Bitwa nad Niemnem, czyli ostateczny cios

Zwycięstwo w bitwie warszawskiej nie oznaczało bynajmniej końca wojny. Front Zachodni Armii Czerwonej był rozbity i zdemoralizowany, jednak Michaił Tuchaczewski chciał jak najszybciej odbudować jego gotowość bojową. Polacy nie mogli do tego dopuścić. Tak doszło do bitwy nad Niemnem.

Po bitwie warszawskiej pościg zaprowadził armie Wojska Polskiego na linię rzeki Niemen. Rosjanie zdołali jednak utrzymać przyczółki na jej zachodnim brzegu, które zamierzali wykorzystać w ponownej ofensywie na Warszawę. Według opinii Michaiła Tuchaczewskiego, Rosja miała nieograniczone zasoby ludzkie, które mogła rzucać na zachód, a Polakom rezerwy skończyłyby się wcześniej czy później.

Rosyjski dowódca miał dużo racji. Wojsko Polskie musiało na przykład podzielić swoje siły i skierować ich część na południe, aby powstrzymać Armię Konną Siemiona Budionnego. Żołnierze Polscy potrzebowali odpoczynku, rozproszone podczas pościgu za wrogiem pułki, brygady i dywizje - uporządkowania, a linie zaopatrzeniowe - odbudowy. Polacy jednak doskonale zdawali sobie sprawę, że strona, która pierwsza odzyska możliwości walki, zdobędzie olbrzymią przewagę.

Reklama

Wyścig - o włos - wygrali Polacy. Wyprzedzili Rosjan o kilka dni, na pewno mniej niż o tydzień. Bitwę miała przeprowadzić 2. Armia generała Edwarda "Śmigłego" Rydza, wspierana od południa przez część sił 4. Armii generała Leonarda Skierskiego. 2. Armia była wówczas najsilniejszym zgrupowaniem Wojska Polskiego, w której skład wchodziło sześć doborowych dywizji oraz dwie brygady kawalerii. Podporządkowano jej również Grupę Artylerii Ciężkiej, której działa miały odegrać decydującą rolę podczas przełamywania rosyjskiej obrony. 4.Armia miała natomiast cztery dywizje, w tym 11. Dywizję Piechoty pałającą chęcią zemszczenia się za porażki poniesione pod Radzyminem.

Zadaniem "Śmigłego" było uderzenie północnym skrzydłem pomiędzy granicą Republiki Litewskiej a Grodnem, zdobycie przeprawy na Niemnie i dojście do położonego 100 km za frontem miasta Lida. Tam miał połączyć się z nadchodzącymi od południa dywizjami 4. Armii, zaciskając pętlę okrążenia wokół czterech armii rosyjskich, dowodzonych przez Tuchaczewskiego. Bitwa miała rozegrać się 22 września 1920 roku.

Walki rozpoczęły się jednak już 20 września, gdy Polacy chcieli przesunąć bliżej Grodna artylerię ciężką. Rosjanie zareagowali na to bardzo zdecydowanie. Armia Czerwona kończyła właśnie przygotowania do własnej ofensywy. Wojska Michaiła Tuchaczewskiego miały pod Grodnem nawet przewagę liczebną. Nic dziwnego, że polski marsz zamienił się w gwałtowną bitwę spotkaniową. W ciągu kilku kolejnych dni Michaił Tuchaczewski skierował przeciwko 2. Armii WP gen. "Śmigłego" niemal wszystkie swoje siły, nie tylko odwody, ale również dywizje ściągnięte ze skrzydeł.

Był to błąd, który skrzętnie wykorzystali Polacy. Rosyjskie linie obronne przed frontem 4. Armii Wojska Polskiego były ogołocone z obrońców, więc gdy wojska generała Leonarda Skierskiego przeszły do ofensywy łatwo odniosły sukces. Wówczas Michaił Tuchaczewski skierował przeciwko niej posiłki napływające z głębi Rosji. Nie wiedział, że główne polskie uderzenie jeszcze nie zostało wyprowadzone. Nie był nim ani bój spotkaniowy pod Grodnem, ani ofensywa 4. Armii WP.

Decydujące polskie uderzenie zostało przeprowadzone daleko na północy, przez Suwalszczyznę i Wileńszczyznę. Ziemie te Rosjanie przekazali Republice Litewskiej, będącej wówczas sprzymierzeńcem Moskwy. I właśnie tamtędy ruszyły 22 września dwie polskie dywizje piechoty i dwie brygady kawalerii. Armia Republiki Litewskiej nie zdołała ani obronić swoich pozycji, ani powiadomić Rosjan o zagrożeniu.

Niemen sforsowany

Michaił Tuchaczewski o wyjściu Polaków na północne skrzydło Armii Czerwonej dowiedział się dopiero 24 września. Próbował reagować i skierował do walki dwie dywizje walczące do tej pory pod Grodnem, ale manewr ten zamienił się w paniczną ucieczkę. Wieczorem 25 września Tuchaczewski musiał pogodzić się z rzeczywistością i zarządził generalny odwrót. Do Grodna wkroczyła polska Dywizja Ochotnicza, a Niemen został sforsowany.

Tymczasem Polacy maszerowali na wschód. 28 września 1. DPLeg. wkroczyła do Lidy, odcinając odwrót Rosjanom. Niemal natychmiast musiała  bronić miasta przed nadciągającymi z Grodna czterema  dywizjami Armii Czerwonej. Na szczęście wojska te pozbawione były jednolitego dowództwa, więc zamiast jednego potężnego szturmu przeprowadziły cztery mniejsze. Co kilka godzin następował atak, po którym rozbita polskim ogniem rosyjska dywizja odchodziła od miasta i zaszywała się w lasach. Po kilku godzinach nadchodziła następna i sytuacja się powtarzała. Rosjanie albo poddawali się, albo - porzucając tabory i artylerię - przedzierali się na wschód. W polskie ręce wpadło 10 000 jeńców, 67 karabinów maszynowych, ponad 2350 wozów taborowych. Oraz 40 spośród 140 dział, którymi na początku bitwy dysponowały armie Frontu Zachodniego. (Pozostałe 100 później również wpadło w polskie ręce.) Obrona Lidy kosztowała Polaków 70 zabitych oraz 300 rannych i zaginionych.

Michaił Tuchaczewski nie zdołał powstrzymać odwrotu swoich wojsk. Armia Czerwona uciekała na wschód, za nią szedł pościg Wojska Polskiego. Pogoda stawała się jednak coraz gorsza, a działania wojenne - coraz trudniejsze. 2. Armia WP zdołała jeszcze dotrzeć do granic z Łotwą, a 4.  Armia - do Mińska Litewskiego. Wkrótce po tym - 18 października 1920 roku - weszło w życie zawieszenie broni.

Tymoteusz Pawłowski

Partnerem projektu „1920. Bitwa, która ocaliła Europę” jest PKN Orlen.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy