na teren okupacji sowieckiej. Chciał przedostać się do Palestyny, ale został aresztowany przez władze sowieckie. Po uwolnieniu powrócił do Warszawy. Od 1940 roku był współredaktorem pisma "Neged Hazerem" ("Pod prąd"), ukazującego się nielegalnie.

28 lipca 1942 r. w warszawskim getcie utworzono pierwszą Żydowską Organizację Bojową (ŻOB), którą 15 października 1942 r. rozszerzono o kolejne ugrupowania. Założycielami ŻOB byli m.in. Icchak Cukierman, Cywia Lubetkin, Marek Edelman, Josef Kapłan i Mordechaj Tanenbaum. Komendantem ŻOB został Mordechaj Anielewicz. Organizacja liczyła ok. 500 członków, nawiązała kontakt z polskim podziemiem (Komenda Główna AK) i planowała stawianie oporu Niemcom w czasie kolejnych akcji wysiedleńczych.

Reklama

W styczniu 1943 roku Anielewicz kierował samoobroną Żydów w getcie warszawskim, a od 19 kwietnia do 8 maja 1943 dowodził walką ŻOB podczas powstania w getcie. Było to pierwsze miejskie powstanie w okupowanej Europie, aktem o charakterze symbolicznym, zważywszy na nikłe szanse powodzenia. W nierównej, trwającej prawie miesiąc, walce słabo uzbrojeni bojownicy Żydowskiej Organizacji Bojowej oraz Żydowskiego Związku Wojskowego stawili opór żołnierzom SS, Wehrmachtu, Policji Bezpieczeństwa i formacji pomocniczych. W tym czasie Niemcy równali getto z ziemią, metodycznie paląc dom po domu.

W trakcie walk w getcie ŻOB skierowała do Polaków apel, kolportowany po aryjskiej stronie, w którym pisano m.in.: "Polacy, Obywatele, Żołnierze Wolności. (...) Wśród dymu pożarów i kurzu krwi mordowanego getta Warszawy - my więźniowie getta, ślemy wam bratnie serdeczne pozdrowienia. Wiemy, że w serdecznym bólu i łzach współczucia, że z podziwem i trwogą o wynik tej walki przyglądacie się wojnie, jaką od wielu dni toczymy z okrutnym okupantem. Lecz wiedzcie, że każdy próg getta, jak dotychczas, tak i nadal będzie twierdzą, że możemy wszyscy zginąć w tej walce, lecz nie poddamy się, że dyszymy, jak i wy, żądzą odwetu i kary za wszystkie zbrodnie wspólnego wroga. Toczy się walka o naszą i waszą Wolność. O wasz i nasz - ludzki, społeczny, narodowy - honor i godność. Pomścimy zbrodnie Oświęcimia, Treblinki, Bełżca, Majdanka! Niech żyje braterstwo broni i krwi walczącej Polski!".

8 maja Niemcy odkryli i otoczyli ogromny schron przy ul. Miłej 18, w którym znajdowało się kilkuset ludzi, w tym sztab ŻOB i ponad 100 żydowskich bojowników. Na wezwanie Niemców cywile wyszli, natomiast większość powstańców razem z dowódcą Mordechajem Anielewiczem popełniła samobójstwo.

Powstańcy w małych, rozproszonych grupach walczyli do 16 maja 1943 r. Tego dnia gen. SS Juergen Stroop ogłosił koniec akcji pacyfikacyjnej i na znak zwycięstwa rozkazał wysadzić w powietrze Wielką Synagogę na Tłomackiem.

Powstanie w warszawskim getcie rozbudziło wolę walki w innych ośrodkach. Do wystąpień zbrojnych, jednak na dużo mniejszą skalę, doszło m. in. w gettach w Białymstoku, Będzinie, Częstochowie i Wilnie.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy