Karol Radek - nieoczywistości życia zawodowego rewolucjonisty

Karol Sobelsohn, znany jako Karol Radek, bez wątpienia służył złej sprawie. Przyczynił się do budowy komunistycznego imperium zła. Jego los uosabia doświadczenia licznych rewolucjonistów, którym zdawało się, że niosą ludzkości powszechną szczęśliwość.

Obrazowy portret Radka dał w książce "Opierzona rewolucja" Melchior Wańkowicz - którego można posądzać o przekorę, ale nie o skłonności prokomunistyczne. W jego opisie jest to postać całkiem sympatyczna: "Radek (...) ma w sobie to, co mają wszyscy ludzie wzięci na skrzydła wielkich zdarzeń, bez względu na to, pod jaką te zdarzenia pełnią się szerokością: ujmującą prostotę. Nie znałem go w Krakowie. Ale myślę, że nie inaczej wtedy dyskutował jak teraz, kiedy biega od książki do książki. Bo pokój jego składa się z dwu elementów: dwie ściany szklane i dwie - idące w półki od góry do dołu. Z tych półek drze się gama wielojęzycznych głosów. Radek - to poliglota. (...)

Reklama

Radek jednak w dymach swojej fai, w anarchicznym kołnierzyku miękkiej koszuli, który nie uznaje żadnej urawniłowki z krawatem, zda się mieć czas na każdą dyskusję akademicką, która właśnie teraz jest ważniejsza ponad wszystko. Wzruszająca świeżość umysłu, który wszak dawno winien był przekroczyć kres zblazowania".

Ujmujący prostotą, z "czymś brudnym" w sobie


Surowszy w sądach był mjr Mieczysław Lepecki, długoletni adiutant marszałka Piłsudskiego, który w towarzystwie radzieckiego dostojnika podróżował w 1933 r. pociągiem z Warszawy do Moskwy. Charakteryzując Radka, napisał: "Zobaczyłem człowieka chuderlawego, przygarbionego, mającego w swoim "exterieurze" coś brudnego. Środek czaszki miał prawie łysy, po bokach, nad uszami sterczały mu kręcące się nieco i potargane włosy. Jego rysy nie pozwalały wątpić ani na chwilę, że jest Żydem. Mówił z ożywieniem, głosem wysokim i machał rękami".

W innych miejscach "Pamiętnika adiutanta marszałka Piłsudskiego" znalazły się jednak stwierdzenia: "Urodził się przecież i wychował w Małopolsce, język polski był językiem jego myśli, a jego kultura była kulturą polską. (...) Ze zdumieniem zauważyłem wtedy, że Karol Radek mówił wprost okropną rosyjszczyzną. Przekręcał słowa, wtrącał polonizmy, a jego "udarenije" wprawiało w wesołość nawet mnie, który przecież pod tym względem miałem zawsze wiele grzechów na sumieniu. Widząc moją zdziwioną minę rzekł: - Nigdy już pewnie nie nauczę się dobrze mówić tym... językiem. (...) Córeczka (...) do ojca zagadała po rosyjsku, na co ten całując ją, odezwał się po polsku: - Jak się masz moja mała".

Niewiadome od początku

W życiu i konstrukcji intelektualnej Radka wiele jest nieoczywistości. Jasności brak nawet w kwestii fundamentalnej: nazwiska. Nie do końca wiadomo, czy urodził się jako Kopel Sobelsohn, Kopel Sobelzon, Karol Sobelsohn czy może Karol Sobelzon. Na pewno przyszedł na świat 31 października 1885 r. we Lwowie, jako syn urzędnika pocztowego Bernarda i Zofii z Lieferantów, nauczycielki z zawodu (większość swoich lat przeżyła w Tarnowie - rodzinnym mieście).

Matka była dla niego ważna: wykształcenie i intelektualną formację zawdzięczał właśnie jej - ojciec zmarł, gdy miał 5 lat. "Z pochodzenia Żyd, nie odebrałem wychowania żydowskiego. Od czasu przeczytania pierwszych książek od 1 klasy (nie przesadzam), od czasów uczenia się historii polskiej, uczenia się samodzielnego, tj. od 2 klasy normalnej, uważałem się za Polaka" - deklarował na piśmie.

Wiele wskazuje, że nie były to puste słowa. W 1897 r. wstąpił do patriotycznej organizacji gimnazjalistów tarnowskich, w 1902 wystąpił z publiczną przemową w Dąbrowie Tarnowskiej, na obchodach rocznicy grunwaldzkiego zwycięstwa, za co został usunięty ze szkoły; choć wystarał się o cofnięcie kary, zaraz i tak wydalono go definitywnie, gdy dał się złapać na rozprowadzaniu socjalistycznej bibuły.

Wśród gimnazjalnych kolegów założył organizację o nazwie "Promień" - należeli do niej m.in. wybitny po latach aktor Stefan Jaracz, późniejszy generał WP oraz profesor UJ Marian Kukiel. Ten ostatni dał portret Radka z tamtych czasów: "Drobny, szczupły, wątły z głową może zniekształconą przez "angielską chorobę", a jakby rozdętą masą wiadomości i naporem myśli, ze wzrokiem już nadwyrężonym przez czytanie nocne przy niedojadaniu (...) Z pasją chłonął kulturę umysłową, klasyczną, polską, niemiecką, powszechną, wówczas pogrążył się w studiach społecznych i w marksizmie".

Zawodowy rewolucjonista

Usunięty ze szkoły Sobelsohn wstąpił do Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej Galicji i Śląska, kontaktował się z członkami Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy, rozpoczął aktywność publicystyczną - w październiku 1903 r. po raz pierwszy użył pseudonimu Karol Radek, co do którego nikt ze znających go nie miał wątpliwości, że był inspirowany przez "Syzyfowe prace" Stefana Żeromskiego.

Latem 1903 r. złożył w Nowym Sączu eksternistycznie maturę, a następnie wstąpił na Wydział Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nie nastudiował się jednak wiele. Zaangażowany w pracę dziennikarską (w socjalistycznym "Naprzodzie"), społeczną (organizacja studencka "Ruch") i polityczną (kontaktował się w Feliksem Dzierżyńskim, rozprowadzał pisma SDKPiL, pisał do jej organu "Czerwony Sztandar"), uwikłany na domiar złego w cokolwiek mętne sprawy (miał zarzut przywłaszczania książek i zastawienia w lombardzie należącego do kolegi zegarka - bez wykupienia go), w 1904 r. wyjechał do Szwajcarii. Studiował tam historię ruchu robotniczego, działał w sekcji SDKPiL i klubie robotników cudzoziemskich "Eintracht".

W 1905 r. poznał w Berlinie Różę Luksemburg - za jej zgodą wyjechał do Warszawy, aby wesprzeć piórem prasę SDKPiL. Zająwszy poczesne miejsce w hierarchii rewolucjonistów Kongresówki wpadł w 1906 r. w ręce policji. Na wolność wyprowadzały go łapówki i kaucje.

Od tej pory Karol Radek był trwale związany z międzynarodowym ruchem socjalistycznym. Przebywał w Krakowie, Berlinie i Łodzi (aresztowany i więziony w X Pawilonie warszawskiej Cytadeli, otrzymał w październiku 1907 r. nakaz wydalenia za granicę bez prawa powrotu do Cesarstwa Rosyjskiego), odbył w Finlandii spotkanie z czołówką działaczy SKDPiL oraz Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji, po czym w 1908 osiadł w Niemczech, aby w Lipsku studiować historię Chin i zagadnienia polityki.

Znajomy Lenina

Jeszcze przed wybuchem Wielkiej Wojny Radek nawiązał kontakt z Włodzimierzem Leninem. Przydało mu się to, kiedy jako zawzięty polemista, do upadłego broniący swego zdania, skonfliktował się z towarzyszami z SDKPiL oraz Socjaldemokratycznej Partii Niemiec, w konsekwencji czego został z obu partii wyrzucony: Lenin, stojący na czele partii bolszewików, wziął go w zdecydowaną obronę.

W latach wojny uciekł do Szwajcarii, gdzie zbliżył się do Lenina i został członkiem Międzynarodowej Komisji Socjalistycznej. Po rewolucji lutowej 1917 r. wraz z Rosjaninem wsiadł do zaplombowanego wagonu, przebył w nim Niemcy i dotarł do Sztokholmu, skąd jednak - jako obywatela Austrii - nie wypuszczono go do Rosji, będącej w stanie wojny z krajem, który wydał mu paszport.

Został wtedy jednak członkiem Biura Zagranicznego partii bolszewików - co było równoznaczne z przyjęciem go do niej i uznaniem stażu członkowskiego od 1902 r.

Demiurg bolszewickiej dyplomacji


Od Rewolucji Październikowej Karol Radek utrzymywał się stale w centrum życia politycznego zrewoltowanego kraju. Odbywał misje zagraniczne, faktycznie współtworząc politykę zagraniczną Rosji Radzieckiej. Wkrótce zaczął kolekcjonować stanowiska i godności, zarówno partyjne jak i państwowe (naukowych - w rodzaju członkostwa Wydziału Społeczno-Politycznego Socjalistycznej Akademii Nauk Społecznych RFSRR - nie wyłączając).

W listopadzie 1918 r., po wybuchu rewolucji w Niemczech, został wysłany do Berlina. Zakładał Komunistyczną Partię Niemiec, był więziony w osławionym Moabicie - obradujący w tym czasie VIII Zjazd partii bolszewickiej nadał mu godność członka Komitetu Centralnego i przyjął uchwałę o pozdrowieniu go. Po dwóch tygodniach aresztu został deportowany do Polski, a stąd - na granicę z Rosją bolszewicką na Polesiu.

W nowej ojczyźnie bez przerwy wchodził w skład najwyższych gremiów decyzyjnych. Do 1924 r. był stale członkiem KC partii, piastował funkcję sekretarza albo przynajmniej członka Komitetu Wykonawczego Międzynarodówki Komunistycznej (Kominternu). Jesienią 1920 r. brał udział w Mińsku oraz Rydze w rokowaniach pokojowych z Polską. Do tamtych zdarzeń odnosi się anegdota, zanotowana przez Wańkowicza, a opowiedziana przez samego dygnitarza: "Kiedy mi zaproponowano po brzeskim traktacie przeprowadzenie dużych prac likwidacyjnych, zażądałem tak małych pieniędzy, że Lenin się roześmiał: "Radek nigdy w kupie nie widział 100 rubli i nie może sobie wyobrazić, że mogą być większe pieniądze’".

Uczestniczył potem w montowaniu politycznych przedsięwzięć, okrywanych tajemnicą. Formalnie, w latach 1923-1925, współkierował redakcją organu Kominternu "Kommunisticzeskij Internacjonał".

Błąd - niewybaczalny

Jego wpływy skurczyły się w 1924 r., kiedy popadł w konflikt ze Stalinem. Obciążony odpowiedzialnością za nieskuteczną taktykę Komunistycznej Partii Niemiec, usiłującej jesienią 1923 r. dojść do władzy drogą rewolucji, ale przede wszystkim poparciem, jakiego w partyjnych sporach między Lwem Trockim a Stalinem udzielił temu pierwszemu, stracił stanowiska w partii i Kominternie. Wrócił do publicystyki, był m.in. rektorem Uniwersytetu Ludu Pracującego Chin im. Sun Jat-sena w Moskwie.

Potraktowany jako wybitny członek opozycji trockistowskiej został w 1927 r. usunięty z partii i zesłany na prowincję (Tobolsk, Tomsk, Woroneż); dopiero po złożeniu samokrytyki przywrócono mu prawa członkowskie i zezwolono na powrót do stolicy, gdzie objął kierownictwo wydziału zagranicznego organu partii "Izwiestia", a także wszedł w skład Wydziału Zagranicznego KC Wszechzwiązkowej Partii Komunistycznej (bolszewików), dzięki czemu szczycił się pozycją doradcy Stalina do spraw międzynarodowych.

Wydawać się mogło, że błędy zostały wybaczone: znów powierzano mu misje zagraniczne - m.in. wyjechał na Konferencję Rozbrojeniową do Genewy w 1932 r., jako specjalny wysłannik Stalina odwiedził w 1933 r. Polskę, gdzie zaproponował ministrowi Beckowi współpracę w celu zminimalizowania niebezpieczeństwa agresji ze strony Niemiec. Były to jednak tylko pozory.

Jakby dla uśpienia czujności został jeszcze powołany (acz wyposażony zaledwie w głos doradczy) na XVII Zjazd partii, powierzono mu prasowe przygotowanie zbliżenia radziecko-niemieckiego, na I Ogólnozwiązkowym Zjeździe Pisarzy Radzieckich wygłosił referat programowy "Współczesna literatura światowa i zadania sztuki proletariackiej", a w 1935 otrzymał nominację na członka Komisji Konstytucyjnej CKW ZSRR - ale czarne chmury coraz groźniej zbierały się nad jego głową.

Mściwa pamięć Stalina

Józef Stalin nie miał w zwyczaju wybaczać zasadniczych błędów politycznych, a zwłaszcza stanięcia w wewnątrzpartyjnych rozgrywkach po innej stronie aniżeli ta, którą sam wybrał. Na jego polecenie 29 września 1936 r. Karol Radek wraz z żoną i córką (wówczas studentką) zostali aresztowani. Zarzut? Udział w antyradzieckim centrum trockistowskim...

Proces przed Kolegium Wojskowym Sądu Najwyższego ZSRR w Moskwie, trwał tydzień - od 23 do 30 stycznia 1937 r. Radka skazano na 10 lat więzienia. Nie pomógł mu więc status "starego bolszewika" - ani to, że (jak twierdzą niektórzy kremlinolodzy) swoim dziełem "Architekt społeczeństwa socjalistycznego" zapoczątkował kult Stalina.

Wyrok sądu (ponoć nie dostał najwyższego wymiaru kary, gdyż w trakcie przygotowywania procesu gorliwie współpracował ze śledczymi, składając zeznania, obciążające innych; przyznał się zresztą do wszystkich zbrodni - chęci oddania Ukrainy Niemcom, podejmowania prób doprowadzenia do zamachu na Stalina, współpracy z wywiadem japońskim...) dla Radka oznaczał śmierć.

Ofiara "proizwołu"

Wysłany do obozu pracy, nigdy z niego nie wyszedł. W 1938 albo 1939 r. został zamordowany przez współwięźniów - skazanych za przestępstwa kryminalne; powszechne w literaturze jest przekonanie, iż zabójcy dokonali czynu za przyzwoleniem obozowych władz, przy aprobacie najwyższych czynników. Doszło do tego podczas tzw. Proizwołu.

Zacytujmy Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, a ściślej fragment jego książki "Inny świat": "Gdy nie było jeszcze zamykanych na noc szop, w których więźniowie składają po pracy ostre narzędzia (piły, siekiery i topory), a kontrola strażników nie sięgała po zmroku poza koniec bagnetu lub świetliste ostrze reflektoru, część narzędzi wędrowała wieczorem do baraków. Pierwsze zastępy "urków", przybyłe do obozu w roku 1938, wykorzystały ten stan rzeczy, aby proklamować w zonie od zmierzchu do świtu małą ‘republikę więźniów’ z własnymi sądami kapturowymi. Żaden strażnik nie ośmielił się pojawić między barakami w nocy nawet wówczas, gdy do jego uszu dochodziły straszliwe jęki i krzyki mordowanych więźniów politycznych (...)".

W przypisie do tego obrazu Herling dodał: "Pewien komunista besarabski opowiadał mi, że w roku 1938 był naocznym świadkiem potwornego skatowania Karola Radka, który padł ofiarą "proizwołu" w obozie na Wyspach Sołowieckich".

Niewykluczone, że "komunistę besarabskiego" zawiodła pamięć: oficjalnie przyjmuje się, iż Karol Radek zakończył życie 19 maja 1939 r. w Wierchnieuralsku, a więc w którymś z obozów w obwodzie czelabińskim, na południowych stokach Uralu. W ten sposób odpłaciła mu rewolucja, którą tworzył, której wiernie służył i w którą wierzył.

Pełna rehabilitacja Karola Radka nastąpiła dopiero w 1988 roku.

Waldemar Bałda

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy