Archiwum Ringelbluma: Głos świata, który już nie istnieje

Celem twórców Archiwum było wykrzyczenie światu tego, co się dzieje z polskimi Żydami – powiedziała PAP dr Katarzyna Person z Żydowskiego Instytut Historycznego. To jest tak naprawdę jedyna taka kolekcja, o takiej objętości, która oddaje głos ofiarom. Czytamy spisane relacje, listy, dzienniki, pamiętniki ludzi, którzy zaraz potem giną - dodaje.

PAP: Kim był Emanuel Ringelblum, twórca Podziemnego Archiwum Getta Warszawskiego?

Dr Katarzyna Person: Emanuel Ringelblum był historykiem, działaczem społecznym, nauczycielem historii. Był człowiekiem, któremu naprawdę udało się połączyć działalność naukową i działalność społeczną. Wierzył w to, że prawdziwy badacz jest zaangażowany, że poza tym, że opisuje świat, to również go poznaje. Przed wojną zajmował się badaniem i nauczaniem historii - był nauczycielem w gimnazjum dla dziewcząt. Jako historyk współpracował również z Żydowskim Instytutem Naukowym (JIWO) w Wilnie, co stało się to potem podstawą metodologiczną jego pracy jako twórcy Podziemnego Archiwum Getta Warszawskiego. Ringelblum był również, a może przede wszystkim, działaczem społecznym, zajmował się organizowaniem kas pożyczkowych, a także bardzo szeroko zakrojoną pracą wśród robotników żydowskich - organizował m.in. kursy naukowe. Pracował z uchodźcami żydowskimi, którzy zostali wydaleni z Niemiec pod koniec lat 30., a potem znajdowali się w obozie przejściowym w Zbąszyniu. Był w Genewie na kongresie syjonistycznym, kiedy usłyszał o podpisaniu paktu Ribbentrop-Mołotow. Natychmiast wrócił do Polski. Do tej decyzji przyczyniło się na pewno to, że w kraju znajdowała się jego żona, Judyta i syn, Uri, który miał wówczas 9 lat. Jednocześnie jednak Ringelblum wierzył, że miejsce prawdziwego społecznika jest tam, gdzie są jego ludzie, czyli w Polsce.

Reklama

PAP: Jak wyglądała działalność Ringelbluma po wybuchu wojny?

Dr Katarzyna Person: Po wybuchu wojny Ringelblum powrócił do swojej działalności społecznej, czyli pracował dalej w ramach tego, co potem się stało Żydowską Samopomocą Społeczną. Początkowo pracował przy organizowaniu Kuchen Ludowych, czyli kuchni dla głodujących mieszkańców Warszawy. Potem zajął się organizacją Komitetów Domowych. To było ogromnie ważne ogniwo samopomocy społecznej organizowane na poziomie pojedynczych budynków.

PAP: Jak powstał pomysł Archiwum?

Dr Katarzyna Person: W tym samym czasie Ringelblum rozpoczął działalność, z której jest najbardziej znany - zajął się organizowaniem Podziemnego Archiwum Getta Warszawskiego. Już w momencie wybuchu wojny, właśnie dzięki swojej pracy w JIWO, dzięki wiedzy, którą wówczas zdobył, wiedział, że bardzo ważne jest dokumentowanie tego, co się dzieje, szczególnie, jeśli chodzi o historię żydowską, gdzie do tej pory często brakowało źródeł. Zaczął dokumentować losy Żydów Warszawy, najpierw pisząc dziennik, tak jak robiło to wielu innych, a potem zbierając dokumenty życia codziennego, które pokazywałyby zmiany socjologiczne i demograficzne wśród warszawskich Żydów. Po powstaniu getta jego działalność indywidualna przeistoczyła się w działalność grupową. Do zespołu "Oneg Szabat" (radość soboty), nazwanego od dnia kiedy się spotykali, dołączali kolejni członkowie.

PAP: Kto wchodził w skład Oneg Szabat?

Dr Katarzyna Person: Początkowo byli to ludzie z jego przedwojennego otoczenia - inteligenci żydowscy, zazwyczaj lewicowi, syjoniści. Potem ta grupa się znacznie poszerzyła, ponieważ celem Ringelbluma było możliwie najszersze dokumentowanie losu Żydów w okupowanej Polsce w czasie Zagłady.

PAP: Czy Oneg Szabat był zespołem historyków?

Dr Katarzyna Person: Oneg Szabat z założenia nie był zespołem historyków. Poza Emanuelem Ringelblumem, który był kierownikiem zespołu i który koordynował jego prace, inni członkowie zespołu reprezentowali cały przekrój społeczeństwa żydowskiego. Celem Ringelbluma było pokazanie zróżnicowania życia społecznego w getcie i to żeby mówić o nim różnymi głosami.

PAP: Jakiego typu prace badawcze były prowadzone w ramach Oneg Szabat?

Dr Katarzyna Person: Po etapie zbierania dokumentów, od wiosny 1942 roku, rozpoczęto działanie już bardziej planowe. Na podstawie zebranych materiałów zaczęto tworzyć dogłębne opracowania, których celem było pokazanie jak zmieniało się życie Żydów w ciągu dwóch i pół roku wojny. Plany tych opracowań były ustalane na zebraniach ścisłego zespołu Oneg Szabat.

PAP: Jakie relacje polsko-żydowskie wyłaniają się z materiałów Oneg Szabat?

Dr Katarzyna Person: Archiwum było jednak przede wszystkim nastawione na życie żydowskie i życie wewnątrz getta, na zmiany zachodzące w getcie i wśród Żydów. Nie oznacza to jednak, że Polaków w nim nie ma. Są tam na przykład bardzo ciekawe relacje dotyczące przede wszystkim pierwszego roku wojny - kwestii wciąż mało zbadanych stosunków pomiędzy Polakami i Żydami w okupowanej Warszawie przed zamknięciem getta. Trzeba podkreślić, że relacje polsko-żydowskie bardzo interesowały samego Ringelbluma. Jego ostatnie dzieło, pisane już w ukryciu. To właśnie "Stosunki polsko-żydowskie w czasie drugiej wojny światowej".

PAP: Czy był przepływ informacji z Archiwum do struktur Polskiego Państwa Podziemnego?

Dr Katarzyna Person: Jak najbardziej. Jednym z celów Archiwum było zaalarmowanie świata. Cytując testament nastoletniego Dawida Grabera, jednej z osób, które chowały Archiwum, który jest również tytułem wystawy stałej w Żydowskim Instytucie Historycznym - "Czego nie mogliśmy wykrzyczeć światu, schowaliśmy pod ziemią". Celem twórców Archiwum było więc wykrzyczenie światu tego, co się dzieje z polskimi Żydami. Biuletyny informacyjne tworzone przez Oneg Szabat dotyczące postępu Zagłady na ziemiach polskich były przekazywane strukturami Polskiego Państwa Podziemnego do Londynu.

PAP: Dlaczego twórcy Archiwum nie ukryli go po aryjskiej stronie, aby uratować dokumenty?

Dr Katarzyna Person: Nie było na to czasu. W lipcu 1942 roku zaczęła się wielka akcja deportacyjna, na którą getto nie było przygotowane. Archiwum trzeba było szybko i bezpiecznie schować. To była przecież bardzo duża liczba dokumentów, a ci, którzy je zakopywali, próbowali w tym czasie ratować swoje życie.

PAP: Czy wiadomo, co zawierały nieodnalezione części Archiwum?

Dr Katarzyna Person: Nie wiemy, czy trzecia część Archiwum w ogóle istnieje. Mimo intensywnych poszukiwań nigdy nie trafiono na jej ślady.

PAP: Ringelblum w lutym 1943 roku wraz żoną i synem wydostał się z getta. Gdzie się wówczas ukrywali?

Dr Katarzyna Person: Ringelblum ukrywał się z żoną i dzieckiem w niecodziennym schronie przy ulicy Grójeckiej, obecnie jest to Grójecka 81, na terenie przedsiębiorstwa ogrodniczego rodziny Wolskich. Wolscy wybudowali podziemny schron, który miał 28 mkw. To była bardzo duża przestrzeń, biorąc pod uwagę, że to wszystko było robione w głębokiej konspiracji. Schron był znakomicie wyposażony - były tam doprowadzone prąd i woda. Znajdowało się tam miejsca dla ponad trzydziestu osób. Istnienie tak dużego schronu i tak późno, ponieważ został wykryty w marcu 1944 roku, jest ewenementem. Żydzi ukrywali się w tym okresie zazwyczaj w małych grupach albo sami, a tutaj była rzeczywiście duża grupa ukrywających się.

PAP: Jak Wolscy radzili sobie z ukryciem tak dużej grupy osób?

Dr Katarzyna Person: Konspiracja była bardzo daleko rozwinięta. Wolscy na przykład utworzyli mały sklep, który miał ukryć to, że do ich domu dowożono więcej jedzenia niż zazwyczaj. Udało się kryjówkę utrzymać tak długo chyba jednak tylko dlatego, że w tę konspirację i w tę pomoc zaangażowana była solidarnie cała rodzina.

PAP: W opracowaniach naukowych można przeczytać, że Ringelbluma ukrywała rodzina Marczaków...

Dr Katarzyna Person: Informacja o rodzinie Marczaków ukrywającej Ringelbluma, która była powielana w kolejnych tekstach na ten temat, to konsekwencja błędu redaktorskiego. Ringelblum pisząc o rodzinie, która go ukrywała, używał kodu i w jednym z miejsc po prostu odczytano nieprawidłowo nazwisko ukrywających go Wolskich jako Marczaków. Żydowski Instytut Historyczny wyda zresztą niedługo nową edycję listów i pism napisanych przez Ringelbluma właśnie w schronie. Tam ta kwestia zostanie wyjaśniona.

PAP: Czy wiadomo, kto wydał rodzinę Wolskich i ukrywających się Żydów wiosną 1944 roku?

Dr Katarzyna Person: Nie wiadomo tego do dzisiaj, choć jest na ten temat kilka hipotez. Te najbardziej znane, to te wskazujące na dosyć znanego polskiego kolaboranta albo na byłą narzeczoną Mieczysława Wolskiego. Można też przypuszczać, ze odkrycie bunkra było związane z większą akcją wyszukiwania ukrywających się Żydów, którą przeprowadzała m.in. Polska Policja Kryminalna, działająca w strukturach Kripo. Po dekonspiracji bunkra Mieczysław Wolski i jego bratanek zostali zamordowani razem z Żydami, których ukrywali.

PAP: Jakie znaczenie miało Archiwum, jeśli chodzi o dokumentację zbrodni niemieckich?

Dr Katarzyna Person: To jest tak naprawdę jedyna taka kolekcja, o takiej objętości, która oddaje głos ofiarom. Czytamy spisane relacje, listy, dzienniki, pamiętniki ludzi, którzy zaraz potem giną. W czasie powojennych procesów kolekcja była wykorzystana zarówno jako dokumentacja głosu ofiar, jak i źródło informacji na temat Zagłady. Co ważne, kolekcja ta nie świadczy tylko o historii getta warszawskiego, ale ma ogromne znaczenie również jako świadectwo losów małych miejscowości, z których uchodźcy docierali do Warszawy i składali pracownikom Archiwum relacje.

PAP: Dlaczego Archiwum Ringelbluma jest uznawane za jedno z najważniejszych przesłań ludzkości i zostało wpisane na listę "Pamięć Świata"?

Dr Katarzyna Person: Wydaje mi się, że właśnie z tego powodu Podziemne Archiwum Getta zostało uznane za dokument o o światowym znaczeniu historycznym i cywilizacyjnym. To powierzony nam głos świata, który już nie istnieje.

Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy