Historia Jana Rodowicza "Anody" w książce Barbary Wachowicz

Losy żołnierza Szarych Szeregów i powstańca Jana Rodowicza "Anody", wzbogacone relacjami bliskich i towarzyszy broni, ikonografią i opowieścią o losach jego rodziny znalazły się w nowej książce Barbary Wachowicz, której promocja odbyła się w poniedziałek.

Publikacja "Ułan Batalionu 'Zośka' - Janek Rodowicz +Anoda+", kolejna już w dorobku pisarki poświęcona tej postaci, została dedykowana pamięci matki "Anody".

"Dane mi było dobrze znać Zofię Rodowiczową. Odwiedzałam ją przez kilkanaście lat wielokrotnie w domu starców i zbierałam materiały o życiu, walce i tragicznej śmierci jej syna, które wykorzystałam potem w wielu publikacjach" - opowiadała PAP Wachowicz.

Jej najnowsze wydawnictwo to - jak mówi - opowieść o losach powstańczych i powojennych Jana Rodowicza.

Reklama

"To m.in. przypomnienie jego sławnych wojennych akcji, łącznie z tą pod Arsenałem, gdzie wykazał się niesłychaną odwagą i pomysłowością. Opowiadam też o jego życiu po wojnie - podjęciu wymarzonych studiów na architekturze i zgromadzeniu ogromnego archiwum Batalionu 'Zośka', co stanowi jedną z jego wybitnych zasług" - powiedziała pisarka.

W książce opowiada też o aresztowaniu Rodowicza w Wigilię 1948 r. i zabraniu przez UB prosto od stołu wigilijnego.

"Matka dała mu opłatek do podzielenia się w celi i już go nigdy więcej nie zobaczyła, bo 7 stycznia 1949 r. został wyrzucony przez okno z budynku Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w czasie śledztwa. Niezwykła jest też historia jego trzech pogrzebów. Najpierw tuż po śmierci został skrycie zakopany w bezimiennej mogile na Powązkach. Rozpoznali go jednak grabarze, ponieważ wcześniej był zaangażowany w ekshumacje kolegów i powstanie kwatery Batalionu 'Zośka'. Zapisali więc sobie, gdzie został pochowany" - relacjonowała Wachowicz.

Kiedy dwa miesiące później rodzice "Anody" zostali zawiadomieni przez władze, że popełnił samobójstwo, dzięki grabarzom udało się odnaleźć miejsce jego pochówku.

"Wydobyli go i pochowali w grobie rodzinnym na Powązkach. W 1995 r. jego szczątki zostały ekshumowane i poddane, bez powodzenia, badaniom w Instytucie Medycyny Sądowej, by stwierdzić przyczynę śmierci. Trzeci pogrzeb Janka był już bardzo uroczysty, w Katedrze Polowej, z kompanią reprezentacyjną i pocztami sztandarowymi" - wspominała pisarka.

Przedstawionej w publikacji historii Jana Rodowicza towarzyszy relacja o losach jego bliskich.

"Pochodził bowiem z rodziny o pięknej karcie patriotycznej. Jego pradziad był powstańcem styczniowym. Wuj, gen. Władysław Bortnowski - bohaterem wojny polsko-bolszewickiej, Legionów Polskich i dowódcą Armii 'Pomorze' w 1939 r. Ciotki były więźniarkami Ravensbrueck, a cioteczne rodzeństwo poległo w powstaniu i partyzantce" - zaznaczyła Wachowicz.

Jak dodała, takim akcentem optymistycznym, który zawsze stara się zawrzeć w książkach, są "piękne listy młodzieży" na temat wojennych bohaterów, a ich rówieśników oraz prezentacja drużyn harcerskich, które przyjęły "Anodę" za patrona.

"To niesłychanie cenne, ponieważ wielu z tych młodych ludzi podkreśla, że bohaterowie Szarych Szeregów są dla nich nie tylko legendą i mitem, ale także drogowskazem i wzorem" - podkreśliła pisarka.

W jej ocenie Jan Rodowicz był postacią niezwykle barwną.

"Z jednej strony pełną brawury, odwagi, fantazji i nieprawdopodobnego szczęścia. Z wielu akcji wychodził bez szwanku. Dopiero w powstaniu został kilkakrotnie ranny, na końcu bardzo ciężko, ale też znalazł się w gronie szczęśliwców, których udało się żołnierzom polskim przeprawić na drugą stronę Wisły. Uchodził więc naprawdę z tych wszystkich niebezpieczeństw nadzwyczajnie. Był przy tym pełen fantazji, poczucia humoru i talentu aktorskiego, stąd koledzy go przezwali +ułanem Batalionu Zośka+. A jednocześnie wykazywał ogromną troskę o zachowanie pamięci poległych kolegów, apelując do ocalałych, by opowiadali o nich i utrwalali ich historię dla kolejnych pokoleń" - podsumowała Wachowicz.

Jan Rodowicz "Anoda" był żołnierzem Szarych Szeregów i Armii Krajowej, uczestnikiem powstania warszawskiego. Po wojnie studiował architekturę na Politechnice Warszawskiej i aktywnie angażował się w zachowanie pamięci o poległych kolegach. Zmarł 7 stycznia 1949 r. w wyniku brutalnego śledztwa po aresztowaniu przez UB.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy