"Górnicze strajki w 1988 roku pomogły przełamać impas polityczny"

Górnicze strajki w sierpniu 1988 r., choć nie były ani najdłuższe, ani najbardziej spektakularne na tle innych ówczesnych protestów robotniczych, doprowadziły do przełamania impasu politycznego trwającego od chwili wprowadzenia stanu wojennego - ocenia dr Bogusław Tracz z katowickiego IPN.

W sierpniu minęła 30. rocznica górniczych protestów, które utorowały drogę do przemian ustrojowych w Polsce. Znaczenia tamtych strajków wspominano w poniedziałek w Jastrzębiu-Zdroju, przy okazji obchodów 38. rocznicy podpisanego w tym mieście 3 września 1980 r. Porozumienia Jastrzębskiego. Protestom sprzed 30 lat poświęcono seminarium naukowe w jastrzębskiej kopalni Zofiówka, która wówczas nosiła nazwę Manifest Lipcowy.

Badający tamte wydarzenia dr Bogusław Tracz z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Katowicach, zauważa, że strajki z sierpnia 1988 r. nie były najdłuższe, ani najbardziej spektakularne na tle innych protestów robotniczych w PRL - władza bez problemu mogła przejść do działań ofensywnych, wprowadzić stan wyjątkowy i zdusić strajkujące ośrodki przy pomocy uzbrojonych oddziałów. Taki scenariusz rozważano, jednak zadawano sobie także sprawę, że siłowe stłumienie protestów nie da pewności, że za kilka miesięcy nie wybuchną kolejne, ze zdwojoną siłą i jeszcze większą determinacją strajkujących.

Reklama

"Rządzący krajem coraz bardziej dostrzegali widmo delegitymizacji władzy PZPR i porażki ich polityki prowadzonej po 13 grudnia 1981 r. Do elit władzy docierały również czytelne sygnały z Moskwy, które wskazywały na faktyczne odejście ekipy Gorbaczowa od doktryny Breżniewa i coraz mniejszą chęć obrony za wszelką cenę monopolistycznych rządów partii komunistycznej w Polsce. W tej sytuacji rysowały się w zasadzie dwa rozwiązania: utrzymanie dotychczasowej polityki ze świadomością nieuchronnych wybuchów niezadowolenia społecznego lub rozpoczęcie działań na płaszczyźnie politycznej, które pozwoliłyby rozładować napięcie. Wybrano to drugie" - napisał dr Tracz w poświęconej strajkom z 1988 r. publikacji.

W tym sensie strajki, do których doszło latem 1988 r. doprowadziły - w ocenie badacza - do przełamania impasu politycznego, który trwał od chwili wprowadzenia stanu wojennego. "Determinacja strajkujących dała argumenty liderom zdelegalizowanej i w gruncie rzeczy coraz słabszej Solidarności do podjęcia rozmów z władzą, za cenę dopuszczenia opozycji do współrządzenia i współodpowiedzialności za sytuację ekonomiczną i gospodarczą państwa. Należy jednak pamiętać, że w chwili zakończenia strajku w ostatnim z protestujących zakładów - kopalni Manifest Lipcowy - praktycznie żaden z górniczych postulatów nie został spełniony" - zauważył dr Tracz.

Kontekstem górniczych strajków w 1988 r. był m.in. drastyczny manewr mający stanowić punkt wyjścia do tzw. drugiego etapu reformy, w którym widziano ratunek dla pogrążonej w kryzysie gospodarki. 1 lutego 1988 r. podniesiono ceny żywności, alkoholu i papierosów (średnio o 40 proc.) i benzyny (o 60 proc.). Wzrosły również ceny biletów kolejowych i autobusowych oraz czynsze w mieszkaniach kwaterunkowych. Na tak drastyczną podwyżkę zdecydowano się pomimo ostrzeżeń ze strony analityków Zespołu Prognoz KC PZPR, jak i Zespołu Analiz MSW, którzy ostrzegali, że decyzja ta może przynieść nieprzewidywalne reakcje, a nawet eksplozję społecznego niezadowolenia. Podwyżka cen nie spowodowała spodziewanej poprawy zaopatrzenia.

Wśród miast, gdzie nakładały się na siebie problemy ekonomiczne i socjalne, wyróżniały się zwłaszcza wchodzące w skład tzw. Rybnickiego Okręgu Węglowego (ROW). Teren ten położony w południowej części województwa, oddzielony obszarami rolnymi od obszarów zurbanizowanych, był rozwinięty jeszcze bardziej jednokierunkowo niż miasta aglomeracji katowickiej. W ROW dominowało przede wszystkim górnictwo węgla kamiennego. Powstaniu nowych kopalń towarzyszyła budowa wielkich osiedli mieszkaniowych. Z niewielkiej miejscowości, liczącej na początku lat 60. XX w. niecałe 3 tys. mieszkańców, Jastrzębie-Zdrój zmieniło się w miasto, w którym w 1981 r. mieszkało już prawie 98 tys. ludzi. Postawiono szereg osiedli, jednak zapominając o drobniejszej infrastrukturze, przez co warunki życia w Jastrzębiu określano jako "wyjątkowo trudne".

Nierozwiązane problemy nawarstwiły się w drugiej połowie dekady. Budynki użyteczności publicznej wciąż pozostawały w fazie realizacji, nie było obiektów służących kulturze i rozrywce, szwankowała komunikacja, notorycznie brakowało wody, słabe było zaopatrzenie w sklepach - wszystko to kumulowało frustrację i potęgowało niezadowolenie.

"Wielkie, betonowe osiedla pozbawione elementarnej infrastruktury mogącej uczynić je bardziej przyjaznymi dla mieszkańców mogły być tylko zdehumanizowanymi sypialniami. Niewielkie, mało funkcjonalne i niewygodne mieszkania zajmowali przybysze z wielu regionów Polski. Wielu z nich, pomimo kilkudziesięciu lat od momentu przybycia na Górny Śląsk, z trudem asymilowała się do trudnej, osiedlowej rzeczywistości. Problemem dla władz byli zwłaszcza ludzie młodzi - bardziej niepokorni i często żądający od życia więcej, niż ich rodzice. Dla wielu ciężka praca na kopalni i mieszkanie w wielkiej betonowej pustyni nie było szczytem marzeń. Niezrealizowane aspiracje i szara codzienność były pożywką dla patologii społecznych, wśród których dominowały pijaństwo i alkoholizm" - napisał dr Tracz.

Piętrzące się problemy podsycały nastroje opozycyjne, wśród górników narastała frustracja. Utyskiwano przede wszystkim na nonsensy naliczania wynagrodzeń i brak odbicia w płacach rzeczywiście włożonej pracy, wreszcie na malejącą atrakcyjność płacy za pracę od poniedziałku do piątku. Praca w soboty i niedziele, choć lepiej płatna, pozbawiała mężczyzn nie tylko wypoczynku, ale przede wszystkim kontaktu z najbliższymi. Praca w weekendy stawała się jednak koniecznością, by zarobić na utrzymanie rodziny.

W połowie lipca 1988 r., górnicy otrzymali niższe wynagrodzenia niż w poprzednim miesiącu, choć nowe stawki wypłaty zasadniczej były wyższe. Obniżono jednak premie. Do Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach zaczęły dochodzić informacje przekazywane z organizacji terenowych o wzroście niezadowolenia. W trakcie rozmów po raz kolejny pojawiła się możliwość wybuchu strajków, a sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. W dniach 15-18 lipca 1988 r. doszło do przerw pracy w części kopalń Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego. Górnicy domagali się podwyżek płac i poprawy warunków pracy.

W następnym miesiącu podziemne struktury związkowe postanowiły rozpocząć protest. Strajk rozpoczął się w poniedziałek, wieczorem 15 sierpnia 1988 r. w jastrzębskiej kopalni "Manifest Lipcowy". Na nocną zmianę przybyli górnicy zaangażowani w podziemnych strukturach związkowych. Około 21.30 w cechowni zebrało się ok. 200 pracowników kopalni. Domagano się m.in. reaktywowania Solidarności, podwyżki płac, przywrócenia do pracy osób zwolnionych za działalność związkową, zwiększenia wynagrodzenia za pracę od poniedziałku do piątku, zmniejszenia administracji i liczby dozoru oraz wypłacenia wynagrodzeń za czas strajku.

Lokalna PZPR - jak ocenił dr Tracz - była zbyt sparaliżowana, by przeciwstawić się strajkującym. Nie było ani jasnej koncepcji, ani wytycznych z góry, jakie działania podjąć. Rozpoczęto ofensywę propagandową w mediach. Próbowano zrzucić na strajkujących winę za pogłębiającą się zapaść gospodarczą i sugerowano, że protesty szkodzą nadrzędnym interesom Polski i mogą utrudnić negocjacje z zagranicą.

19 sierpnia był kulminacyjnym dniem fali strajkowej w województwie. Następnego dnia strajkowało już Wybrzeże. W Warszawie zebrał się, pod przewodnictwem gen. Wojciecha Jaruzelskiego Komitet Obrony Kraju, który rozpoczął przygotowania do ewentualnego wprowadzenia stanu wyjątkowego. Jednocześnie cały czas próbowano rozładować kryzys metodami politycznymi. W Jastrzębiu-Zdroju ogłoszono godzinę milicyjną, a nad strajkującymi kopalniami rozrzucano ulotki, w których przekonywano do zakończenia strajku i ostrzegano przed odpowiedzialnością karną, jeśli protest będzie kontynuowany. Urządzano pokazy siły, nad kopalniami krążyły helikoptery.

W drugiej połowie sierpnia fala strajkowa zaczęła opadać. Jednocześnie 26 sierpnia ukazało się oświadczenie ministra spraw wewnętrznych gen. Czesława Kiszczaka zawierające propozycję "odbycia w możliwie najszybszym czasie spotkania z przedstawicielami różnorodnych środowisk społecznych i pracowniczych. Mogłoby ono przybrać formułę okrągłego stołu". Tego samego dnia, kiedy minister spraw wewnętrznych deklarował publicznie chęć rozmów z opozycją przy "okrągłym stole" oddziały ZOMO rozpoczęły pacyfikację kopalń "Morcinek" i "Moszczenica". W tej ostatniej część górników zeszła drabinami w dół zablokowanego szybu i schroniła się w znajdującej się tam komorze materiałów wybuchowych. Nie mieli zapasów wody, ani żywności. Odcięto im światło. 28 sierpnia wieczorem zakończył się strajk w kopalni "Jastrzębie".

Najdłużej strajkowała kopalnia "Manifest Lipcowy". Wieczorem 31 sierpnia oddziały ZOMO i MO przeprowadziły pozorowany atak na kopalnię. Włączono syreny, oświetlano teren reflektorami, nad budynkami gdzie przebywali strajkujący przelatywał helikopter. 2 września do Jastrzębia przybyli prawie równocześnie premier Zbigniew Messner i lider podziemnej "S" Lech Wałęsa. Rozpoczęły się rozmowy ze strajkującymi górnikami. O godzinie 1.25 podpisano stosowne dokumenty gwarantujące bezpieczeństwo strajkującym oraz przyjęcie do pracy osób wcześniej zwolnionych i wydano oświadczenie o zakończeniu strajku. Wielu jego uczestników nie kryło rozczarowania, choć przekonywano ich, że dzięki temu możliwa stała się kontynuacja rozmów na szczytach władzy i opozycji w sprawie zorganizowania "okrągłego stołu". 

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy