Bohdan Chmielnicki przeciwko Rzeczpospolitej na czele Kozaków w 1648 r.

​Żagiew buntu wniósł Bohdan Chmielnicki, pisarz wojska zaporoskiego, setnik czehryński. Na walną rozprawę z Rzecząpospolitą Kozacy wyruszyli w kwietniu 1648 roku.

​Żagiew buntu wniósł Bohdan Chmielnicki, pisarz wojska zaporoskiego, setnik czehryński. Na walną rozprawę z Rzecząpospolitą Kozacy wyruszyli w kwietniu 1648 roku.

Wtajemniczony jeszcze w roku 1646 w plany wojny tureckiej, po ich załamaniu się liczył jeszcze przez jakiś czas na odwrócenie sytuacji. Wkrótce zaszły jednak wydarzenia, które zmusiły go do porzucenia złudzeń co do dobrej woli władz Rzeczypospolitej.  Przede wszystkim zawiódł się na sprawiedliwości królewskiej, kiedy został skrzywdzony przez starostę czehryńskiego, Daniela Czaplińskiego, który oskarżył go o zdradę - przygotowywanie Kozaków do wyprawy przeciwko Turcji. Miało to pognębić ostatecznie Chmielnickiego jako konkurenta do ręki kobiety, którą Czapliński uprowadził z Subotowa (majątku należącego do Chmielnickiego) i z którą się ożenił.

Reklama

Nie wiemy, jak ważną rolę odegrały w przyszłych wydarzeniach motywy osobiste, faktem jest, iż przyspieszyły one zapewne moment wybuchu rebelii kozackiej, Chmielnicki nie czekając bowiem na dalszy rozwój wypadków, wykorzystał wybuchowe nastroje na Ukrainie. Już w grudniu 1647 roku zdobył oryginały listów, napisanych rok wcześniej przez Władysława IV podczas   omawiania z  delegacją  kozacką planów  uderzenia na Turcję, a następnie zbiegł  na  Sicz. Tam poderwał Kozaków do walki, oczyszczając w początkach roku 1648 Zaporoże z oddziałów polskich. Wykorzystując listy królewskie o przygotowywanym ataku na Krym, obiecując także znaczne łupy, zapewnił sobie pomoc chana Islama Gireja III, który wysłał silny oddział Tatarów pod wodzą Tuhaj beja. Okazali się oni niezwykle cennymi (ale też wiarołomnymi) sprzymierzeńcami, dostarczając konnicy, której Kozacy byli pozbawieni.

Na walną rozprawę z Rzecząpospolitą Kozacy wyruszyli w kwietniu 1648 roku. Dowodzącym wojskami polskimi hetmanom koronnym, wielkiemu - Mikołajowi Potockiemu i polnemu - Marcinowi Kalinowskiemu, zabrakło wyobraźni co do rozmiaru rebelii, do której przyłączały się masy plebejskie, drobna szlachta ruska, mieszczanie i chłopi. Na stronę powstania przeszli też w początkach maja Kozacy rejestrowi. Błędem taktycznym dowództwa polskiego było podzielenie wojska koronnego na mniejsze oddziały, stąd Chmielnicki, uderzając całymi siłami, od razu zdobył przewagę, najpierw pod Żółtymi Wodami nad korpusem interwencyjnym pod wodzą syna hetmańskiego, Stefana Potockiego, który poniósł śmierć (19 maja), następnie pod Korsuniem, napadając na znajdujący się już w odwrocie tabor głównych sił polskich i gromiąc je okrutnie (26 maja). Obaj hetmani koronni dostali się do niewoli, a ich wojsko przestało istnieć.

W tych trudnych czasach zabrakło też króla - zmarł bowiem Władysław IV. Nastało bezkrólewie, okres niebezpieczny dla państwa nawet w czasie pokoju. Ciężar prowadzenia nawy państwowej spadł wówczas na przywódcę stronnictwa pokojowego (obok Adama Kisiela, od roku 1649 wojewody kijowskiego), zwolennika układów z Kozakami, kanclerza koronnego - Jerzego Ossolińskiego, który zastąpił znajdującego się w podeszłym wieku faktycznego interrexa, arcybiskupa gnieźnieńskiego, Macieja Łubieńskiego. Ossolińskiego obciąża decyzja powierzenia losów wojska i pospolitego ruszenia trzem nieudolnym regimentarzom: wojewodzie sandomierskiemu, księciu Dominikowi Zasławskiemu, podczaszemu koronnemu, Mikołajowi Ostrorogowi i chorążemu koronnemu, Aleksandrowi Koniecpolskiemu, określanym przez Kozaków pogardliwymi mianami "Pierzyny", "Łaciny" i "Dzieciny". Nie skorzystano z tradycyjnej procedury przekazania hetmanom litewskim dowództwa nad wojskiem koronnym w czasie nieobecności jego hetmanów. Kanclerzowi zabrakło również odwagi, aby wysłuchać licznych głosów, domagających się powołania na naczelnego wodza wojsk polskich księcia Jeremiego Wiśniowieckiego, przed którym Kozacy czuli rzeczywisty respekt. Przemawiał za nim fakt, iż w tych tragicznych miesiącach ocalił blisko 6 tys. swych żołnierzy, wyprowadzając ich z Zadnieprza po krwawych starciach z Kozakami, których metody walki znał doskonale.

Nietrafione decyzje personalne, atmosfera rozprzężenia w obliczu przygotowań do   elekcji i spory o strategię postępowania wobec Kozaków oddziaływały niekorzystnie na 30-tysięczne, zebrane naprędce i znajdujące się w kiepskiej kondycji bojowej wojsko. Okryło się ono hańbą w bitwie pod Piławcami (20 - 23 września), kiedy na wieść o zbliżających się na pomoc Chmielnickiemu oddziałach tatarskich rzuciło się do panicznej ucieczki, a działo się to [23 IX] w takim przerażeniu i pośpiechu, że niektórzy do obiadu ubiegli 18 mil. Uciekali więc, przez nikogo nie ścigani, niepomni na szlachectwo, na wstyd, na to, w jakim stanie pozostaje Rzeczpospolita (Albrycht Stanisław Radziwiłł). Wkrótce armia kozacko-tatarska obległa Lwów, następnie Zamość. Po korzystnych dla Chmielnickiego rozstrzygnięciach na polu elekcyjnym, powrócił on z Kozakami nad Dniepr, rozpoczynając umacnianie swej władzy na Ukrainie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bohdan Chmielnicki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy