100 lat temu Rada Regencyjna ogłosiła odezwę "Do Narodu Polskiego"

100 lat temu, 7 października 1918 r., Rada Regencyjna odezwą "Do Narodu Polskiego" zapowiedziała powstanie niepodległej Polski. Podstawą prawną było tzw. 14 punktów Thomasa Woodrowa Wilsona, czyli zaakceptowany przez państwa centralne fundament przyszłych rokowań pokojowych, kończących I wojnę światową.

Sprawy toczyły się bardzo szybko. 8 stycznia 1918 r. prezydent USA Thomas Woodrow Wilson w orędziu do Kongresu przedstawił czternaście punktów, których spełnienie miało jego zdaniem zagwarantować pokój w powojennej Europie. Punkt trzynasty gwarantował niepodległość Polsce. Wilson pisał w nim:

"Stworzenie niepodległego państwa polskiego na terytoriach zamieszkanych przez ludność bezsprzecznie polską, z wolnym dostępem do morza, niepodległością polityczną, gospodarczą, integralność terytoriów tego państwa powinna być zagwarantowana przez konwencję międzynarodową".

Reklama

W praktyce namiastka polskich rządów w Królestwie Polskim istniała już wcześniej, choć nie była w pełni niezależna. Przede wszystkim na mocy Aktu 5 listopada 1916 r. działała Rada Regencyjna, która była trzyosobowym ciałem, tymczasowo zastępującym monarchę. W jej składzie znaleźli się: prymas Aleksander Kakowski, prezydent Warszawy książę Zdzisław Lubomirski oraz pierwszy prezes Stronnictwa Polityki Realnej Józef Ostrowski. 

13 grudnia 1917 r. Rada powołała pierwszy polski rząd pod przewodnictwem Jana Kucharzewskiego, który funkcjonował do 11 lutego 1918 r. Podał się do dymisji na znak protestu przeciw niedopuszczeniu jego przedstawicieli do rozmów pokojowych prowadzonych przez Państwa Centralne z sowiecką Rosją i Ukrainą, które odbywały się w Brześciu. Zaprotestowali również członkowie Rady Regencyjnej, choć odwrotnie niż Kucharzewski - nie tylko nie podając się do dymisji, lecz i manifestując niezależność od państw zaborczych. 13 lutego 1918 r. stwierdzili, że od tej pory legitymację dla swej władzy czerpią wyłącznie z "woli Narodu". W praktyce był to niewiele zmieniający gest dyplomatyczny, ale pod względem politycznym był on pierwszą manifestacją niezależności Polski. Tym mocniejszą, że wspartą już autorytetem prezydenta Thomasa Woodrowa Wilsona i Stanów Zjednoczonych.

Front a sprawa polska

Między połową lutego a początkiem października 1918 r. działo się jednak w kwestii polskiej niewiele. Wynikało to bezpośrednio z sytuacji na frontach wojennych. W marcu wojska niemieckie przeprowadziły potężną ofensywę, w krótkim czasie przesuwając linię walk o blisko 100 km i praktycznie zatrzymując się w odległości strzału artyleryjskiego od Paryża. Dopiero powołanie na głównodowodzącego armii alianckich we Francji marszałka Ferdynanda Focha i stopniowe zwiększanie obecności wojsk amerykańskich pozwoliły przeprowadzić dwa kontrnatarcia - w sierpniu i we wrześniu - które ostatecznie już odwróciły bieg wojny. W połowie września 1918 r. Niemcy byli w odwrocie.

Na sytuację Polski przełożyło się to bezpośrednio. 7 października 1918 r. Rada Regencyjna podniosła głowę i zapowiedziała niepodległość Polski. Dwa tygodnie później generał-gubernator Hans Hartwig von Beseler złożył dymisję z funkcji Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych, a na zwolnione przez niego miejsce Rada powołała gen. Tadeusza Rozwadowskiego (konkretnie został szefem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego). 23 października powołano także pierwszy polski rząd, bez konsultacji z władzami okupacyjnymi. Na jego czele stanął Józef Świeżyński, którego jednym z pierwszych posunięć było podjęcie próby zamachu stanu, zdetronizowania Rady Regencyjnej i zaproponowania współpracy zwolennikom Józefa Piłsudskiego. Zamach nie zyskał jednak poparcia innych ugrupowań i upadł, zanim wybuchł - Rada zdymisjonowała Świeżyńskiego 4 listopada.

Zaledwie trzy dni później, zupełnie niezależnie od Rady Regencyjnej i w opozycji do niej, w Lublinie powstał rząd Ignacego Daszyńskiego. Jego władza była ograniczona do części ziem zaboru austriackiego, ale w składzie znalazły się osoby bliskie Piłsudskiemu i kluczowe później dla władzy II Rzeczypospolitej, m.in. Wacław Sieroszewski, Tomasz Arciszewski, Jędrzej Moraczewski, Edward Śmigły-Rydz czy Stanisław August Thugutt. Piłsudski wyrażał się o nim z największym uznaniem:

"W wystąpieniach rządu lubelskiego jest nuta, której gdzie indziej nie ma. Nuta, która mówi o rządzie, a nie o współrządzić i dlatego jest to próba, która poszła najdalej i najsilniej w kierunku stania się rządem polskim".

Rząd ten istniał jednak zaledwie cztery dni - było to zbyt mało, by realnie dokonać czegoś znaczącego, choć jednocześnie wystarczająco dużo, by stać się legendą. W pewnym sensie był on spełnieniem postulatów, o które Polska Partia Socjalistyczna i Piłsudski walczyli od początku stulecia. Komendant był jednak pragmatycznym mężem stanu. 11 listopada 1918 r. nie przyjął czerwonego sztandaru, twierdząc, że zamierza reprezentować ogół Polaków. Przyjął za to dymisję rządu Daszyńskiego, a także naczelne dowództwo nad wojskiem. Trzy dni później zaś - pełnię władzy nad Polską, powierzoną mu przez ustępującą (14 listopada) Radę Regencyjną.

Sama Rada Regencyjna była organem źle ocenianym przez współczesnych. Krytykowano jej konserwatywny charakter, ugodowość wobec okupanta i zasadniczo marionetkowy charakter. Wiele było w tym racji - niemiecki generał-gubernator miał np. prawo podejmowania decyzji bez jej wysłuchania, jeśli tylko uzasadnił to wyższą koniecznością wojenną. Wydaje się jednak, że w zaistniałej sytuacji politycznej można było zrobić wyłącznie dwie rzeczy. Albo - jak Piłsudski - doprowadzić do kryzysu przysięgowego i pozbawić się wpływu na bieg wydarzeń, albo - jak członkowie Rady - podjąć jakąś formę współpracy i starać się budować zręby przyszłej administracji polskiej. 

Patrząc z perspektywy lat, wydaje się, że obie postawy finalnie doskonale się uzupełniły. Piłsudski przewidując bieg wydarzeń, swoim aresztowaniem i uwolnieniem zbudował z siebie symbol nieprzejednanej walki o polskość - w listopadzie 1918 r. był jedyną osobą mającą w oczach Polaków moralny mandat do sprawowania władzy. Ale również członkowie Rady spełnili swoje role.
Niezależnie od oceny nie da się ukryć, że Rada przejęła kontrolę nad polskim szkolnictwem i sądownictwem, rozpoczęła prace nad przyszłą armią - tworząc urząd Szefa Sztabu Wojska Polskiego. 

Kiedy było to możliwe, względem okupanta wykazywała się brakiem uległości - jak w przypadku protestu przeciwko traktatowi brzeskiemu lub zapowiadając 7 października 1918 r. niepodległość Polski. Tego dnia w dodatku specjalnym do "Monitora Polskiego" jej członkowie pisali:

"Wielka godzina, na którą czekał z upragnieniem cały naród polski, już wybija. Zbliża się pokój, a wraz z nim ziszczenie, nigdy nieprzedawnionych dążeń narodu polskiego do zupełnej niepodległości. W tej godzinie wola narodu jest jasna, stanowcza i jednomyślna. Odczuwając tę wolę i na niej opierając to wezwanie, stajemy na podstawie ogólnych zasad pokojowych, głoszonych przez prezydenta Stanów Zjednoczonych, a obecnie przyjętych przez cały świat, jako podstawa urządzenia nowego współżycia narodów. W stosunku do Polski zasady te prowadzą do utworzenia niepodległego państwa, obejmującego wszystkie ziemie polskie, z dostępem do morza, z polityczną i gospodarczą niezależnością, jako też terytorialną nienaruszalnością, co przez traktaty międzynarodowe zagwarantowanym będzie. Aby ten program ziścić, musi naród polski jak jeden mąż stanąć i wytężyć wszystkie siły, by jego wola została zrozumiana i uznana przez świat cały [...]".

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy