Monte Cassino. Bitwa o sprawę już przegraną

18 maja 1944 roku żołnierze 2. Korpusu Polskiego zdobyli klasztor i wzgórze Monte Cassino we Włoszech. Według dowodzącego korpusem generała Władysława Andersa sukces ten miał "wysunąć sprawę polską (…) na czoło zagadnień świata i dać rządowi polskiemu nowy atut w obronie naszych praw". Tymczasem "obrona naszych praw" była od kilku miesięcy na straconej pozycji. W 1943 roku w Teheranie alianci zgodzili się nie tylko na zabór przez Sowietów ponad połowy terytorium Polski, ale też dali Stalinowi wolną rękę w kształtowaniu całej Europy Środkowo-Wschodniej.

Trudno nie zauważyć podobieństwa pomiędzy wiarołomnymi brytyjskimi zapewnieniami z 1939 roku o pomocy w przypadku niemieckiej agresji na Polskę, a gładkimi słówkami Winstona Churchilla wygłoszonymi na początku 1944 roku w Izbie Gmin, gdzie brytyjski premier dopingował Polaków do wzięcia udziału w walkach we Włoszech mówiąc: "Los narodu polskiego zajmuje naczelne miejsce w myślach i polityce rządu i parlamentu brytyjskiego. Z przyjemnością usłyszałem od marszałka Stalina, że i on uważa za niezbędne stworzenie i utrzymanie silnej i niepodległej Polski jako jednego z czołowych mocarstw w Europie". I w 1939 roku, i w 1944 roku Polska została okłamana.

Reklama

Dla pełni obrazu do gładkich kantów Churchilla należy dodać jeszcze mniej przyjemne, ale jakże bliższe szczerości sformułowania z grudnia 1943 roku: "Wejście Polaków do boju staje się obecnie kwestią pilną. Polacy w ostatnich latach nic nie robili, choć włożono w nich znaczną ilość starań". Skąd taka różnica w wydźwięku? Churchill usłyszał bowiem od Stalina wyrzuty, że polskie wojsko oszczędzane jest rzekomo na późniejszą walkę z Sowietami "w obronie praw Polaków". Brytyjski premier obawiał się, że Stalin wstrzyma ofensywę na wschodzie. Wtedy Brytyjczycy wraz z Amerykanami musieliby samotnie radzić sobie z Niemcami na froncie zachodnim. A  Wielka Brytania od wieków najchętniej toczyła wojny szablami i karabinami cudzych żołnierzy. Stąd Churchill musiał utrzymać sowiecki wysiłek na froncie wschodnim i kłamstwem nakłonić Polaków do zaangażowania się w działania wojenne. To ostatnie - niestety - było banalnie proste.

***

"Naruszył pan dyscyplinę. Dysponowanie krwią polską w ciężkiej walce politycznej o przyszłość i prawa naszego narodu należy do władz zwierzchnich Rzeczpospolitej. (...) Pióropusz biały panu się śni. (...) Uderzenie frontalne na wąskim odcinku natarcia w terenie szalenie trudnym na pozycje silnie ufortyfikowaną (...) jest niepotrzebnym marnowaniem krwi ludzkiej" - w ten sposób naczelny wódz wojsk polskich generał Kazimierz Sosnkowski zbeształ generała Władysława Andersa za przystanie na aliancką propozycję udziału w dosłownie samobójczym ataku na Monte Cassino. Sosnkowski miał świadomość, że przetrwanie państwa i narodu nie jest zależne od litrów wylanej krwi, ale od jej oszczędzania.

Generał Anders, któremu brytyjski generał Olivier Leese dał zaledwie dziesięć minut na podjęcie tak doniosłej dla życia tysięcy ludzi decyzji, był przekonany, że dzięki udziałowi w ataku na Monte Cassino Polska odrodzi się nie tylko w przedwojennych granicach, ale też wolna. Zadbać mieli o to alianci. "Monte Cassino to twierdza (...) znana na cały świat. (...) jeśli zdobędziemy Monte Cassino, a zdobyć je musimy, wysuniemy sprawę polską (...) na czoło zagadnień świata i damy rządowi polskiemu nowy atut w obronie naszych praw" - przekonywał generał Anders, słusznie ufając w odwagę polskich żołnierzy, a niesłusznie w zapewnienia Brytyjczyków.

W fundamentalne znaczenie zdobycia Monte Cassino dla przyszłości Polski wierzyli również zwykli żołnierze. Porucznik Władysław Balon moment zawieszenia na ruinach klasztoru biało-czerwonej flagi wspomina w tak wzruszających słowach: "Uśmiechnęło się wtedy wszystko. Z tych poszarpanych murów, z tej powiewającej flagi, pomiędzy niebem a zoraną, wypaloną ziemią, promień padł na wysiłek tylu dni, nocy jasnych od błysków i łun, za te krzyże za nami. To była bitwa o Polskę". Nie wiedział, że bitwa ta już jest dawno przegrana.

***

Nie znaczy to, że Polacy byli zupełnie nieświadomi zakulisowych ustaleń Stalina, Churchilla i amerykańskiego prezydenta Franklina Delano Roosevelta w Teheranie. O ile szczegóły rozmów w stolicy Iranu okryte były tajemnicą, to przecież słowa Churchilla w Izbie Gmin z 1944 roku: "Nie gwarantowaliśmy nigdy żadnej określonej linii granicznej Polski. Nie wyrażaliśmy zgody na okupację Wilna przez Polskę w roku 1920, brytyjskie poglądy w roku 1919 znalazły wyraz w tak zwanej linii Curzona [granica wschodnia na Bugu - przyp. AW]. (...) Odczuwam głęboką sympatię dla Polaków, ale mam również zrozumienie dla stanowiska Rosji. (...) Nie mam wrażenia, by żądania Rosji zabezpieczenia jej zachodnich granic wykraczały poza obręb tego, co jest rozsądne i sprawiedliwe", można było interpretować tylko w jeden sposób: Polska traci Wilno, Lwów, Kresy...

Jak na deklarację Churchilla zareagowali polscy żołnierze? "Był to dla nas nowy cios" - przyznał generał Anders. A przecież jak zanotował we wspomnieniach amerykański generał George Patton, polski dowódca przyznał mu kilka miesięcy wcześniej, że "jeśli jego korpus dostanie się pomiędzy armię niemiecką i armię rosyjską, będzie w kłopocie, z którą bardziej pragnąłby walczyć". Melchior Wańkowicz, autor słynnej "Bitwy o Monte Cassino", stwierdził wprost: "Premier angielski przyznał połowę naszej ojczyzny Rosji". Edward Raczyński odnotował w dzienniku, że "wśród Polaków zapanowała depresja". A frontowi żołnierze, nasłuchujący skierowanej do Polaków we Włoszech niemieckiej propagandowej rozgłośni Radio Wanda, nie mogli nie przyznać racji słowom, że "Anglicy porozumieli się z Sowietami i posyłają was tam [tj. na Monte Cassino] na stracenie. Nie dajcie się prowadzić na rzeź!".

*** 

Wcześniej w "rzezi", która trwała od stycznia do marca 1944 roku, wzięli udział pod alianckimi sztandarami Amerykanie, Brytyjczycy, Francuzi, Nowozelandczycy, Marokańczycy, Algierczycy, Hindusi. W trzech bitwach o Monte Cassino alianci ponieśli ogromne straty, ale niemieckiej obrony pod Monte Cassino nie przełamali. Czwarta bitwa o klasztor, oznaczona kryptonimem "Diadem", rozpoczęła się 11 maja, a główną rolę miał odegrać 2. Korpus Polski, o którym generał Patton pisał we wspomnieniach: "Oddziały polskie prezentują się najlepiej ze wszystkich, jakie kiedykolwiek widziałem, łącznie z brytyjskimi i amerykańskimi". 18 maja o godzinie 9.45 do opuszczonego przez Niemców klasztoru wkroczył polski patrol, dokonując tego, co nie udało się oddziałom brytyjskim i amerykańskim właśnie. Godzinę później na ruinach pojawiła się biało-czerwona flaga. Cena za sukces była przerażająca: poległo 923 żołnierzy polskich, 2931 było rannych, a 345 uznano za zaginionych.

"Gdyby nie samobójczy atak 2. Korpusu Polskiego na szczyt wzgórza, bitwa o Monte Cassino potrwałaby o wiele dłużej. Francuskie i brytyjskie siły kolonialne, kilka dni przed bohaterskim polskim atakiem, odmówiły wspinaczki na wzgórze i zdobycia kluczowych i jednocześnie najlepiej bronionych niemieckich pozycji. Polskie straty były ciężkie, a to wyłącznie z tego powodu, że sukces był możliwy jedynie w przypadku ekstremalnego poświęcenia żołnierzy szturmujących na Niemców w tej samobójczej misji. Decydujący cios zadali Polacy, tracąc ponad 900 żołnierzy" - nawet z suchej encyklopedycznej notki o Monte Cassino w angielskiej wersji Wikipedii, wyziewają dramatyczne emocje oddające zdeterminowanie i odwagę Polaków. Nic zatem dziwnego, że w rozkazie z 20 maja do 2. Korpusu Polskiego generał Harold Alexander napisał: "Jeżeliby mi dano do wyboru między którymikolwiek żołnierzami, których bym chciał mieć pod swoim dowództwem, wybrałbym Was - Polaków". 

***

Na koniec jeszcze jedna uwaga. O ile w Polsce bitwa o Monte Cassino, a to ze względu na niebywałe bohaterstwo polskich żołnierzy, należy - jak najbardziej słusznie - do jednego z narodowych symboli, to już zagraniczni historycy na jedno z najbardziej krwawych starć drugiej wojny światowej patrzą chłodnym analitycznym okiem. Ich ocena? Matthew Parker w książce "Monte Cassino. Opowieść o najbardziej zaciętej bitwie II wojny światowej" przyznał, że "polski szturm był konieczny (...) bardziej z psychologicznych lub politycznych niż czysto operacyjnych względów". John Ellis w książce o wszystko mówiącym tytule "Cassino: The Hollow Victory" ("Cassino: Bezwartościowe zwycięstwo") pisze o "niewiele wartym zwycięstwie okupionym ogromnymi stratami". Natomiast brytyjski strateg John Frederick Charles Fuller w dziele "The Second World War, 1939-1945: A Strategical and Tactical History" ("Druga wojna światowa 1939-1945: Historia strategiczna i taktyczna") przyznał, że bitwa o Monte Cassino była szczególna w dziejach wojskowości. Na czym miała polegać wyjątkowość tego starcia? Na braku strategicznego znaczenia i taktycznej perspektywy bitwy.

Natomiast udział Polaków w walkach o Monte Cassino zupełnie zbagatelizował Churchill w spisanych po wojnie wspomnieniach. W dziennikach byłego już wówczas premiera Wielkiej Brytanii zawarty jest rozdział "Kampania włoska: Cassino". Tam o Polakach nie ma ani słowa. Wzmianka o polskich żołnierzach pojawia się w rozdziale "Rzym 11 maja - 9 czerwca". Tak oto Churchill opisuje zdobycie klasztoru: "Rankiem 18 maja miasto Cassino było ostatecznie zdobyte przez 4. dywizję brytyjską, podczas gdy Polacy wywiesili triumfalnie swoją banderę biało-czerwoną nad ruinami klasztoru. Jakkolwiek nie oni pierwsi tam weszli, odznaczyli się wspaniale w tym, co było ich pierwszą poważniejszą bitwą na terenie Włoch". Jak zaznacza Stanisław Cat-Mackiewicz w "Oczach zielonych", fragment ten i tak umniejszający udział Polaków w bitwie, "stanowi drugą redakcję Churchillowskiego opisu bitwy pod Monte Cassino. Pierwsza jej redakcja, ogłoszona w gazetach przed wydrukowaniem wydania książkowego, była dla nas o wiele, wiele gorsza. W tej pierwszej redakcji nie było wzmianek o Polakach, Churchill nie odróżniał miasta Monte Cassino i klasztoru Monte Cassino i napisał coś, czego tekstu nie mam niestety przed oczami, ale pamiętam, że brzmiało to mniej więcej ta, że gdy 4. dywizja brytyjska zdobyła Monte Cassino, to Polacy, jak zawsze, skorzystali z tego i wywiesili swój sztandar".     

Wszystko to, kwestionowanie znaczenia bitwy o Monte Cassino oraz marginalizowanie polskiego w nią wkładu, tylko potęguje tragedię i dramat walczących w przegranej już wcześniej "bitwie o Polskę" polskich żołnierzy.

Artur Wróblewski 



INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy