"Anders uratował tysiące Żydów. Dlaczego o tym się nie mówi?"

- Oscar Schindler, który uratował około tysiąca Żydów, za sprawą słynnego filmu "Lista Schindlera" został spopularyzowany na cały świat. Generał Władysław Anders, który uratował przeszło sześć tysięcy Żydów, z perspektywy tego tematu pozostaje dla świata właściwie anonimowy – mówi portalowi Interia profesor Łukasz Tomasz Sroka z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, autor książki "Polskie korzenie Izraela".

To fakt mało rozpowszechniony w naszej historii. Wraz z Armią Andersa, w 1942 roku z katorżniczej i morderczej "nieludzkiej ziemi" Związku Sowieckiego, wyszło około sześciu tysięcy polskich Żydów.

Dodajmy, że powstałe w wyniku układu Sikorski-Majski w 1941 roku Polskie Siły Zbrojne w Związku Sowieckim, okazały się być wybawieniem dla dziesiątków tysięcy zesłanych na Sybir obywateli II Rzeczpospolitej, którzy umierali w więzieniach śledczych NKWD czy sowieckich obozach koncentracyjnych, jakimi były przecież łagry. Ale nie tylko.

Reklama

Z Armią Andersa z Sowietów wyjechały również tysiące często krańcowo zabiedzonych dzieci, w dużej mierze sierot, które siłą umieszczano w komunistycznych domach dziecka, gdzie chciano z nich dosłownie wykuć bolszewickiego "nowego człowieka".

Anders uratował tysiące Żydów

- Wraz z generałem Andersem Związek Sowiecki opuściło około 77 tysięcy żołnierzy i około 43 tysiące cywili. Przeszło sześć tysięcy osób, to byli Żydzi, w tym około 4400 żołnierzy: 146 oficerów, 416 podoficerów i 3839 szeregowych - wylicza profesor Sroka.

- Oprócz tego, wraz z cała grupą wychodźczą, wyszło wedle różnych szacunków blisko tysiąc dzieci żydowskich. Szli między innymi przez Teheran i w stosunku do nich używa się pojęcia "dzieci Teheranu". Tym samym tysiące dorosłych Żydów i tysiąc dzieci żydowskich zostało faktycznie uratowanych przez generała Andersa i jego żołnierzy. Ktoś może powiedzieć, że Anders miał w tym interes i dlatego zabrał żydowskich żołnierzy, ponieważ oni wzmocnili jego armię. Ale co z tysiącem żydowskich dzieci? One nie wzmacniały armii. To był wielki gest z jego strony i ofiarność. Trzeba powiedzieć wprost, że tym dzieciom uratowano życie - zaznacza historyk.

- Co mało się podkreśla i na co się mało zwraca uwagę, II wojna światowa i Holocaust, który Żydom sprawili Niemcy, to jedna sprawa. To ogromny rachunek krzywd i ogromna liczba zamordowanych często bestialsko ofiar. Ale jest jeszcze druga sprawa, mianowicie zbrodnie wschodniego totalitaryzmu. Sowieci i komunizm również przynieśli śmierć tysiącom Żydów. Oczywiście w Związku Sowieckim Żydzi nie ginęli dlatego, że byli Żydami. Tak przynajmniej nigdy oficjalnie żaden enkawudzista czy czerwonoarmista nie powiedział. Ale Żydzi ginęli tysiącami jako przedstawiciele tak zwanej burżuazji, czyli dla komunistów wrogowie klasowi. To często byli sklepikarze, bankierzy, adwokaci, architekci... Z tego powodu stali się niemal osobistymi wrogami towarzysza Józefa Stalina i byli mordowani. Poza tym Żydzi wraz z Polakami byli często zsyłani na Syberię, gdzie śmierć z głodu, chłodu czy wyczerpania, była na porządku dziennym. Tym samym można powiedzieć, że tych sześć tysięcy Żydów zostało dzięki Andersowi uratowanych, a w szczególny sposób dzieci. A uratowane dzieci były ogromnym skarbem dla tworzącego się państwa izraelskiego. Z tych ludzi wyrośli wspaniali obywatele, którzy później pracowali dla Izraela, którzy odegrali ważne role w nauce i kulturze tego państwa - dodaje prof. Sroka.

Przybył z Andersem i ocalił Izrael

Wśród przybyłych do Palestyny z Armią Andersa żydowskich dzieci był przyszły bohater narodowy Izraela. Awigdor Ben Gal, bo o nim mowa, miał później "ocalić państwo izraelskie", jak wyraził się nim wybitny żydowski polityk Mosze Dajan.

- Awigdor Ben Gal urodził się w Łodzi w 1936 roku jako Janusz Goldlust. Jego rodzice umarli na Sybirze, a on z siostrą dotarł do Palestyny z Andersem. Mimo zmiany imienia i nazwiska w Izraelu, pozostawił imię Janusz jako pseudonim wojskowy. Do armii izraelskiej wstąpił w 1955 roku, walczył podczas kampanii sueskiej w trakcie wojny z Egiptem, walczył również w czasie wojny sześciodniowej - wylicza profesor Sroka.

Kluczową rolę i status bohatera narodowego Ben Galowi przyniosła wojna Jom Kippur w 1973 roku.

- To szczególna wojna w historii, ponieważ w pewnym momencie to starcie stało się dla Izraela wojną o przetrwanie państwa - komentuje historyk.

- Wtedy charyzma i talenty dwóch osób odmieniły całkowicie wypadki. Mowa o Arielu Szaronie i Awigdorze Ben Galu. Szaron na południu na granicy z Egiptem, a Ben Gal na północy na granicy z Syrią, wykonali brawurowe i genialne wręcz manewry przeciwko wielokrotnie przeważającym i świetnie wyekwipowanym przez Związek Sowiecki siłom wroga, dzięki czemu Izrael wygrał wojnę z koalicją państw arabskich. Po wojnie Ben Gal był bardzo szanowanym człowiekiem w Izraelu i odgrywał sporą rolę w życiu państwa żydowskiego - opowiada profesor Sroka.

"To jest fenomen"

Wróćmy jednak do roku 1943 i przybycia Armii Andersa do Palestyny. Dla wielu Żydów był to kres wędrówki z polskim wojskiem.

- Żydowskie sieroty z Armii Andersa zostały w Palestynie otoczone opieką funkcjonujących tam organizacji syjonistycznych - mówi profesor Sroka. - Natomiast część dorosłych Żydów postanowiła opuścić wojsko polskie. Byli do tego zachęcani przez członków lokalnej żydowskiej społeczności, którzy w przybyłych z polskim wojskiem żołnierzach widzieli wartościowych ludzi z doświadczeniem militarnym. To byli idealni kandydaci do żydowskiej organizacji samoobrony, mieli przecież staż w armii. I oni opuszczali Armię Andersa. Warto to zaznaczyć, że nie traktowano ich jak pospolitych dezerterów. Żartobliwie mówiąc, odbywało się to na zasadzie meldunku: "Panie generale, melduję, że jutro zdezerteruję". Było na to ciche przyzwolenie. Mamy wiele świadectw, nie tylko żydowskich, ale również polskich, które dziś znajdują się chociażby w archiwach brytyjskich, wskazujących na to, jak żołnierze żydowscy lojalnie uprzedzali, dawali do zrozumienia czy też wprost komunikowali oficerom o zamiarze oddalenie się od jednostki.

Generał Anders w tajnym rozkazie zezwalał na te "dezercje". Dlaczego tajnym? Odejścia Żydów z polskiej armii i zasilanie szeregów żydowskich bojówek nie było na rękę stacjonującym w Palestynie Brytyjczykom. Żydzi traktowali ich jak wrogów okupujących ziemie przyszłego państwa izraelskiego.

- Dowódcy polscy oczywiście nie mogli dać na piśmie zgody na dezercję, także ze względu na Brytyjczyków, którzy nie życzyli sobie żydowskich żołnierzy w Palestynie. Z tego powodu odbywało się to przy cichym i nieoficjalnym przyzwoleniem polskiej kadry dowódczej - tłumaczy historyk.

Właśnie w ten sposób Armię Andersa opuścił Menachem Begin, czyli Mieczysław Biegun, niesamowicie ciekawa i ważna dla historii Izraela postać. Urodzony w Brześciu nad Bugiem przedwojenny działacz syjonistyczny, po wybuchu II wojny światowej został aresztowany przez enkawudzistów i skazany przez Sowietów na osiem lat łagru. Dzięki Andersowi w 1943 roku dotarł do Palestyny.

Historia Begina jest również szczególna z tego powodu, że choć otrzymał ciche przyzwolenie na opuszczenie polskiego wojska, to jednak był człowiekiem tak honorowym, że do izraelskiej organizacji bojowej przystąpił dopiero po oficjalnym zwolnieniu z przysięgi. Po utworzeniu państwa izraelskiego zaangażował się w działalność polityczną i został pierwszym prawicowym premierem w historii Izraela, a w 1978 roku otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla.

Jak zaznacza profesor Sroka, nie wszyscy Żydzi opuścili Armię Andersa.

- Wielu żydowskich żołnierzy przeszło szlak bojowy z polskim wojskiem do samego końca, o czym świadczy słynny polski cmentarz na Monte Cassino. Tam znajdują się również nagrobki żydowskie. Część osób pozostała przy generale Andersie do końca. To jest fenomen - mówi naukowiec. 

Brytyjczycy "przebierali się" za Polaków

A jak Polacy zostali przyjęci przez Żydów w Palestynie?

- Choć w II Rzeczpospolitej między Polakami i Żydami relacje nie układały się idealnie, to sytuacja w 1943 roku pokazuje, że Polacy byli darzeni ogromnym szacunkiem - ocenia profesor Sroka. - W tamtym czasie Brytyjczycy w Palestynie, gdy musieli wysłać transport samochodowy, by nie narażać się na akcję dywersyjną bojowników żydowskich, bardzo często dekorowali pojazdy polskimi barwami i emblematami. Brytyjczycy po prostu chcieli być brani za Polaków, bo wiedzieli, że Żydzi mają do Polaków sentyment i nie zrobią im krzywdy. Gdyby Żydzi mieli wrogie nastawienie do polskich żołnierzy, to brytyjscy wojskowi nie chowaliby się przecież za polskimi emblematami.

- Stosunek Żydów w Palestynie do przybyłych tam Polaków wynikał również z tego, że koniec końców, pomimo wielu wzajemnych sporów i krzywd, mieli oni świadomość jak wiele zawdzięczają Polsce. Dlatego z sympatią traktowali Polaków - dodaje.

- Jest wiele świadectw, które zebrał profesor Hubert Chudzio, dowodzących, że Polacy i polskie dzieci w szczególności, często sieroty, byli przez Żydów w Palestynie traktowani wręcz fantastycznie - kontynuuje historyk. - Zapoznałem się z tymi materiałami, to setki relacji ludzi przecież bardzo różnych, dziś już starszych, żyjących w różnych częściach świata, niekontaktujących się ze sobą i nie zaangażowanych w żadne spory. Z tego powodu to świadectwa o dużym stopniu wiarygodności. I proszę sobie wyobrazić, że spośród tych licznych świadectw, wspomnienia tylko jednej osoby są gorzkie i negatywne. Jedna relacja! Natomiast kilkaset innych osób wspomina pobyt w Palestynie bardzo dobrze, w dużej mierze dzięki przychylności Żydów. To są między innymi wzruszające wspomnienia polskich sierot, które na ulicach palestyńskich miast otrzymywały do mieszkających tam Żydów jedzenie, ubrania, podarunki. Tylko dlatego, że te dzieci mówiły po polsku. To są świadectwa, które niestety znają nieliczni.

Dlaczego świat nie zna generała Andersa?

- Jestem przeciwnikiem licytacji po czasie: "Kto jest bardziej zasłużony?" czy "Kto więcej dokonał" - zaznacza profesor Sroka.

- Myślę, że zmarli bohaterowie tego typu "przerzucaniem się" liczbami, statystykami czy osiągnięciami, byliby wręcz zniesmaczeni. Z tego powodu sam nie chciałbym wdawać się w tego typu licytację i wartościować "Kto jest bardziej zasłużony?". Jednak w tym wypadku zrobię wyjątek i zwrócę uwagę na jedną sprawę. Oscar Schindler, który uratował około tysiąca Żydów, za sprawą słynnego filmu "Lista Schindlera" czy wielu innych publikacji w mediach, został spopularyzowany na cały świat jako dobry Niemiec, który ratował Żydów. Generał Anders, który uratował przeszło sześć tysięcy Żydów, z perspektywy tego tematu pozostaje dla świata właściwie anonimowy - naukowiec wskazuje na elementarne braki w polskiej polityce historycznej, którą tak świetnie posługują się właśnie Niemcy.

Polska natomiast ma niezwykłą "umiejętność" - nie potrafimy wypromować naszych bohaterów, którzy w niczym nie ustępują postaciom zakorzenionym w popkulturze, jak na przykład wspomniany Schindler.

- To, co uczynił generał Anders, to jest ogromna sprawa i mnie osobiście jako historykowi sprawia to przykrość, że nikt do tej pory nie potrafił pokazać światu - mówi profesor Sroka. - To temat na wystawę, film, akcję w internecie. Niestety, nawet jeśli pokażemy to teraz, to jesteśmy mocno spóźnieni. Przegraliśmy szansę pokazania naszej historii i zaistnienia z naszą narracją na arenie międzynarodowej.

Artur Wróblewski


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy