Fotoreporterzy w legionowych mundurach

Rozmowa z Andrzejem Rybickim, kustoszem Muzeum Historii Fotografii im Walerego Rzewuskiego w Krakowie, kuratorem wystawy "Legionowe kadry. Początki polskiego reportażu wojennego".

Fotoreporterzy na wojnie? Na wojnie się strzela, nie fotografuje.

- I tak, i nie. Oczywiście, wojna to walka z wrogiem - okopy, strzelanie, starcia wręcz. Jednak nawet małe zwycięstwa muszą mieć swoich kronikarzy. Dawniej kronikarze spisywali przewagi swoich władców; kiedy pojawiła się fotografia znaleźli się i ludzie, którzy pokazywali obraz wojny. Walki na wojnie ze swoją naturalną dynamiką, żołnierze w pełnym wyposażeniu, w mundurach, z bronią byli interesującym obiektem dla fotografa. Fotografia prędzej czy później musiała się pojawić na wojnie. Dla utrwalenia chwały zwycięstwa ale także do wykorzystywania w celach propagandowych. Początki fotografii wojennej jak najbardziej to potwierdzają.

Wojny prowadzono, ludzie fotografowali. Od kiedy możemy mówić o fotografii wojennej.


- Za początek fotografii wojennej przyjmuje się okres wojny krymskiej 1853-1863 roku kiedy to Anglia i Francja w obronie Turcji wysłały korpus ekspedycyjny na Krym. Publikowane teksty o działaniach korpusu, opisujące okrucieństwo wojny, wpływały na niechętny stosunek Anglików do udziału w konflikcie. Żeby temu zaradzić postanowiono wysłać na Krym zaufanego fotografa - Rogera Fentona, który fotografował rodzinę królewską.

- Oprócz niego na Krymie fotografował Szkot James Robertson i Węgier z Siedmiogrodu, Carol Szathmari, który za zezwoleniem dowódców mógł robić zdjęcia po obu stronach frontu. Przechodził bez przeszkód przez linię frontu z aparatem fotograficznym. Z resztą to on pierwszy wykonał zdjęcia z działań na Krymie. Fotografie na dwa wieki zaginęły i były znane jedynie z grafik ilustrujących artykuły prasowe. Może to jest przyczyna znacznie mniejszej popularności właśnie tego fotografa, jako dokumentalisty wojny krymskiej.

Wojna krymska była pierwszą, która do opinii publicznej docierała poprzez ówczesne media. Czy wcześniej fotografowie nie trafiali na front?


- Już na zdjęciach z wojny amerykańsko-meksykańskiej 1846-48, czy wojny w Birmie w 1852 widzimy ludzi w mundurach. Zniszczenia wojenne pojawiły się na kadrach z Wiosny Ludów w Paryżu w 1848, jednak to Wojna Krymska przeszła do historii jako pierwsze działania wojenne z nazwijmy to "serwisem fotograficznym".

Reklama


Kiedy narodził się polski fotoreportaż wojenny?


- Zależy co rozumiemy pod określeniem "polski fotoreportaż wojenny". Polacy fotografowali wojnę już dużo wcześniej. Istnieje kilka fotografii z okresu powstania styczniowego, z czasów wojny japońsko-rosyjskiej w 1905, zdjęcia z wojny rosyjsko - tureckiej z lat 60. XIX w. Polacy też tam byli i fotografowali. Aby jednak mówić o polski fotoreportażu, to moim zdaniem, powinny być spełnione konkretne warunki. Polska fotografia wojenna pojawia się wtedy, kiedy i fotografujący, i fotografowany byli w polskim mundurze.

- Jeżeli fotograf był Polakiem i fotografował żołnierzy w mundurach, rosyjskich czy niemieckich, nawet jeżeli działo się to na terytorium Polski to trudno mówić o polskim fotoreportażu wojennym. Pierwszy moment, kiedy te dwa warunki zostały spełnione jednocześnie nastąpił podczas I wojny światowej, w czasie legionów. To właśnie wtedy możemy mówić o powstaniu polskiego fotoreportażu wojennego - polski legionista, w polskim mundurze, fotografował polskiego żołnierza. Tak właśnie się stało w 1914 r.

Opowiada o tym wystawa prezentowana w Muzeum Historii Fotografii w Krakowie "Legionowe kadry. Początki polskiego reportażu wojennego".


- Wystawa powstała na bazie naszych zbiorów a szczególnie ostatnich nabytków: zdjęć pozyskanych od Marii Ambroz i kolekcji prof. Jana Z. Włodka. Fotografie przedstawiają legionistów oraz dokumentują duże fragmenty kampanii Legionów Polskich. Same kolekcje są różne, widać to na pierwszy rzut oka. Zbiór prof. Włodka jest homogeniczny, wykonany przez jednego autora - Jana Zdzisława Włodka, legionisty, który do legionów trafił już w 1914. To ponad 100 fotografii dokumentujących dwie uroczystości legionowe Paradę w Sławkowie z okazji 52 rocznicy wybuchu powstania styczniowego w styczniu 1915 i Defiladę legionowych Pułków w Czeremosznie na Ukrainie w czerwcu 1916.

Jan Włodek był zawodowym fotografem?


- Nie, chociaż już wcześniej zajmował się fotografią amatorsko ale też wykorzystywał fotografie w swojej pracy zawodowej. Był doktorem rolnictwa na UJ i zdjęcia były mu potrzebne do badań naukowych oraz dydaktyki.

Czy była funkcja fotografa Legionów?

- Nie. Jan Włodek był szefem oddziału samochodowego. Do Legionów zgłosił się z samochodem, więc natychmiast otrzymał przydział do Departamentu Wojskowego z zadaniem utworzenia oddziału samochodowego. Na wojnę zabrał aparat fotograficzny i fotografował wydarzenia, w których uczestniczył. W Sławkowie robił zdjęcia podczas przygotowań i uroczystości z okazji 52 rocznicy wybuchu powstania styczniowego. Po raz pierwszy było to możliwe bowiem wcześniej Sławków był pod zaborem rosyjskim. Legioniści zorganizowali defiladę w czasie pobytu Departamentu Wojskowego Naczelnego Komitetu Narodowego w Sławkowie. Przybyły oddziały legionowe i odbyła się ich prezentacja w mieście (23 stycznia 1915). Oddział kawalerii przyprowadził porucznik Andrzej Zaruski.

Nie tylko Jan Włodek fotografował w tym czasie w Legionach.


- Zdjęcia z drugiego zbioru, ofiarowane Muzeum przez Marię Ambroz, są pracami wielu autorów: Tadeusza Bełdowskiego, Stanisława Gądka, Tadeusza Pawlasa, Leopolda Rudkego, Kazimierza Macha, Stanisława Janowskiego. Fotografów walczących w II Brygadzie Legionów Polskich. Są to zdjęcia wykonane przede wszystkim na Bukowinie w czasie działań na froncie bukowińsko-besarabskim, wiosną i latem 1915 roku oraz na Wołyniu (jesień 1915 - wiosna 1916). Oddziały polskie powstrzymywały uderzenie rosyjskie w kierunku na Węgry i Królestwo Kongresowe.

Toczyły się walki pozycyjne...


- Fotografowie dokumentowali głównie życie w okopach. Ówczesna technika już na to pozwalała - aparaty były niewielkie, stosowano krótkie czasy naświetleń, mimo tego nie ma zdjęć obrazujących bezpośrednią walkę: szturmy, szarże, walkę wręcz, zaciętą obronę własnych pozycji. Na to trzeba było poczekać jeszcze dwie dekady, takie fotografie powstawały w czasie wojny domowej w Hiszpanii. Pierwsze, które można uznać za klasyki, to fotografie z walk wojsk republikańskich autorstwa Roberta Capy czy Gerdy Taro.

Czy te fotografie były w jakiś sposób wykorzystywane?


- Niektórzy z tych fotografów działających na Bukowinie, a jeszcze wcześniej w Karpatach, widząc że znany dotychczasowy świat wokół nich wali się w gruzy, a wydarzenia w których biorą udział nabierają znaczeń historycznych postanowili je dokumentować. Byli tacy co pisali pamiętniki a nasi bohaterowie fotografowali, tworzyli fotopamiętniki. Założyli Spółkę Fotograficzną, grupę luźno związanych ze sobą fotografów, działających na froncie. Fotografowali nie dla siebie, nie do szuflady, domowych archiwów - zdjęcia przesyłali do Komendy Legionów, gdzie były wykorzystywane w publikacjach legionowych. Ich działalność można uznać za pierwszą, niezależną agencję fotograficzną działającą bezpośrednio na froncie.

Nie byli to jedyni legionowi fotografowie.

- W ramach struktur Departamentu Wojskowego Legionów istniało Biura Prasowe. Przy Komendzie Legionów również działało Biuro Prasowe. Oddziały te funkcjonowały w ramach struktur wojskowych tam po prostu służono z pełnymi konsekwencjami służby wojskowej. Natomiast Spółka miała charakter dobrowolnej agencji, zbliżonej formułą do tych działających później, jak chociażby agencji Magnum, gdzie praca w jej strukturach była na zasadzie zupełnej dobrowolności, a nie służby wojskowej.

Kim byli ci fotoreporterzy?

-
Idąc do legionów przyszli fotoreporterzy znali już sztukę fotografii. Większość z nich była lekarzami albo studentami medycyny - dobrze obeznane z chemią, fizyką, stąd nie mieli problemów z techniką fotografowania. Trochę inna była sytuacja krakowskiego artysty malarza i scenografa Stanisława Janowskiego, był on fotografem oddziału technicznego Departamentu Wojskowego NKN-u. W ramach służby był wysyłany na front. Sam Janowski w 1915 roku złożył raport o przeniesienie do oddziału liniowego, trafił do 2 pułku kawalerii Legionów Polskich ale tam też fotografował. Jego zdjęcia były często wykorzystywane w wydawnictwach, w okresie międzywojennym posłużyły do wydania całej serii legionowych kartek pocztowych. Zdjęcia z naszych zbiorów pochodzą z początków jego działalności na froncie. Wiele z nich nie było do tej pory publikowanych.

Warunki frontowe sprawiały zapewne wiele problemów przy obróbce zdjęć.


- W pierwszym okresie działań bojowych, gdy front był bardzo dynamiczny, nie było możliwości stworzenia stałego laboratorium fotograficznego. Wysoce prawdopodobne, że klisze były przesyłane do atelier fotograficznych w okolicy frontu np. do Kołomyi, Stanisławowa czy miast po węgierskiej stronie jak Hust, czy Bustyhaza. Chor. Adam Dulęba służący w Biurze Prasowym Komendy Legionów por. Bertolda Merwina naświetlone klisze wysyłał po prostu do... domu do Krakowa. Wywoływał je jego ojciec i odsyłał z powrotem na front. Dopiero w późniejszym okresie, gdy front ustabilizował się niemal na rok, a legioniści zapadli w lasach wołyńskich, powstało laboratorium fotograficzne chor. Adama Dulęby pod Kostiuchnówką.


Czy znane są późniejsze losy fotografów tworzących Spółkę?

- Żaden z nich nie został zawodowym fotografem. Nie wiązali swojego życia po wojnie z ani fotografią jako sztuką ani jako rzemiosłem. Już w wojsku mieli bardzo sprecyzowane plany na przyszłość. Po skończeniu działań wojennych poświęcili się swoim wyuczonym zawodom. Leopold Rudke w czasie służby w Legionach ukończył studia medyczne i obronił doktorat, Pawlas był doktorem wszech nauk lekarskich jeszcze przed wojną i doszedł do stopnia profesora nadzwyczajnego Uniwersytetu Wileńskiego, a po II Wojnie Światowej został profesorem medycyny na Akademi Lekarskiej (obecny Uniwersytet Medyczny) w Gdańsku. Kazimierz Mach był oficerem intendentury i został w wojsku jako oficer zawodowy, miał epizod w dyplomacji. Jan Włodek po powrocie z wojny został wykładowcą akademickim, profesorem a później dziekanem Wydziału Rolnego UJ. Tadeusz Bełtowski stał się przedsiębiorcą działał w branży drzewnej, był właścicielem dużego tartaku w Gdyni i eksporterem drewna, a Stanisław Janowski prowadził zajęcia w Wyższej Szkole Plastycznej w Krakowie, był uznanym krakowskim scenografem i ilustratorem, oddał się całkowicie sztuce.

Fotografie członków tej agencji fotograficznej zobaczymy na wystawie w Muzeum Historii Fotografii


- W muzealnych salach pokażemy własne zbiory Muzeum Historii Fotografii. Kolekcja prawie 1000 fotografii legionowych to tylko wycinek kilkutysięcznego zbioru fotografii wojennej. Dzięki niej można było sformułować tezę, że polski reportaż wojenny narodził się w okopach legionowych, równo cały wiek temu. Zdjęcia w żadnym razie nie pretendują do pełnej dokumentacji legionowej epopei ale z dużym wyczuciem chwili pokazują wycinki działań pierwszego od czasów zaborów polskiego wojska. Bez tych zdjęć nasza wiedza o czasach wykuwania się polskiej niepodległości byłaby niepełna. Mam nadzieję, że wystawa nie tylko zaciekawi ale da także impuls do przejrzenia domowych zbiorów fotograficznych co może się przyczynić do powiększenia muzealnej kolekcji fotografii wojennej.

Rozmawiał Andrzej Stawiarski

Wystawa "Legionowe kadry. Początki polskiego reportażu wojennego", Muzeum Historii Fotografii im. Walerego Rzewuskiego w Krakowie, ul. Józefitów 16.

Otwarcie 4 sierpnia 2014, g. 16. Wystawa czynna do 30 września.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy