Pogrzeb Adama Mickiewicza. Droga wieszcza do wawelskiej krypty

Kraków zyskał sobie opinię miasta, które nader sprawnie – i z atencją – zajmuje się urządzaniem pogrzebów. Opinia to zasłużona i bynajmniej nie uwłaczająca; no i, jak wszystko w królewskim mieście, omszała zacną tradycją.

Jedną z pierwszych uroczystości, które dały asumpt do kojarzenia Krakowa z pompatycznymi pogrzebami, było sprowadzenie w 1890 r. na Wawel prochów Adama Mickiewicza, zmarłego 35 lat wcześniej w Stambule (Konstantynopolu) i pochowanego pierwotnie (po przewiezieniu zwłok statkiem "L'Euphrate" do Francji) na cmentarzu Les Champeaux w Montmorency pod Paryżem. Ekshumowane w obecności licznych tłumów polskich emigrantów szczątki przetransportowano do Krakowa koleją żelazną. 3 lipca 1890 r. wiozący je pociąg przybył do celu.

Mickiewicz czekał długo na powrót na ziemie polskie, bo choć grono jego przyjaciół szybko wyszło z inicjatywą złożenia jego prochów w dawnej stolicy - symbolu państwowości - to długo coś stawało na przeszkodzie: a to odnalezienie w podziemiach katedry wawelskiej, w których zamierzano go pochować, szczątków Kazimierza Wielkiego (co oznaczało potrzebę zorganizowania powtórnego ich pochówku), a to wybuch wojny francusko-pruskiej. Specjalny Komitet Sprowadzenia Prochów Mickiewicza na Wawel powstał w Krakowie - przy aprobacie i poparciu prezydenta Józefa Dietla - w 1869 r.

Reklama

Do konkretnych ustaleń doszło w 1884 r. Kapituła katedralna wyraziła zgodę na pochówek - pod warunkiem wszelako, że nikt nie będzie usiłował złożyć prochów w kryptach królewskich, lecz w zaadaptowanej krypcie pod nawą północną, przed kaplicą Lipskich.

Uroczystość powitania wieszcza w mieście, którego za życia nie odwiedził (w 1849 r. władze uniwersytetu zaoferowały Mickiewiczowi katedrę literatury, ale do objęcia jej nie doszło z uwagi na obstrukcję ze strony austriackich urzędników), odbyła się 4 lipca rano. Wzięły w niej udział wielotysięczne tłumy miłośników jego poezji, przybyłe ze wszystkich zaborów. Kondukt podążał ulicami, udekorowanymi zarówno przez najwybitniejszych artystów jak i zwykłych mieszkańców. Złożone na wielkim karawanie prochy poprzedzały pochód, w skupieniu maszerujący z ul. Warszawskiej trasą przez pl. Matejki, Basztową, Sławkowską, Rynek Główny, Grodzką i Bernardyńską. Pod Wawelem karawan zatrzymał się; trumnę wzięli na ramiona przedstawiciele młodzieży akademickiej i przy dźwiękach Zygmunta ponieśli na wzgórze, do katedry, w której mszę żałobną odprawił kardynał Albin Dunajewski. Po nabożeństwie prochy wieszcza zniesiono do krypty i złożono w wykonanym z częstochowskiego marmuru sarkofagu, na pokrywającym jego dno piasku z Niemna oraz z rodzinnego Nowogródka. Przemowy podczas pogrzebu wygłosili m.in. syn poety Władysław i Adam Asnyk; ten ostatni witał zresztą prochy na schodach katedry.

Wieszcz spoczął w krypcie, przygotowanej przez wybitnego architekta i konserwatora zabytków Sławomira Odrzywolskiego. Kiedy 37 lat później złożono w niej prochy Juliusza Słowackiego, zyskała nazwę Krypty Wieszczów.

Potraktowany jak patriotyczna uroczystość pogrzeb Adama Mickiewicza zapoczątkował tradycję ceremonialnego chowania w Krakowie wybitnie zasłużonych dla ojczyzny. Wytyczył też pewne trendy: po wszystkich zaborach rozchodziły się, pilnie poszukiwane, pamiątki z tego dnia - kwiaty z wieńców, którymi dekorowano trasę konduktu, elementy zdobień ulic czy zgoła kawałki materii, którą obity był karawan...

A jakie pogrzeb wywołał skutki w mieście? Niech zaświadczy Zygmunt Nowakowski - "W Krakowie", jak pisał, "pogrzeby są częścią życia. Kraków żyje nimi i z nich. Stanowią część rozkładu dnia, wchodzą w plan zajęć" - albo Tadeusz Boy-Żeleński: "Ważnym faktem krakowskiej kroniki były pogrzeby. Mając Wawel i Skałkę Kraków stał się wielkim domem przedpogrzebowym całej Polski. Od niezapomnianego pogrzebu Mickiewicza iluż dostojnych umarłych ciągnęło przez te ulice: Kraszewski, Lenartowicz, Matejko, Asnyk, Wyspiański...".

Ale wieszcz był pierwszy!

(wald)

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy