Debata nt. stosunków polsko-żydowskich w Muzeum Powstania Warszawskiego

Kryzys w relacjach polsko-żydowskich miał też pozytywny aspekt; więcej osób interesuje się historią - powiedziała ambasador Izraela w Polsce Anna Azari podczas debaty dot. stosunków polsko-żydowskich, która odbyła się w czwartek w Muzeum Powstania Warszawskiego.

Podczas spotkania pt. "Warszawa dwóch Powstań. Polska i Izrael - spór o historię" ambasador Izraela w Polsce Anna Azari przyznała, że sytuacja po uchwaleniu przez Sejm nowelizacji ustawy o IPN była dosyć poważna. "Nie było ze strony Polski - tak ja rozumiem - jakiegoś pomysłu, żeby był kryzys w relacjach z Izraelem. Ci, którzy przyjmowali ustawę szybko, myśleli, że będzie kryzys z Ukrainą, a nie z Izraelem i jestem w tego prawie pewna. To dosyć skomplikowana sytuacja, w której nie wszyscy wszystkich po polskiej stronie słuchali i rezultat był taki" - stwierdziła.

Reklama

Jak dodała, kryzys w relacjach polsko-żydowskich miał też pozytywny aspekt. "Na wszystkie wydarzenia, które organizuje ambasada i które mają coś wspólnego z judaizmem w Polsce przychodzi więcej Polaków niż przed kryzysem. To znaczy, że ten wybuch miał jakąś część pozytywną. Bardzo dużo osób interesuje się historią, historią Żydów i relacji (...). Z ciekawością obserwuję ten proces" - przyznała Azari.

Pytana, czy w Izraelczycy mają wiedzę o roli Europy Zachodniej w Holokauście ambasador odparła, że "wielu Izraelczyków, Francuzów czy Polaków nie ma wiedzy o historii". "Na Zachodzie nie wiedzą o historii Polski podczas II wojny i jestem prawie pewna, że w Polsce nie wiedzą głęboko o historii Wielkiej Brytanii podczas II wojny światowej. Dla mnie bardzo łatwo jest powiedzieć, że wśród Izraelczyków są dobrzy i źli ludzie. Nie widzę w tym żadnej rewelacji" - powiedziała.

Zdaniem dyrektora Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN prof. Dariusza Stoli nowelizacja ustawy o IPN jest "zła ze względów wewnętrznych". "Ona, po pierwsze, uderza w nasze polskie dyskusje o historii i zdolność poznawania prawdy o naszej własnej przeszłości. Z tego powodu była i nadal jest, bo przypominam - ona obowiązuje, bardzo zła. Nie przypadkiem tak się stało, bo przez dwa lata jej tworzenia nie spytano żadnego historyka, co sądzi na ten temat" - stwierdził.

W jego ocenie kryzys w stosunkach Polski z Izraelem "był poniekąd wtórny, miał jeden plus i jedną wadę". "On poniekąd przesłonił, że istotą sporu jest spór polsko-polski. To jest nasz wewnętrzny spór o to, co robi z przeszłością naszego kraju (...). Plus był taki, że ten kryzys nie pozwolił zamieść sprawy pod dywan, bo być może popiskiwanie grona historyków, nawet jeżeli jest to Polskie Towarzystwo Historyczne, nie ma żadnego znaczenia. Już nieraz tak było, że ignorowano nasze głosy" - powiedział.

Stola podkreślił, że nowela ustawy o IPN nie spowodowała jedynie kryzysu w Izraelem, bo w tej sprawie wypowiedziały się władze innych państw, wśród nich sekretarz stanu USA. "Uważnie czytałem oświadczenie pana Tillersona w tej kwestii. Ono mniej więcej powtarzało argumenty Polskiego Towarzystwa Historycznego w zwięzłej formie" - zwrócił uwagę.

Pisarz i publicysta Bronisław Wildstein przypomniał, że w 2005 r. powstała podobna ustawa, która ustanawiała kary za przypisywanie Polakom zbrodni nazistowskich Niemiec. "Ona prawie się nie różniła. Nie było żadnej awantury. Została zakwestionowana przez Trybunał Konstytucyjny ze względów czysto proceduralnych (...). Nikt nie wszczynał awantury" - stwierdził.

Wildstein podkreślił, że nowela ustawy o IPN nie stanowi bariery w badaniach naukowych czy działalności artystycznej. "Ona mówi o świadomym działaniu na szkodę interesu Polski, przedstawianiu w fałszywy sposób polskiej historii. Czy to jest sensowny sposób walki ja to pytanie zawieszam. Można dyskutować. Tylko zwracam uwagę, że Izrael ma taką ustawę i wiele innych krajów. Tego typu normy prawne istnieją międzynarodowo i nikt ich nie kwestionuje" - powiedział.

Uchwalona przez Sejm w styczniu nowelizacja ustawy o IPN zakłada m.in., że każdy, kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne, będzie podlegał karze grzywny lub do trzech lat więzienia. Taka sama kara grozi za "rażące pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych zbrodni".

Przepisy te wywołały krytykę m.in. ze strony Izraela i USA. 6 lutego prezydent Andrzej Duda podpisał znowelizowaną ustawę, a następnie w trybie kontroli następczej skierował ją do TK. Prezydent chce, by Trybunał zbadał, czy przepisy ustawy nie ograniczają w sposób nieuprawniony wolności słowa oraz aby przeanalizował kwestię tzw. określoności przepisów prawa. Zmienione przepisy obowiązują od 1 marca.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy